Emocje, nadużycia i kłamstwa (2)

Po ostatnim tekście posypały się na mnie ze strony członków komitetu referendalnego pomyje, a jeszcze nie zakończyłem refleksji nad innymi zarzutami, które siódemka ta sformułowała, a które zbieżne są z wcześniejszymi zarzutami wobec Michalaka radnych miejskich. Oberwałem za to, że istnieję. Tak ogólnie można opisać „sympatyczne” głosy, kierowane pod moim adresem, głównie ze Zwierzewa  i Białegostoku, chociaż w sprawie Ostródy.

Do hejtu i jawnych, albo zakamuflowanych obelg, spowodowanych moją publiczną działalnością jestem przyzwyczajony. Bo jakoś tak komuś na odcisk ciągle następuję. Jako starosta, nie pobratałem się z grupami interesów w naszym kochanym mieście, nie załatwiałem próśb i żądań wyraźnie interesownych. Jako radny krytykowałem ostro, ale konkretnie. W oparciu o fakty, a nie widzi-mi-się i ogólniki, co charakteryzuje dziś krytykantów burmistrza Ostródy.

Dysponuję pokaźnym archiwum kierowanych na mnie pomyj, w postaci  różnych paszkwilanckich ulotek
i gazetek,  screenów internetowych Jasiów Wędrowniczków, Misiów Polarnych, Hrywien i innych hejterów. Wiem kim są. Byłem kilkakrotnie oskarżany o czyny, których nie popełniłem, co sądy wszystkim moim oskarżycielom udowadniały. Jedyny „sukces” odniósł pan Wiczkowski, który kazał z internetowej dokumentacji portalu starostwa usunąć dokonania ostródzkiego samorządu powiatowego w latach
2006 – 2014, kiedy tym samorządem kierowałem.
Ponoć za dużo było tam moich zdjęć. Może. Ale też
trudno dziś porównać czy Wiczkowski pod tym względem wszelkich rekordów nie pobił.

Przejdźmy do referendalnych wymysłów.
Jednym z bardzo nagłaśnianych jest zarzut nepotyzmu. Michalaka trzeba odwołać, bo zatrudnia swoją rodzinę i krewnych. Koresponduje z nim drugi zarzut, że zatrudnia także swoich kolesiów. Do tego ci „kolesie” nic nie umieją. Pierwszy zarzut jest czystej wody kłamstwem. Bowiem oparty jest na zatrudnieniu tylko jednej osoby, do tego wówczas dopiero przyszłej krewnej – przyszłej synowej. Dziś synowa pracuje nie w urzędzie miejskim, ale kancelarii prawniczej. I tyle, ale pomówienie pozostało.

Drugi zarzut jest bardziej rozbudowany i pozornie ma jakieś uzasadnienie. Po objęciu stanowiska nowy burmistrz dokonał bowiem zmian personalnych w spółkach, zwolnił też kilka osób w administracji. Postąpił dokładnie tak samo jak jego poprzednicy, o czym na przykład pan Graczyk, który został zwolniony przez pana Najmowicza  z funkcji prezesa Żeglugi, wie na własnym przykładzie. Różnica polega na tym, że Michalak wprowadził zasadę konkursów i własnych kandydatów na prezesów nie zgłaszał. Zmienił też sposób zatrudnienia. Zamiast umów o pracę z trzymiesięcznym wypowiedzeniem i odprawami rocznymi, wprowadził kontrakty z trzymiesięczną odprawą. Co oznacza mniejsze koszty zmiany na tych stanowiskach, a wszyscy dobrze pamiętamy jak kosztowne było odwołanie prezesa MABK. Pomijając już koszty jego wcześniejszych działań.

Ciekawe, że ogólnikowy zarzut o „fatalnej” polityce kadrowej, personifikuje tylko jedno stanowisko: prezesa MPEC. Podczas sesji Rady Miejskiej, poświęconej funkcjonowaniu tego przedsiębiorstwa, radnych nie interesowały problemy MPEC, tylko jej prezes, czyli ja. Może czułbym się zaszczycony, gdyby nie jad, którym oblewano mnie ze wszystkich stron. Dowiedziałem się, że nie mam żadnych kompetencji, żadnej wiedzy, nic nie umiem.  Zastanawiałem się, która z tych osób stwierdzi, że dopiero się urodziłem i wszystkiego się muszę nauczyć. Prym w dociekaniu mojej „niewiedzy” wiedli zwłaszcza byli moi podwładni ze struktur starostwa, z byłym kierowcą starosty na czele. Nikt nie wspominał, że stanowisko w MPEC objąłem w wyniku konkursu i nikt nie pytał o to obecnego na sali pracownika spółki i członka Rady Nadzorczej, która konkurs przeprowadziła. Bo i po co? Mogłoby się okazać, że ich wywody były jałowe.

Tak więc nepotyzm zarzucić może Michalakowi tylko ktoś kto nie wie co to pojęcie oznacza. A jego „fatalna polityka personalna” sprowadza się do uznania wyników konkursu i decyzji Rady Nadzorczej. A to wzburzyło kilku radnych i polityków, zwłaszcza tych, którzy „życzliwie” radzili burmistrzowi, by nie pozwolił  Brodiukowi na znalezienie w strukturach miasta jakiejkolwiek pracy, bo będzie miał problemy. I fakt, burmistrz mógł nie zaakceptować wyniku konkursu w MPEC. Mógł spełnić „życzenia”. Jeden kłopot by odpadł. A dodatkowo przecież obiecywał, że „postawi na młodych”. Fakt, do konkursu stanęło dwóch równolatków, młodych może duchem, ale nie wiekiem, a młodzi jakoś nie podjęli tego trudu. Na przykład Jacek Nosewicz z Komitetu Referendalnego, który zarzuty stawia. Czy jego kolega z doświadczeniem zdobytym  w urzędzie wójta Fijasa. Albo znakomity znawca tego co Ostródzie potrzeba – były dziennikarz Kłokocki. Przecież nikt im nie bronił, nie zakazywał.

Burmistrz Michalak ma naprawdę kłopot. Nie słucha „dobrych rad”. I nawet jak zatrudnił  młodego, choć już z doświadczeniem, Karola Dudę, by rozwijać komunikację społeczną, to aprobaty nie uzyskał, a na pracownika posypały się równie „życzliwe” słowa. Bo przecież nie o to chodzi, by cokolwiek aprobować.
A o co?

Cdn.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments