Ku rozwadze (3)

Finał coraz bliżej. Liczba banerów, plakatów i obietnic bije rekordy. Gdyby w nie wierzyć, już jutro mielibyśmy spełnienie marzeń. Byłoby kolorowo. 

Jeden z kandydatów obiecuje, że od razu uda się do Warszawy i przywiezie kasę. Pomoże znajomy minister. Inny zapewnia utworzenie swoistej „rady ocalenia Ostródy” z władz miasta, powiatu i województwa, jeszcze inny proponuje rozwiązanie problemów poprzez dialog i wspólne działanie z innymi samorządami. Bajanie…

Powiedzmy otwarcie. Każdy z samorządów ma własne interesy i najczęściej są one rozbieżne z interesami miasta. Doskonale to widać na…. brudnych ulicach powiatowych w Ostródzie. I po nerwowej reakcji wójta gminy na wspominanie o rozszerzeniu granic miasta. Nie oznacza to, że nie należy prowadzić dialogu, dochodzić do porozumienia w każdej z naszych spraw. Chociażby w finansowaniu infrastruktury miejskiej, z której korzystają mieszkańcy gminy.

Propozycja tworzenia jakichś wspólnych ciał „dialogu i współpracy” świadczy o braku zdecydowania w rozwiązywaniu problemów miasta i  już na etapie kampanii wyborczej usprawiedliwiania niepowodzenia czy odwlekania.

Tak na marginesie. Charakterystyczne w mijającej kadencji było to jak bardzo w sporze z Michalakiem aktywni byli radni zatrudnieni w jednostkach podległych staroście. Nie wyciągając daleko idących wniosków, zastanawiam się jednak nad dylematem, który interes – w przypadku konfliktu interesów – był dla nich ważniejszy? Żaden z kandydatów KWW Brodiuk Włodzimierz takiego dylematu mieć nie będzie.

Wracając zaś do konfliktu interesów zamierzam siąść do rozmów ze starostą i wójtem z gotową propozycją. Ulice powiatowe w mieście muszą być czyste – to zadanie powiatu, a miasto musi objąć granicami tereny zurbanizowane i umożliwiające rozwój. Możemy dyskutować „JAK”, ale nie – „CO”.

Włodzimierz Brodiuk

Ku rozwadze (2)

Siódmego kwietnia wybieramy burmistrza Ostródy. Jestem wśród ośmiu kandydatów.

Postanowiłem wystartować w wyborach, bo mam – jako jedyny!  –  doświadczenie w kierowaniu administracją samorządową. Przez osiem lat byłem starostą ostródzkim i to w sytuacji, gdy opozycję stanowiła połowa radnych powiatowych,  a instytucje samorządowe nie znajdowały się w  najlepszej kondycji. Zwłaszcza szpital, który chciał przejąć – przy wsparciu lokalnych polityków – jeden z miejscowych „biznesmenów”. Zderzyłem się wówczas z naciskami, ale także z próbami przekupstwa, szantażu i realnymi groźbami.

To była dobra lekcja. Zarządzania, współpracy i budowania zaufania, umiejętności rozpoznawania ukrytych intencji i realizacji inwestycji przy mizernych dochodach własnych. I granic ryzyka podejmowania decyzji. I projektowania perspektywicznych działań.

Dziś na listach kandydatów na radnych znajduję nazwiska osób, które naciskały na przekazanie szpitala w prywatne ręce, na sprzedaż za grosze obiektów po „białych koszarach”, były przeciwne budowaniu stacji dializ w ramach partnerstwa prywatno-publicznego. Dlaczego? One wiedzą i ja wiem.

Żałuję jednego. Jako prezes MPEC nie udało mi się zmodernizować ciepłowni miejskiej w drodze partnerstwa prywatno-publicznego. Pozwoliłoby to na zachowanie możliwości kredytowych przedsiębiorstwa do dalszej przebudowy kotłowni i zmniejszenia wzrostu cen ciepła. Koncepcja była gotowa do realizacji, ale nie interesowała także obecnych kandydatów na burmistrza, zajętych wojenką z Michalakiem. A w ciepłowni realizuje się tylko częściowo przygotowaną za mojej prezesury koncepcję.

Szpital z oddziałem zakaźnym i stacją dializ, budynki Centrum Użyteczności Publicznej i Starostwa są dowodem na umiejętność podejmowania przeze mnie zdecydowanych przemyślanych działań. Takiej umiejętności powinno się wymagać od burmistrza Ostródy.

Włodzimierz Brodiuk

Ku rozwadze

Dwa tygodnie do wyborów. Ośmiu kandydatów i każdy apeluje o wybór. A ludzie zastanawiają się dlaczego akurat ten. Dlaczego JA?

Postanowiłem wystartować w wyborach na burmistrza Ostródy, bo wiem że mogę i potrafię poskładać nasze sponiewierane i podzielone miasto, doprowadzone do schyłkowego stanu przez skłócone partyjki i prywatę.

Kilkadziesiąt lat temu tworzyłem nad Drwęcą Platformę Obywatelską. Byłem pełen entuzjazmu, że uczestniczę w czymś nowym, co zmieni nasz kraj i społeczeństwo. Solidarność pękała, radykalizowały się skrajności. Platforma wydawała się najlepiej oddawać europejskiego ducha „Solidarności”. Ale zawiodła. Wcale nie przez rozłam na górze. Zawodziła i padała powoli, tu na dole. W miastach i miasteczkach. W województwach. Także w Ostródzie. Idealizm pozostał w hasłach. Przeważać zaczęła natura opisana przez Reymonta. Prywata budowana kolesiostwem. Uznałem, że nie ma w niej dla mnie miejsca. Odszedłem.

Nie należę do żadnej partii. Bo, chociaż sporo w nich ludzi z wartościowych, to dominują w nich – niestety – karierowicze. A my wyborcy – wierzymy im. Bo komuś trzeba przecież wierzyć. Na kogoś postawić. Bo, tak skonstruowany jest system. Bo kiepski, ale – jak mawiał Churchill – lepszego nie ma. Partie nie zostawiają wolnego miejsca na szczeblu kraju, województwa. Ale czy także w gminie, mieście i powiecie?

Uważam, że przenoszenie do nas partyjnych sporów i napięć jest zwyczajnie szkodliwe. Warto się zastanowić, dlaczego wielu prezydentów i burmistrzów rozwijających się miast porzuciło partyjne barwy.

Włodzimierz Brodiuk