W poszukiwaniu zaginionego haka

 Po ostatnim tekście o rozdrapaniu przez radnych ostródzkiego budżetu wyczytałem w Internecie, że     nie mam racji. Radni nie rozdrapali kasy, ale poprawili budżet na pro-rozwojowy i sam rozwój miasta uczynili „zrównoważonym”. Rozwój przez łatanie dziur i płotów? Można i tak. Takie rozumowanie powoli przestaje mnie dziwić. Tak jak i brak jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji nad rozwojem miasta. Także tego jak uatrakcyjnić największą atrakcję Ostródy. Dziś bowiem Jezioro Drwęckie jest praktycznie odcięte od miasta. Zamiast sporów racji i analiz, mamy emocje i oskarżenia.

Nie zamierzałem pisać o własnych doświadczeniach z samorządowego podwórka. Czemu jednak nie, skoro są one dobrym przykładem szukania haków i postawy radnych, a dowody leżą w szufladzie?  Mimo wszystko wahałem się. Do czasu, gdy radny Ryszard Kowalski znowu przysłał do MPEC żądania informacji, która z problemami ciepłownictwa w mieście, likwidacją smogu czy kierunków rozwoju firmy nie ma  nic wspólnego.

Przyjmując programy rozwoju i kierunki działania radni powinni posiadać informacje o stanie miejskiej gospodarki komunalnej, także kondycji i potencjału miejskich spółek. To oczywista oczywistość. Kiedy więc po raz pierwszy jako prezes MPEC zjawiłem się przed obliczem Wysokiej Rady, oczekiwałem wnikliwych pytań o stan przedsiębiorstwa, możliwości rozwoju ciepłownictwa. Tymczasem radnych interesowałem głównie ja, a raczej ich opinie o mnie. Generalnie usłyszałem, że się nie nadaję. Inwektywy pominę. Specjalnie też – poza wyjątkami – nie wydawali się słuchać tego co im chciałem o firmie i jej perspektywach przekazać.

Mam wrażenie, że ze słuchaniem mamy spore kłopoty. Zazwyczaj słyszymy przede wszystkim siebie. Ale rozmówcę – już nie albo niedokładnie. A to powinna być podstawowa umiejętność nie tylko menadżera, ale także radnego. Ja na przykład bardzo uważnie słucham swoich współpracowników. To doskonali fachowcy. Każdy w swojej dziedzinie. Trzeba tylko zadbać, by swą wiedzę i umiejętności wykorzystali dla dobra firmy. Gdy menedżerowi zda się, że wie wszystko najlepiej, firmie grozi krach. Samorząd działa jak firma. Także samorząd ostródzki. Tyle, że akurat przy Mickiewicza, na sali obrad Rady Miejskiej, występuje zjawisko „zjadłem wszystkie rozumy”.

O przyczynach permanentnych sporów koalicji PO-PiS z bezpartyjnym Michalakiem pisałem już nie raz. Dodam tylko, że krytykujący burmistrza radni szczególnie źle przyjmują krytykę pod swoim adresem. A za krytykę uważają wszystko, co nie jest zgodne z ich interpretacją rzeczywistości i z ich poglądami. Lokalne media z różnych względów im sprzyjają, ale nagle na rynku pojawiła się gazeta bezpłatna, docierająca do praktycznie każdej ostródzkiej rodziny, a więc najlepszy nośnik reklamy. Dla każdego reklamodawcy. O ile na promocji produktów firmy czy sprzedawanych towarów mu zależało. Co gorsza dla radnych pismo przedstawiało inny punkt widzenia. Wydawca „Naszego Głosu” założył, że z jego oferty w pierwszym rzędzie skorzystają spółki miejskie i się nie pomylił.

Dla MPEC ogłoszenie w „Naszym Głosie” oznaczało dotarcie z ofertą sprzedaży opału do każdego potencjalnego nabywcy. Można się więc było tylko zdziwić pytaniem jednej radnej o to, dlaczego się nie ogłaszamy w lokalnej telewizji, która dociera do ….zaopatrzonych w centralne ogrzewanie bloków. Za tym absurdalnym pytaniem posypały się jednak następne. Już pisemne. Starannie ukierunkowane na szukanie przysłowiowej „wody na młyn” krytyki rządów burmistrza. Na szukanie haków. Na szukanie jakiegokolwiek uzasadnienia do rozgłoszenia tezy, że spółki finansują interesy Michalaka. I pal diabli, że Michalak już firmy żadnej nie ma.

Od października 2019 roku, co pewien czas, radni pytają spółki o umowy marketingowe, umowy o dzieło i zlecenia, reklamy, darowizny, pożyczki i zapomogi. Do spółek dociera nawet bezpośrednie pytanie o finansowanie Szkoły Mistrzostwa Sportowego.  Pytaniami radni wkraczają na teren ochrony danych i tajemnicy umów handlowych miejskich spółek. W listopadzie 2020 roku do dzieła bierze się Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej. Temat posiedzenia: „Kontrola wydatków spółek miejskich na cele marketingowe ze szczególnym uwzględnieniem wydatków na reklamę i promocje w lokalnych mediach”. Komisja nie ma takich uprawnień. Nie ma ich też – zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym – Rada Miejska. Udzielamy jednak informacji, bo po pierwsze nie mamy nic do ukrycia, a po drugie – gdybyśmy tego nie uczynili natychmiast podniósłby się larum z sugestiami o różnorakie niedopowiedziane nikczemności.

Co niezmiernie ważne, radni nie zapytali o problemy spółki, o możliwości rozwoju, o perspektywy. O to, co dla każdego dbającego o miasto byłoby kwestią podstawową, a w kompetencjach Rady leży i jest jej obowiązkiem. Zwłaszcza radnych dbających o „zrównoważony” rozwój. 

W marcu 2021 roku radny Kowalski kontynuuje pytania w poszukiwaniu zaginionego haka. Na początek zasłania się pytaniem o bilans oraz rachunek zysków i strat za 2020 roku. A potem już tradycyjnie o wydatki na reklamę, sponsorowanie imprez sportowych i nagrody. Doświadczony miejski radny, a to radny Kowalski ciągle powtarza,  powinien wiedzieć, że bilans zostanie opublikowany dopiero po zatwierdzeniu przez Radę Nadzorczą. Tradycyjnie najwcześniej w maju. I będzie powszechnie dostępny. Odpowiedź na inne pytania radny, oczywiście, dostanie. I się znowu zawiedzie.


Na koniec winny jestem czytelnikom, zwłaszcza z Ostródy, jedną informację. Otóż są radni, których szukanie haków nie interesuje.  Radni Jarosław Borzuchowski, Dariusz Sągol i Piotr Duda nie przynieśli pytań. Zjawili się w MPEC, by dopytać o rzeczywiste problemy ostródzkiego ciepłownictwa. Nie szukali plotki. Pogłębiali wiedzę. Unaocznili mi, że „widzi-mi-się”  całej Rady Miejskiej Ostródy nie opanowało.
Mam nadzieję, że takich radnych jest więcej.


Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments