No to sobie pogadali…

Mimo prób storpedowania doszło jednak we wtorek do spotkania związkowców z „Solidarności” i lekarzy z prezesem PZOZ Bonieckim i starostą ostródzkim Wiczkowskim. Obaj panowie ugięli się pod coraz większą presją społeczną. Przynajmniej chwilowo. Są pod ścianą i próbują się spod tej ściany wyśliznąć.

„Gazeta Ostródzka” opisała spotkanie tonem uspokajającym: „padło wiele zarzutów, ale też deklaracja rozmów„. Całkiem odmienne zabrzmiała zamieszczona na FB ocena jednej z uczestniczek: „Szkoda , że Was nie było. Rozmowy trwają i we czwartek odbędzie się spotkanie Lekarzy ze starostą i prezesem. Co z tego wyniknie, nie wiadomo , bo muszę Wam powiedzieć , że zarówno starosta jak i prezes są ogromnie butni i niegrzeczni z brakiem szacunku do człowieka. Czuli się pewni siebie z ironicznymi uśmieszkami i czuli się jak ryba w wodzie. Odniosłam wrażenie skierowane do nas zebranych , że mówcie, mówcie , a my swoje i tak zrobimy według naszego planu. Jestem zniesmaczona ich zachowaniem , złymi planami co do pracy lekarzy , kadry medycznej i istnienia Szpitala. Smutne.”

Inny z uczestników tak odebrał ponad dwugodzinne rozmowy: „Od starosty i prezesa biła buta i brak szacunku dla człowieka. Uderzało brak jakiegokolwiek merytorycznego przygotowania. Starosta operował liczbami wyrwanymi z kontekstu. Uciekał od tematu, nie odpowiedział na żadne pytanie.”

Starosta Wiczkowski nie przyjął od szefowej zakładowej „Solidarności” stawianych przez związkowców postulaty, bo „nie jest biurem podawczym„. Zarzuty pod adresem zarządzania szpitalem, polityki kadrowej i prezesa zbywał ogólnikami i ironicznym uśmieszkiem. Jego odnoszenie do obecnych kobiet spotkało się z oburzeniem, które zostało wprost wyrażone.

Kolejne spotkanie w czwartek. Tylko z lekarzami. Prezes już sprzedał prasie, że cofnął wypowiedzenia obu zwolnionym lekarzom. Podczas, gdy w rzeczywistości prezes wypowiedział kontrakty, a wypowiedzenia kontraktów cofnąć się nie da. Można podpisać nowe. A staroście i prezesowi nikt już nie wierzy. Teraz wszyscy lekarze chcą aneksów uniemożliwiających wypowiedzenia kontraktów w tej kadencji samorządu. Chcą mieć pewność, że po uspokojeniu sytuacji panowie Wiczkowski i Boniecki nie wrócą do realizacji swego scenariusza. Tym bardziej, że uspokajającym słowom nie towarzyszy żadne działania. Na stronie szpitala nadal figuruje ogłoszenie z ofertami pracy dla specjalistów ortopedów.

Wtorkowe spotkanie ujawniło ostatecznie, kto w szpitalu decyzje podejmuje i za sznurki pociąga. Można wnioskować, że główny decydent, starosta Wiczkowski, potraktował je jako rozeznanie nastrojów w szpitalu. Ma co prawda w nim swego chorującego zastępcę, ale ten dostarczył mu informacji, które zebrani określili mianem „kłamstwa”. Na co zresztą pan starosta nie zareagował. Teraz już chyba wie, że ma do czynienia z ludźmi zdeterminowanymi, którzy chcą pracować, ale na warunkach, które pracować pozwolą. Jeszcze może nie wie, że coraz bardziej zdenerwowani są też pacjenci. I teraz będzie główkował na jakie ustępstwa pójść. Na jakie ustępstwa pójść może, bez zagrożenia własnej pozycji.

„Solidarność” tymczasem stawia postulaty, które mają radykalnie zmienić sytuację w szpitalu i wokół niego, a które są groźne dla trwałości koalicji kolesiów z Rady Powiatowej. Podstawowym jest odwołanie prezesa szpitala i Rady Nadzorczej. Kolejnym zlikwidowanie zbędnych etatów administracyjnych, ze stołkiem obsadzonym przez przewodniczącego Rady Palińskiego.

W.B.

Comments

comments