Gospodarze nie mają czasu, czyli o przyzwoitości w tle

 Z zaciekawieniem przeczytałem wywiad z przewodniczącym Rady Powiatu Wojciechem Palińskim w „Naszym Głosie” zatytułowanym „Warto być przyzwoitym”. Szczególnie końcowy fragment, w którym nie widzi on żadnego problemu w łączeniu funkcji przewodniczącego rady i pracy w szpitalnej spółce, a jeżeli ktoś widzi to jego sprawa. Jak stwierdził szpitalem nie zarządza, zajmuje się planowaniem i analizami, bo „na tym się zna i ma w tym kierunku wykształcenie”. Na pytanie jednak, czy planował też zwolnienie ratowników medycznych”, nie odpowiada.

Pominę już fakt, że analizy ekonomiczne i planowanie mają tyle wspólnego z matematyką co pisanie podręcznika z ortografii z umiejętnością składania liter w wyrazy. Ale pal licho liczenie, przewodniczący Paliński już jako specjalista Paliński w ostatnim wydaniu „Gazety Ostródzkiej” wypowiada się jednak w imieniu władz szpitala właśnie w sprawie zwolnień i uważa, że nawet takie (zdaniem wielu mizerne) „oszczędzanie” jest konieczne. „Bo są oddziały mocno niedoinwestowanie (…) jest cała masa sprzętu wysokospecjalistycznego, który nie daje gwarancji świadczenia wysokiej jakości usług”. Jeżeli „nie daje gwarancji” to trzeba może dodać do niego specjalistów z techniki medycznej raczej, niż matematycznej. Tymczasem tych z medycyną związanych się zwalnia (pewnie po analizach), a tych z zarządzania(?), analizowania(?) i planowania(?) się zatrudnia. Też pewnie po analizie konieczności, chociaż nie w szpitalnym gabinecie. I nie szpitalnych konieczności.

Główny Specjalista Paliński nie podaje „Gazecie” żadnego konkretu i unika odpowiedzi o kondycję szpitala, bo musiałby (cytuję) „zrobić naprawdę spory wykład z ekonomii”. Bo „materia jest zawiła i skomplikowana” – dodał. Na ten „spory wykład” właśnie liczyli zaproszeni przez niego radni (i nie zapraszani pracownicy szpitala), którzy przybyli w ubiegły piątek (22 lipca) na spotkanie z prezesem zarządu PZOZ S.A. w Ostródzie – Januszem Bonieckim. Liczyli i się przeliczyli.

Spotkanie miało wyjaśnić niejasności związane z przyszłością ostródzkiego szpitala, zasadnością zwolnień ratowników medycznych (i nie tylko) oraz próbą oddania prywatnej firmie laboratorium. Między innymi. Przybyłym wydawało się, że prezes szpitala będzie miał więcej do powiedzenia niż zastępujący go na sesjach Rady Powiatu starosta, Wyjaśni zwłaszcza owe zawiłości szpitalnej ekonomiki i organizacji.

Tymczasem prezes Boniecki w kilka minut powtórzył ogólniki, którymi już od dłuższego czasu raczy się radnych i lokalne media, po czym stwierdził, że w szpitalu „nic się nie dzieje takiego, co miałoby państwa niepokoić”. „Ja mam – dodał – doprowadzić do tego, by był zysk w szpitalu”. Pytania też zbywał na okrągło, a gdy padły pytania o zależności ekonomiczne podejmowanych decyzji, zdumiał wszystkich stwierdzeniem: „szkoda, że nie wiedziałem, iż państwo będą mnie pytali o finanse, wówczas bym się przygotował”.

Zdumienie wzrosło niepomiernie, gdy przewodniczący Paliński spotkanie nagle przerwał, bo wraz ze swoim szpitalnym szefem śpieszył się już rzekomo na drugie. Na jakie nie objawił, więc złośliwi przebąkiwali, że zbliża się weekend i widocznie prezes śpieszy się do domu. Zapraszający wyszli, na sali pozostali zaproszeni. Żadnej sprawy nie wyjaśniono, pytania pozostały bez odpowiedzi, a części nie zdołano nawet zadać. Nie było też wykładu Głównego Specjalisty Szpitala o „materii zawiłej i skomplikowanej”. Ale spotkanie władza może odnotować i głośno opowiadać o transparentności swoich poczynań oraz konsultacjach. Społecznych zresztą.

Właśnie po to tylko spotkanie to zorganizowano. By dać pozór. By jeszcze trochę piany ze słów ubić. I ukryć własną niekompetencję i brak całościowej wizji rozwoju szpitala. Czy się to tym razem udało? To już inna sprawa.

Między słowami a faktami jest taka różnica jak między opowiadaniem przewodniczącego Rady Powiatu o swej pracy w szpitalu a stanowiskiem, które w tym szpitalu zajmuje. Dziennikarzowi „Naszego Głosu” mówi: „moja praca w żaden sposób nie jest związana z zarządzaniem szpitalem, a przeprowadzaniem analiz, liczeniem i planowaniem”. Tymczasem stanowisko, które pan przewodniczący otrzymał, nosi nazwę dokładnie określającą czym się ma zajmować: Główny Specjalista do spraw Rozwoju, Zarządzania, Marketingu i Promocji.

W następnym wpisie zapraszam do pytań i odpowiedzi, które nie padły i uwag o fachowości, której zabrakło.

Comments

comments