W ubiegły poniedziałek, 22 maja, ośmiu radnych zażądało od przewodniczącego Rady Powiatu Ostródzkiego zwołania sesji nadzwyczajnej Rady w sprawie omówienia aktualnej sytuacji w szpitalu powiatowym. Zgodnie z ustawą o samorządzie powiatowym (art.15.7.) na wniosek zarządu lub co najmniej 1/4 ustawowego składu rady powiatu przewodniczący obowiązany jest zwołać sesję na dzień przypadający w ciągu 7 dni od dnia złożenia wniosku. Do wniosku dołączono porządek obrad sesji, co wyczerpywało wszelkie warunki konieczności zwołania sesji.
Miesiąc: maj 2017
Przeciw złym językom piszę
Nad pięknym jeziorem, do którego rzeczka wpada, rozpościera się Gród z siedzibą bojara Wiczko zwanego. Wasale wybrali go na Stolec ten, bo albo ich krewniaków, albo ich samych na mniejszych stolcach posadowił, albo też w dobra obiecał ich obdarować, a gospodarstwa ich w szczególności. Dla utrzymania zaś drużyny wasalów w zwartości, wroga w postaci wolnych gospodarzy ustanowił, zwłaszcza w jednego z nich stale broń wymierzył, gdyż to on Stolec, dziś Wiczki, ongiś zajmował. Dla bezpieczeństwa wzajemnego i władzy utrzymania zawarł też przymierze z bojarami lenn sąsiednich, a nadto sam stał się lennikiem marszałka całej krainy Wielkich Jezior. Czytaj więcej
No to sobie pogadali…
Mimo prób storpedowania doszło jednak we wtorek do spotkania związkowców z „Solidarności” i lekarzy z prezesem PZOZ Bonieckim i starostą ostródzkim Wiczkowskim. Obaj panowie ugięli się pod coraz większą presją społeczną. Przynajmniej chwilowo. Są pod ścianą i próbują się spod tej ściany wyśliznąć.
„Gazeta Ostródzka” opisała spotkanie tonem uspokajającym: „padło wiele zarzutów, ale też deklaracja rozmów„. Całkiem odmienne zabrzmiała zamieszczona na FB ocena jednej z uczestniczek: „Szkoda , że Was nie było. Rozmowy trwają i we czwartek odbędzie się spotkanie Lekarzy ze starostą i prezesem. Co z tego wyniknie, nie wiadomo , bo muszę Wam powiedzieć , że zarówno starosta jak i prezes są ogromnie butni i niegrzeczni z brakiem szacunku do człowieka. Czuli się pewni siebie z ironicznymi uśmieszkami i czuli się jak ryba w wodzie. Odniosłam wrażenie skierowane do nas zebranych , że mówcie, mówcie , a my swoje i tak zrobimy według naszego planu. Jestem zniesmaczona ich zachowaniem , złymi planami co do pracy lekarzy , kadry medycznej i istnienia Szpitala. Smutne.”
Władza kosztem pacjentów
Recepta na degradację szpitala jest prosta: zwolnić specjalistów, zatrudnić byle kolesiów. Ale najpierw na szefa postawić kogoś, kto potraktuje posadę jako pracę przejściową i zgodzi się wykonać „brudną” robotę. Ręce decydenta pozostaną – pozornie – czyste. Czy tak się dzieje z ostródzkim szpitalem? Ostatnie półtora roku wskazywałoby na to, ze właśnie taki scenariusz jest realizowany. Zatrudniono prezesa, który przyszedł do Ostródy, bo aktualnie nie miał żadnej propozycji. A prezes w okresie półtora roku zwolnił czterech specjalistów lekarzy, zdegradował dwoje kierowników, wypowiedział pracę ośmiu innym specjalistom. Na zwolnione miejsca zatrudnił kilku „poleconych” i stworzył stanowisko dla przewodniczącego Rady oraz doradcy „bez przydziału”. W tym ostatnim przypadku, przypadku pana Grzegorza G. – dochodzenie prowadzi prokurator.
Czy wierzyć kłamcom?
To podstawowy dylemat, przed którym stoją dziś lekarze, pielęgniarki i związki zawodowe ostródzkiego szpitala. Mobilizacja załogi i opinii społecznej spowodowała, że pycha i buta władców powiatu ostródzkiego i prezesa szpitala nieco osiadła. W czwartek, 11 maja, tydzień po wstrzymaniu przyjęć nowych pacjentów na Oddział Urazowo-Ortopedyczny, pan prezes zgodził się przywrócić do pracy dwóch zwolnionych lekarzy, pod warunkiem, że oddział wróci do świadczenia pełnych usług. I zaprzestania protestów. Władza, której stołeczki zaczynają w cztery litery zbyt mocno przygrzewać, godzi się spełnić jeden postulat. Po to by odzyskać spokój. A co z pozostałymi? Pozostałe grożą rozpadem politycznej układanki w powiecie i mieście, więc wymusić ich spełnienie łatwo nie będzie. A to oznacza, że do zapewnienia szpitalowi normalnego funkcjonowania droga jeszcze daleka. Wyznaczają ją warunki postawione przez „Solidarność”.
Wokół starosty kręci się, kręci się….
Pomyliłem się. Biję się w piersi, walę w klawisze i odszczekuję: Prezes Boniecki nie leżakował. Przynajmniej nie na gorących wyspach. W ostatni czwartek, gdy ordynator Wiśniewski zmuszony był wstrzymać planowane przyjęcia pacjentów na Oddział Urazowo-Ortopedyczny ostródzkiego szpitala, szef tego szpitala był widziany w Pomorskim Urzędzie Marszałkowskim, gdzie akurat rozstrzyga się obsada stołka stanowiska dyrektora Wydziału Zdrowia. Więc nie leżakował. I chyba nie przestraszy się pogróżek starosty Wiczkowskiego, który ogłosił przed kamerami, że sytuację w szpitalu „wyjaśni i konsekwencje wyciągnie”. Czytaj więcej
Prezes leżakuje, specjalista kpi, a starosta zbawia
„Protestują, bo … chcą pracować” – kto by się spodziewał, że sformułowanie z czasów wczesnego dziewiętnastowiecznego kapitalizmu opisze sytuację z XXI wieku. A jednak. W powiecie ostródzkim, gdzie prywata i dyletantyzm kolesi króluje, a olewanie „nie-swoich” jest na porządku dziennym, wszystkiego można się spodziewać. Nawet olewania pacjentów szpitala. Zresztą nie po raz pierwszy. Nie tak dawno próbowano pozbyć się laboratorium i radiologii, wcześniej zamknąć dwa oddziały szpitalne, dziś uniemożliwia się funkcjonowanie tylko jednemu. W obu przypadkach starosta, niczym Piłat, umywa ręce, ba, próbuje postawić się w roli zbawiciela.