Złota kura w prywatne ręce

Coraz bardziej uwidacznia się brak wizji rozwoju szpitala. Pan starosta zaniechania działań uważa za sukces – bo wydano tylko 70 tysięcy złotych i koniec, a nie mając jeszcze pełnego zabezpieczenia finansowego ani planów obiektu już ogłasza termin uruchomienia bloku operacyjnego. Sukces pilnie potrzebny.

W ten brak wizji rozwoju szpitala przez powiatową władzę doskonale wpisuje się obecny prezes PZOZ S.A. On też nie ma wizji. A jeżeli ma, to nie ujawnia. Woli, by o szpitalu mówił starosta Wiczkowski i bez protestu zatrudnił przewodniczącego Rady Powiatu jako bufor spraw drażliwych: zwolnień i prywatyzacji. Tak, właśnie: prywatyzacji. Bowiem wynajęcie pomieszczeń laboratorium firmie zewnętrznej to nic innego jak sprywatyzowanie jednego ze szpitalnych działów. Gorzej: to wyprowadzenie złotej kury z powiatowej klatki. Czytaj więcej

Co ujawnił prezes Boniecki….

Przyszłość szpitala to dziś najważniejszy problem mieszkańców Ostródy i powiatu. Chociaż znaczna ich część jeszcze się sytuacją szpitala nie niepokoi, ugłaskana informacjami o kolejnym sukcesie w postaci bloku operacyjnego. Powstać ma już za kilka miesięcy, mimo że dziś pieniądze ledwo wystarczą na przebudowę pomieszczeń po szpitalnej kuchni. Projektu budowlanego bloku nikt jeszcze nikomu nie zlecił. Ale „nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz”. Chyba że, wzorem telewizyjnego Kiepskiego, znowu ktoś „pomysła” rzuci. Czytaj więcej

Gospodarze nie mają czasu, czyli o przyzwoitości w tle

 Z zaciekawieniem przeczytałem wywiad z przewodniczącym Rady Powiatu Wojciechem Palińskim w „Naszym Głosie” zatytułowanym „Warto być przyzwoitym”. Szczególnie końcowy fragment, w którym nie widzi on żadnego problemu w łączeniu funkcji przewodniczącego rady i pracy w szpitalnej spółce, a jeżeli ktoś widzi to jego sprawa. Jak stwierdził szpitalem nie zarządza, zajmuje się planowaniem i analizami, bo „na tym się zna i ma w tym kierunku wykształcenie”. Na pytanie jednak, czy planował też zwolnienie ratowników medycznych”, nie odpowiada. Czytaj więcej

Nos Pinokia albo „co ci powiem, to ci powiem”

Czy pamiętacie Pinokia? Drewniana bajkowa postać nie mogła okłamywać bezkarnie. Po każdym kłamstwie nos mu się wydłużał i kłamstwo natychmiast na jaw wychodziło. Ale życie nie bajka i człowiek może kłamać zazwyczaj bezkarnie, a polityk nawet bezczelnie. Oficjalnie jednak polityk nie kłamie nigdy. On tylko wyraża opinię, ma swoje zdanie, nie rozumie pytania lub wstrzymuje się od komentarza. Najczęściej jednak dużo mówi. Czym więcej tym lepiej, nawet gdy sam sobie zaprzecza. Bo polityk prowadzi politykę, a w niej nawet kłamstwo kłamstwem nie jest. Więc każdy z nas niczym Pyzdra od Kwiczoła słyszy na okrągło bajdurzenia w stylu „co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem”. I nie za bardzo wie o co chodzi. Wie tylko polityk, ale nie zawsze. Czytaj więcej

Polowanie na sukces, czyli radni w dybach

Na kolejnej w tym roku nadzwyczajnej sesji Rady Powiatu Ostródzkiego starosta Wiczkowski forsował przegłosowanie zmian finansów samorządu, tym razem wprowadzając zadanie budowy bloku operacyjnego. Po półtora roku przekonywania, że najlepszym rozwiązaniem byłoby inwestowanie w szpital poprzez Partnerstwo Prywatno-Publiczne, teraz obwieścił wszem i wobec, że najlepszym jest jednak budowanie bloku samodzielnie przy wsparciu miasta. No, a kto z radnych ośmieliłby się nie zagłosować za pomysłem pana starosty to jest przeciw szpitalowi i powiatowi, o staroście nie wspominając. I osoby te należy z imienia i nazwiska wskazać palcem i potępić. O dybach nie wspomniał. Czytaj więcej

Szpital: komu zabrać, komu dać

Już kilka dni po objęciu funkcji przez nowego prezesa laborantki ostródzkiego szpitala usłyszały, że laboratorium zostanie oddane w prywatne ręce. Przynosi straty, a nowy prezes ma sytuację ekonomiczną uzdrowić. Dla nie znającego specyfiki finansowania szpitalnych usług przez NFZ takie stwierdzenie zdaje się być jasne i rzeczowe: koszty są zbyt wysokie a zewnętrzny kontrahent będzie tańszy. Nic bardziej mylnego. Czytaj więcej

Przecież potrafimy…..

„Polacy, nic się nie stało….” Zaśpiew po każdej porażce wcale nie cieszył. Z czasem stał się ironiczno-sarkastycznym z coraz większą domieszką goryczy. Ale nie tym razem. Po odpadnięciu naszych chłopców w ćwierćfinałach Mistrzostw Europy nie było zaśpiewu, była chwila zasmucenia i rozczarowania, bo przecież awans był na wyciągnięcie ręki. Tuż, tuż. I uciekł sprzed nosa. Było rozdrażnienie Krychowiaka – że za mało ofensywnie, Lewandowskiego – że nie przycisnęli, łzy Fabiańskiego – bo mógł wyciągnąć chociaż jednego karnego i zastygła twarz Błaszczykowskiego – gdyby uderzył bardziej zdecydowanie… A przecież chociaż odpadli, to nie przegrali żadnego meczu. Portugalia awansowała, chociaż w regulaminowym czasie nie wygrała żadnego spotkania. Oto, urok piłki nożne„Polacy, stało się, stało…” Po raz pierwszy od bodajże trzydziestu lat nasi piłkarze pokazali, że liczą się w Europie, że mogą wygrać z każdym. Są drużyną, która jeszcze sięgnie po trofea. Stanowią monolit i mają zaplecze. Młodzieżowcy Milik, Kapustka czy Linetty już są w kadrze, a Lewandowski i spółka uruchomili marzenia tysięcy dzieciaków. Wartość umiejętności zawodnika Bajeru wyceniana na 75 milionów euro, czy transfer Krychowiaka za 45 milionów euro do PSG robią wrażenie. Kariera piłkarza z Polski przestała być mrzonką, stała się rzeczywistością i zachęca.

Czytaj więcej