O patriotach dobrych i złych….

Niemcy, nie dość, że nie chcą nam wypłacić reparacji wojennych za szkody sprzed ponad 70 lat, to teraz chcą nas zniewolić. Nawet zbrojnie, wprowadzając do nas, pod pozorem pomocy, swoich żołdaków. Na to Kaczyński i PiS nie pozwoli. But niemieckiego żołnierza już nie będzie deptał polskiej ziemi. Przynajmniej – zapewnia najważniejszy w naszym kraju prezes – przez najbliższe siedem pokoleń.

Lider rządzącej partii objeżdża kraj i mobilizuje elektorat strachem przed wrogami. I tych wrogów dokładnie wskazuje. Nie są oni tylko wrogami pana prezesa. To wrogowie Polski i Polaków, niszczyciele Ojczyzny i Kościoła, zdrajcy i kolaboranci. Na każdym stand-upie prezes opowiada o tych wrogach dowcipy, z których najpierw sam się śmieje, dając sygnał, że sala też może. I sala, której kamery zazwyczaj nie pokazują, odpowiada. Dowcipy raczej ciężkawe, niektóre niesmaczne, a śmiech często rechotem pobrzmiewa.

Gdyby sklasyfikować wrogów, których należy tępić, ośmieszać, bać się i dyskredytować, to na pierwszym miejscu należy wymienić Tuska, co Polskę Niemcom sprzedał. Potem PO i całą opozycję, LGBT i feministki, kasty prawników, bliżej niesprecyzowane elity,  wreszcie każdego, kto krytykuje władzę, czyli dziennikarzy, nauczycieli, lekarzy, pielęgniarki, przedsiębiorców…. Wszystko to, to „niepolscy” Polacy w odróżnieniu od prawdziwych Polaków-katolików. No i wreszcie ta szkaradna Unia Europejska, kontrolowana i rządzona przez Niemców, która Polskę okrada, nie daje należnych pieniędzy, próbuje narzucić swoje sodomy i gomory.

Nic to, że tych wrogów prezes sam stworzył, że przypisywane wrogom „grzechy” jego formacja bezczelnie upowszechniła. Takie jak nepotyzm, kolesiostwo i partyjniactwo umożliwiające żerowanie bez ograniczeń na majątku państwa i tworzące partyjną oligarchię. Jak się ma w ręku praktycznie wszystkie narzędzia państwa, od administracji po prokuraturę, policję i służby specjalne, to można wszystko. I jedyną wówczas zagrożeniem może być pozbawienie władzy.

Pan prezes snuje swoje opowieści w bezpiecznym towarzystwie klakierów, a podporządkowane władzy media rozsyłają owe „mądrości” po kraju. Dobrotliwie sączy jad i nienawiść, rozpala pożądane emocje, które pozwolić mają na zachowanie władzy. Bo w sprzyjających warunkach, przy skłóceniu opozycji i małej frekwencji,  wsparcie ponad 30 proc. wyborców może wystarczyć do sejmowej przewagi. A podjął swą akcję przede wszystkim dlatego, że po siedmiu latach rządów sondaże wskazują na groźbę utratę władzy.

Co ciekawe tour prezesa nie przynosi spodziewanych efektów, w obozie niby-Zjednoczonej Prawicy rosną napięcia, a kompani (to słowo używam za ministrem Selinem – tak określił śląskich radnych, którzy odeszli z PiS) zaczęli mówić różnymi głosami, co w tej wodzowskiej partii jest niedopuszczalne. No i jeszcze ci wstrętni Niemcy. Prezes buduje na nienawiści do nich swą kampanię wyborczą, a ci oferują dwa zestawy Patriot do obrony polskiego nieba. Co gorzej minister Błaszczak od razu przyjmuje ofertę. Cała narracja o złych Niemcach zaczyna być wątpliwa. Ale prezes czuwa.

Szef PiS ogłasza natychmiast, że Niemcy, którzy unikają pomocy Ukrainie, powinny zainstalować „patrioty” w zachodniej Ukrainie. I Błaszczak natychmiast też tak uważa. Nikt nie pyta o zdanie prezydenta, nominalnie zwierzchnika polskich sił zbrojnych. A ten stawia się okoniem: dobrze by broń trafiła do Ukrainy, ale jednak nie można i powinniśmy ofertę Niemiec przyjąć. Tylko, że rzeczywisty „zwierzchnik” zainstalowany jest na Nowogrodzkiej, a nie na Krakowskim Przedmieściu.

Dopiero po ataku opozycji, że PiS nie chce dbać o bezpieczeństwo Polaków, politycy PiS dostają instrukcję, by powielali stanowisko prezydenta Dudy. Ale nadal podkreślali, że przyjęcie broni zależy od  Niemców, którzy uprawiają tylko propagandę, bo  lepiej by chronili nasz kraj z Ukrainy.  Jak „lepiej”, pokazała rakieta  obrony Ukrainy, która nie zestrzeliła rosyjskiej i wybuchła w naszym kraju zabijając dwie osoby.

A poza tym – głosi propaganda władzy – mamy już w kraju patrioty. Amerykańskie. Mamy też własne dwa systemy Patriot, a kolejne zamówiliśmy. Do tego nowocześniejsze. Mamy i nie mamy.  Nadal nie są one wbudowane w system obrony kraju, a nasza obsługa nadal przechodzi szkolenie. Od dziewięciu miesięcy. Najpierw w Stanach, a teraz w kraju. Bo szkolenie nie trwa dwa czy nawet sześć tygodni, a system to nie dwie wyrzutnie i kilka rakiet. Tymczasem zagrożenie jest dziś i o bezpieczeństwo trzeba zadbać dziś. Rozumieją to Niemcy – dbając także o własne bezpieczeństwo. A nasze władze? Właśnie udowadniają, że ważniejszy jest dla nich interes partii. Bo niby dlaczego prosimy o amerykańskie „patrioty”, a nie chcemy niemieckich?

Media – te niezależne od PiS – informują, że politycy niemieccy nadal podtrzymują swoją ofertę. I pewnie nasi  „jedyni patrioci” zgodzą się na deptanie polskiej ziemi przez niemieckich żołnierzy z obsługi „patriotów”. Pan prezes zmieni nieco narrację o „złych Niemcach”. Potrafi. Wszak – jak to sam określił – mało jest na świecie ludzi tak mądrych jak on.

Głośniej będzie za to mówił o zagrożeniu sfałszowaniem wyborów przez opozycję. Tak jakby to opozycja miała w swym ręku wszystkie organy państwa i organizowała wybory. Czy ma to być przygotowanie do uznania, przy porażce obecnej władzy, nieważności wyborów? Ostatecznie orzekać o tym  będą sędziowie nominowani przez obecną władzę.  Póki co prezes zapowiada manipulacje w systemie wyborczym, w granicach okręgów i obwodów oraz liczeniu głosów. Oczywiście po to, by było „demokratyczniej”, uczciwiej  i „transparentnie”. Dlatego w komisjach obwodowych powinno być co najmniej dwóch członków z PiS.

Nie wiem co z opowieści prezesa zostanie spełnionych. Na jednym we spotkań, w Żywcu, do wstającego z krzesła polityka swej partii powiedział, by siedział i dodał „wszyscy będziemy siedzieć”.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments