Dziękuję…

Trochę żyję na tym świecie, nic więc dziwnego, że mam wielu znajomych, że z wieloma pracowałem, a że generalnie lubię ludzi, więc wydaje mi się, że przez sporą część znajomych też jestem lubiany. Chociaż prawdziwe relacje międzyludzkie ujawniają się dopiero w sytuacjach kryzysowych. O czym może innym razem. Dziś o osobie, która – moim zdaniem – starała się przynajmniej zawsze być sobą. I twierdzę tak na podstawie wieloletniej znajomości, bardziej służbowej niż towarzyskiej, a przede wszystkim współpracy. Czytaj więcej

Czekanie na erupcję

Dawno nie pisałem, bo dwa zdarzenia, które każdego powinny zmusić do refleksji, mną wstrząsnęły na tyle, że mógłbym użyć zbyt mocnych słów, jakie refleksji nie przystoją. Musiałem ochłonąć. Kim trzeba być, by wejść do świątyni i z zimną krwią strzelać do kobiet i dzieci. Strzelać, by zabić. I kim trzeba być, by takiemu czynowi przyklaskiwać. Odpowiedzcie sobie sami. Człowiekiem? Ktoś powie: tak, człowiekiem, bo w świecie żywych istot tylko człowieka stać na takie okrucieństwo. Zwierze zabija, żeby przeżyć. Człowiek zaś potrafi zabić, dla samego zabijania, a potem jeszcze chwalić się swym czynem opatulonym w jakąś bezsensowną ideę. Bo jeżeli idea prowadzi do morderstw jest w swej istocie bezsensowna. Czytaj więcej