Zapomniane obietnice

Kukiz – całkiem niezły ongiś piosenkarz, ksywa polityczna (sam ją zapodał) „Szmata” – dostał na konwencji PiS potężne brawa za nazwanie Kaczyńskiego „jedynym politykiem, który w pełni zrealizował swe obietnice”. Bijący Prezesowi Ukłony zapomniał, że prezes sam się przyznał do porażki z obietnicą 100 tysięcy mieszkań. Nie udało się, uderzał się w wątłą pierś także Morawiecki, partia nie była w stanie pokonać budowlanego marazmu i obstrukcji samorządów. Gdzieś tam w domyśle tkwiła niewypowiedziana „wina Tuska”.

Wracając jednak do obietnic, to niestety Kaczyńskiemu i jego kompanii najlepiej wychodziło – jak wskazują niezależni ekonomiści, politolodzy i publicyści – jedynie to co łatwe. Znaczy niszczenie i rozdawanie kasy. To ostatnie, głównie na poczet zadłużenia kraju i skazywania przyszłych pokoleń na zaciskanie pasa, jako że długi -a tych jest już dziś powyżej 1,5 biliona – trzeba będzie pospłacać.

Wszędzie tam, gdzie obietnica wiązała się z koniecznością myślenia koncepcyjnego, opracowania programu i fachowej realizacji PiS ponosił klęskę za klęską. Ta diagnoza nie dotyczy oczywiście udanego programu „rodzina na swoim”, nie ogłoszonego, ale  w pełni zrealizowanego. Po części sukces rodzinno-koleżeński skazywał na  porażkę inne obietnice, z których większość nie weszła  w fazę programowania. Obsadzenie na urzędniczych posadach i w spółkach „swoich” wymagało bowiem usunięcia z nich wykwalifikowanych fachowców, w efekcie nawet dobre pomysły trafiały na jałowy mechanizm realizacyjny.

Skutkiem degradacji prokuratury do roli realizatora polityki partii był drugi sukces rodzinno-koleżeński „chapanie ile się da” i bezkarność. To „ile się dało” okaże się po ewentualnym przywróceniu właściwej roli prokuratury  i wznowieniu umorzonych dochodzeń, co nastąpić może wyłącznie po odsunięciu Zjednoczonej Prawicy od władzy.

Przy każdej okazji politycy PiS przytaczają przykład 500+ (teraz 800+) jako sztandarowy sukces programowy, bo rzeczywiście wielu rodzinom poprawił standard życia. Spora jednak część rodzin dostaje z budżetu państwa kieszonkowe dla pociech na dodatkowe gadżety. Efekt byłby na pewno lepszy, gdyby wzmocniono kadrowo, finansowo i prawnie samorządowe służby socjalne, które mają najlepsze rozeznanie co do potrzeb socjalnej pomocy i rodzaju tej pomocy. Ale wizja państwa PiS zakłada daleko idącą centralizację, a wspomniane rozwiązanie wzmacniałoby samorządy. Podobnie zresztą jest z innymi programami socjalnymi. Na przykład z „maluchem+. Nazwa może mylić, bo rzecz raczej w żłobku+, czyli dofinansowaniu (w większości ze środków unijnych) zwiększenia miejsc w żłobkach. Dzięki temu programowi powstało (finansowane przez trzy lata) ponad 90 tys. miejsc, co należy uznać za sukces.

Tam jednak, gdzie „myśl twórcza sprzyja dziełu” partia Kaczyńskiego praktycznie niczego nie zdziałała. Obok klapy „mieszkania+” i elektrowni w Ostrołęce (2 miliardy w błoto), sztandarowa porażka to polskie samochody elektryczne. Już w 2025 roku po polskich drogach miało jeździć milion „elektryków”. Póki co wycięto pod Jaworznem 180 z 1200 ha lasu. W 2020 roku zaprezentowano studyjny model. A rok później zlecono….. włoskiej firmie zaprojektowanie nadwozia na nowo. Teraz okazuje się, że polska Izera, jeżeli będzie, to produkcji…..  chińskiej. Na ten pomysł poszło już kilka miliardów złotych. Kosztów dewastacji środowiska nikt nie liczy.

W 2016 Morawiecki ogłosił plan Luxtorpeda 2,0, budowy polskiego pociągu dużych prędkości. Nic z tego nie wyszło, podobnie jak z budowy polskiego promu.  Tymczasem nowosądecki Newag, bez rozgłosu, zwiększył prędkość budowanej od 2012 roku lokomotywy Griffin do 200 km/h.

A kto pamięta ogłoszony w 2017 przez Kaczyńskiego program odbudowy kilkudziesięciu zamków z czasów Kazimierza Wielkiego? Miał on uzasadniać powołanie Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków. Żadnego zamku nie odbudowano, fundusz jest bo jest, a – jak stwierdził NIK – rośnie „zagrożenie nieodwracalnej degradacji wielu zabytków”.

Z uśmiechem politowania można było przyjąć kolejną obietnicę PiS – wielką hollywoodzką produkcję „pokazująca prawdę” o polskiej martyrologii i bohaterstwie. Polska Fundacja Narodowa (kolejny fundusz specjalny) wydała kilkaset tysięcy na stypendia dla ośmiu scenarzystów i 1,5 mln złotych dla hollywoodzkiej agencji, która wyprodukowała dwa spoty z Melem Gibsonem. I to wszystko.

Zadowolenie  wywołała natomiast inna obietnica PiS: zwiększenie ochrony i liczby parków narodowych. Ostatni park powstał w Polsce w 2001 roku, a aktualna władza raczej wspierała wycinkę lasów. Jednak racje mieli sceptycy. Obietnica szybko poszła do kosza. W kolejnych wersjach Polskiego Ładu zapisano już tylko”usprawnienie działania parków”, co oznaczało w praktyce ich uszczuplenie (fragment Świętokrzyskiego PN oddano zakonnikom) i zwiększenie możliwości wycinki drzewostanu.

Można się licytować, które z zobowiązań PiS przyniosło najwięcej szkód i problemów. Ale w gronie tym na pewno znajduje się – hasło z kampanii wyborczej 2015 roku – „usprawnienie” sądownictwa. Pod takim pozorem rozpoczęto niszczenie prawa i sądownictwa. A jak „usprawniono”? Zacytuję portal OKOpress, które problem przeanalizowało faktograficznie. „Statystyki są miażdżące dla Prawa i Sprawiedliwości wraz z Suwerenną Polską. Od 2015 do 2022 roku średni czas rozpatrywania spraw w sądach rejonowych wydłużył się z 4,1 miesiąca do 5,5 miesięcy, po drodze (w 2021 roku) osiągając aż ponad 7 miesięcy. Odsetek spraw rozpatrywanych dłużej niż rok wzrósł z 6 procent w 2015 roku do aż 14 procent w 2021 roku.” I trend ten się nie zmienia. W Sądzie Okręgowym w Warszawie na pierwszą rozprawę czeka się nawet 2 lata!

To tylko kilka z przypadkowo wybranych nie zrealizowanych obietnic PiS, które skrywa przed swymi wyborcami, powtarzając, że „zawsze spełnia swe zobowiązania”. Niestety, politycy Zjednoczonej Prawicy zwyczajnie kłamią. A dziś kilka z  zapomnianych obietnic (np. rewitalizację wielkiej płyty i stażowe emerytury) oferują wyborcom ponownie. Odgrzewają stare kotlety. I liczą, że wyborcy to kupią. I się nie mylą!

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments