Rzecz o kieszeni i przeszkodach

Pisze do mnie znajomy o jednym portalu: …. bzdury piszą i usuwają moje komentarze – odnieś się do tego na swoim profilu, bo hejt narasta ….. . Nazwy nie wymienię, hejterów nie promuję, a nadto ten proceder nie dotyczy tylko jednego portalu. Jesteśmy zarzucani hejtem, który coraz trudniej rozróżnić od prawdziwych informacji.

Za hejt można by uznać na przykład, że w jakiejś spółce kontrolowanej przez Błaszczaka członkowie Rady Nadzorczej kasują po 87 tysięcy złotych za 4 dni pracy. Ale media podają konkretne nazwiska w konkretnej spółce. A z drugiej strony, gdy jakiś wójt czy starosta przypisuje sobie imprezę finansowaną przez inny samorząd, to wydawałoby się pewna informacja staje się hejtem. Bo hejt to nie tylko inwektywy, które natychmiast go ujawniają, ale przede wszystkim rozpowszechnianie fałszywych informacji, półprawd i przeinaczeń. Zwłaszcza w Internecie.

W Ostródzie hejt skupił się głównie na burmistrzu i instytucjach mu podległych i związany jest z walką o władzę. Właściwie wszystko co się w mieście robi nie jest dobre. Ani dla miasta ani dla jego mieszkańców. Aż się dziwię, że miasto jeszcze funkcjonuje. Chociaż – według hejtu – dziwić się nie powinienem, bo miasto nie rozlatuje się wyłącznie dzięki radnym. Bo tylko oni mają „pomysła” dobre, a burmistrz jedynie przeszkadza.

Hejt dotyka także mnie i mam go w głębokim poważaniu. Nie mogę jednak milczeć, gdy w rozgrywce politycznej wykorzystuje się i zniekształca rzeczywiste problemy naszego miasta. I nie tylko naszego. Takim problemem, zwłaszcza dotykającym bezpośrednio mieszkańców bloków wielorodzinnych są rosnące koszty ogrzewania. Co gorsza wszystko wskazuje, że nie tak łatwo będzie ten wzrost zahamować.

Zdecydowana większość ciepłowni miejskich wytwarza energię cieplną ze spalania węgla (miału).  Także nasza. Przez lata mieliśmy do czynienia ze wzrostem cen polskiego węgla. Broniąc się przed tym ciepłownie kupowały tańszy, i jakościowo lepszy, węgiel rosyjski, głównie syberyjski. Jego cena rosła wolniej, dopóki na ten towar nie otworzył się rynek chiński. Jeszcze w marcu na przetargach negocjowaliśmy zakup po 236 zł za tonę, dziś cena rosyjskiego węgla przekracza 400 złotych, a importerzy zrywają wcześniejsze uzgodnienia, godząc się na kary.

Ale to nie koniec. Istotnym instrumentem ograniczania emisji gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej stały się uprawnienia do emisji tych gazów. Obarczają one każdego wytwórcę energii, każdej energii. W założeniu, jako że w praktyce, koniecznością ich zakupu nie są obciążone np. ciepłownie komunalne o mocy do 20 MW, czyli na przykład w Morągu czy Olsztynku. Odbiorców ciepła w takich miejscowościach dotknie więc głównie wzrost cen węgla. A tymczasem to zakup uprawnień stał się dziś głównym czynnikiem wzrostu cen ogrzewania. Ceny uprawnień wzrosły w okresie trzech lat  blisko dziesięciokrotnie, a tylko w tym roku skoczyły z 32 euro w styczniu do ponad 60 euro we wrześniu.

O znaczeniu kosztów zakupów uprawnień (EUA) niech świadczy fakt, że tylko w tym roku MPEC Ostróda wyda na ten cel około 8,5 miliona złotych netto. Dla porównania w okresie siedmiu miesięcy przychód ze sprzedaży energii cieplnej nie przekroczył 12 milionów złotych. Na wzroście cen zyskuje rząd. W tym roku do budżetu państwa wpłynęło z tego tytułu już ponad 14 miliardów złotych. Na ostatniej aukcji (25 sierpnia) Polska sprzedała ponad 1,3 mln uprawnień po 56,63 euro, dwa razy drożej niż rok temu. Rząd zamiast sprzedawać EUA na giełdzie mógłby wspomóc firmy energetyczne i ograniczać wzrost kosztów ogrzewania i cen prądu, wybiera jednak opcję przepływu pieniędzy z kieszeni jednego obywatela do kieszeni drugiego. Często są to kieszenie tych samych obywateli. 

Ucieczką od wzrostu kosztów ogrzewania jest rezygnacja z węgla. Już w ubiegłej kadencji samorządu w Ostródzie podjęto takie działania. Postanowiono zastąpić produkcję ciepła z kotłów węglowych  dwoma silnikami gazowymi, które przy okazji produkują  prąd. Kogeneracja zapowiadała się jako hit. Tyle, że hit okazał się niewypałem. Relacja cen powoduje, że dziś wpływy ze sprzedaży energii elektrycznej nie pokrywają kosztów produkcji. Jednocześnie kogeneracja, mimo zerowej praktycznie emisji gazów cieplarnianych, nadal  obciążana jest obowiązkiem wykupu coraz droższych uprawnień.

Najlepiej byłoby zlikwidować kotły węglowe i  przejść na biopaliwa wspomagane gazem. Wymaga to jednak ogromnych nakładów. Tymczasem na MPEC ciążą  koszty nieudanych inwestycji. Na przykład budowa sieci na osiedlu Grunwaldzkim – wymuszona przez poprzedniego burmistrza i radnych – nie tylko zablokowała możliwości inwestycyjne firmy, ale jej utrzymanie przynosi straty. A tymczasem pojawia się kolejna groźba, wzrost cen gazu i prądu.

Ciepłownicy z całej Polski alarmują o trudnej sytuacji. Wzrost cen ogrzewania jest nieuchronny, ale i tak części firm grozi bankructwo, tym bardziej, że zapowiadane zmniejszenie wpływów podatkowych samorządów, ograniczy możliwość pomocy. Tymczasem zgłasza się kapitał chętny do zainwestowania w ciepłownie, a najlepiej przejęcia tego sektora gospodarki komunalnej.

Mamy takie propozycje, ale uważam, że pozbywanie się majątku miasta na rzecz spółek  nastawionych na zysk nie jest dobrym rozwiązaniem. Znaleźliśmy więc możliwości inwestycyjne, które wyeliminują węgiel, ograniczą wzrost cen ciepła i nie spowodują utraty własności samorządu. 

Przygotowaliśmy już studium wykonalności i analizy techniczno-ekonomiczne przebudowy systemu wytwarzania ciepła w MPEC. Przygotowujemy przetarg na realizację inwestycji. Czy ją wprowadzimy w życie? Zadecyduje o tym wkrótce burmistrz.
O ile znowu mu nie przeszkodzą  „fachowcy w każdej dziedzinie”, czyli wszystkowiedzący radni.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments