Emocje, nadużycia i kłamstwa

Co się dzieje, gdy w dyskusji emocje w kąt rozum odeślą? Proste, rozmowa zamienia się w kłótnię, kłótnia w wojnę i nikt już nie wie o co naprawdę chodzi. Do porozumienia dojdzie, gdy odwrócimy sytuację i zgasimy emocje, co – przyznajmy – trudnym jest i raczej długotrwałym procesem. I wymaga dobrej woli. Wszystkich. Tyle, że woli takiej nie ma, gdy emocje wykorzystuje się celowo, gdy argumentów zbywa, a także gdy wiedza w realizacji zamiaru przeszkadza. Rozbudzeniu emocji najlepiej sprzyjają pomówienia.

Przykładem służą wszystkie nasze partie z wiodącą obecnie na czele. Ale nie trzeba daleko sięgać. Wystarczy obejrzeć sesje Rady Miejskiej w Ostródzie i posłuchać wypowiedzi radnych, którzy starają się przy każdej okazji podważać zaufanie do burmistrza, stawiać wprost zarzuty  w kwestiach wywołanych przez jego poprzednika i popisując się własną „mądrością” pomawiać swego przeciwnika – a może wroga – o brak wiedzy i umiejętności w zarządzaniu miastem.

Interesujące przez kogo i wobec kogo budowana jest ta „ostródzka fantasmorgana”? Przyjrzyjmy się kto jest najbardziej aktywny w tworzeniu samorządowych emocji. Nie będę wskazywał palcem. Ten, kogo interesuje miejska polityka, ten wie. I teraz warto przyjrzeć się co ci radni osiągnęli, co dokonali. I dlaczego ich osiągnięcia są tak mizerne. Bo od razu też widać, że ci, którzy coś osiągnęli, nawet gdy krytykują, czynią to nie używając języka agresji, starają się dostrzegać rację swego adwersarza.

Celem jest facet, który osiągnął sukces. I to nie tylko indywidualny. Zbudował od zera szkołę, do której garnie się młodzież, stworzył warunki, by ta młodzież osiągała sukcesy, a jej osiągnięcia przekraczały lokalne granice. Dlatego wygrał wybory na burmistrza. Ludzie chcieli nowej twarzy, zamiast kolejnego partyjnego gminnego kacyka. Mieli dość wzajemnych powiązań osób, którzy dla „maluczkich” odgrywali komedię sporów i rywalizacji. Najlepiej prawdziwości tego twierdzenia dowodzi wspólny dziś atak na Michalaka  „działaczy” zwalczających się formalnie partii:  PiS – z jednej strony,  PO i PSL – z drugiej. A co ciekawsze także lewicy, która jako ugrupowanie nic nie zyska. Co nie oznacza, że nie liczą na ubicie prywatnego interesu organizujący referendum sympatycy lewicy. Bo o dziwo to oni wydają się być – obok części radnych – najaktywniejsi.

Półtora roku temu Ostródzianie mieli dość partyjnych układów. Michalak wygrał przy największej od lat frekwencji. Trzy miesiące po wyborach partyjniacy różnych opcji zwarli szeregi i doprowadzili do referendum, które jest próbą pozbycia się „głównej przeszkody” dla ich interesów. Przy okazji też interesów partyjnych. Oficjalnie nikt z nich referendum nie organizuje. Nawet nie wspiera. I to przy każdej okazji powtarzają. Ale tylko naiwny w to uwierzyć może.

Rozpowszechniane dziś w ulotkach zarzuty wobec Michalaka pochodzą wprost z sesji miejskiej rady, a także oświadczeń wójta Fijasa. Przytacza je bez żadnej refleksji przewodniczący regionalnej „Solidarności”, starosta ostródzki i minister w rządzie PiS. Tymczasem przypominają one rzeczywistość z radzieckiego dowcipu. Nikitę skazano, bo był w kradzież roweru zamieszany. Bez znaczenia było czy to on ukradł, czy jemu rower ukradziono. Był zamieszany. Koniec, kropka.

Michalak był i pozostał przedsiębiorcą. Nie jest politykiem. Nie potrafi się układać, a miasto traktuje jak przedsiębiorstwo. To zaleta i wada. Gdyby się z przegranymi w wyborach ułożył, mógłby dziś spać spokojnie. Ale się nie ułożył, nie związał się  z żadną z grup radnych. Nie kupił głosów posadami. Nie zatrudnił krewnych i żon radnych. Nie skorzystał z wzorca umacniania władzy stosowanego w powiecie ostródzkim. Wreszcie nie usadowił w radach nadzorczych. Przecież mógł. Tyle, że przestałby być niezależny. Wszedłby w buty swych poprzedników. O, ironio, ale to wcale zarzutom o nepotyzm czy kolesiostwo nie zapobiegło. Cóż z tego, że kłamliwym? Za to chwytliwym. W narodzie tkwi przekonanie, że okazja czyni złodzieja, a grabie tylko do siebie grabią. To smutne, ale szybciej dziś ludzie wierzą w czyjeś szalbierstwo niż uczciwość. I na tym opiera się całe referendalne kłamstwo.

Skuteczna propaganda opiera się na powtarzaniu. Bo ponoć kłamstwo po wielokroć powtarzane staje się prawdą. Nikt nic nie analizuje, każdy powtarza co zasłyszał. Niczym papuga. I plotka się roznosi. Czym bardziej sensacyjna tym szybciej. A wystarczy chwila zastanowienia i refleksji. Wystarczy dziecinne pytanie: dlaczego? Można też zapytać doroślej: jaki ma ktoś w tym interes? I szybko okaże się, że pies pogrzebany jest w całkiem w innym miejscy niż nam wskazują.

Pierwsze kłamstwo referendalne: Michalak nie chce współpracować z radnymi i sąsiednimi samorządami, czyli gminą Ostróda i powiatem. Darujmy sobie radnych, bo równie dobrze można dowodzić, że to właśnie radni nie chcą współpracować. Pomyliły im się role radnego i burmistrza. Nie oznacza to, że na tym polu Michalak nie popełnia błędów. Popełnia i chociaż w części usprawiedliwia go wywierana na nim przy każdej okazji presja, to jednak okazje do ataków daje. Nie uwzględnia złej woli.

Czystym nadużyciem jest obarczanie burmistrza Ostródy za próbę uporządkowania kosztów komunikacji na terenie gminy. Pisałem już o tym. Więc teraz tylko o interesach. Interesem gminy, której zadłużenie rośnie, było dopłacanie jak najmniej. Interesem miasta, którego budżet też jest napięty, było niedopłacanie. Efekt: Michalak doprowadził do tego, że gmina dopłaca do rzeczywistych kosztów usługi komunikacyjnej miasta, a wójt uzyskał „oszczędność”  ograniczając ilość linii i liczbę kursów. Mniej kursów, mniejszy koszt, ale też mniej połączeń z miastem.

Normalna obrona własnych interesów – gminy i miasta – została wykorzystana przez radnych miejskich do absurdalnego ataku na burmistrza, a panowie wójt i starosta podgrzewali atmosferę. Wykreowano aferę. I dziś nadal fałsz ten się nagłaśnia, a na jednym portalu wyczytałem nawet, że dogadano się dzięki…. pracownikom Morlin. Z całym szacunkiem dla nich: dogadano się, bo wójt zgodził się zapłacić rzeczywiste stawki tzw. wozokilometra. Gmina płaci miastu nie 5 zł – jak żądał wójt Fijas wraz z radnymi miasta !!! – tylko 7 złotych 35 groszy za kilometr.
I najważniejsze: mieszkaniec Ostródy nie dopłaca do gminy.

Ale kłamstwa o braku współpracy nadal są powtarzane. A żaden radny miejski nie uderzył się w piersi za wspieranie interesu gminy.
Za tydzień o innych pomówieniach.

Cdn.

 Włodzimierz Brodiuk

 

Comments

comments