Spisek swojaków

Dawno o Grodzie nad Jeziorem do którego rzeczka wpada nie pisałem, za co się sumituję i Najjaśniejszego Suwerena o wybaczenie błagam. Goniło mnie po ziemiach inszych nacji i ino pogłoski do uszu moich docierały, a te wolałem na miejscu zbadać i dopiero opisać, a przesłać umyślnym do rąk własnych, co niniejszym czynię. A jako, że wszystkiego com zastał, opisać nie podołam, to pokrótce o najważniejszych wydarzeniach donieść śpieszę.

W czas, gdym w świecie bywał, lud na wybory zwołany został i nowego burmistrza wybrano. Nowym go też nazwano, bo i całkiem nowym on się okazał. Do żadnego ze stronnictw władzę od lat trzymających nie należy, a do tego głosi, że porządek i ład będzie inszy wprowadzał. No i czynić to zaczął nim na zydlu burmistrzowskim osadził się na dobre. I zanim całość spraw rozeznał i ogarnął. To i ściągnął na się gniew a rozżalenie. Najsamprzód tych co zydle potracili, a wnet i tych co na zydle zasiąść chcieli, a nie zasiedli. Zawiedzeni są zaś tak srodze, że już spiski zawiązują, a lud podburzają, plotki różnorakie bzdurne rozsiewają. Prym zaś w tym wiodą poniektórzy rajcy grodzcy.

Sam Nowy na szemranie owo uwagi zbytniej nie zwraca. Aleć też, nie obyty w zależnościach i niuansach władzy, pretekstu nieopatrznie sam dostarcza. A to nie ucinając nadmiernych zapędów rajców, by go sobie podporządkować i uzależnić, a to nie bacząc na dworskie etykiety i delikatności. A jak powiedział, tak czyni, zydlami i apanażami ni rajców, ni krewniaków onych nie obdarzając. Korzysta z tego bojar Wiczko, którego Stolec od układu stronnictw zależy i prywatnych apanaży rajców z całej krainy nad Jeziorem. Jak i poprzednio tak i dziś zależny też jest od kilku rajców w Grodzie służących i zydlowi burmistrza podległych. A że burmistrz Nowy w żadne układy i powiązania wchodzić nie chce, to – mawiają postronni – bojar Wiczko też do spisków onych się włączył. Z bojaźni o stolec swój. Nawet co poniektórych rajców grodzkich apanażami obdzielił, a to samych onych, a to krewniaków ich na pomniejszych zydelkach obsadził. Na ten przykład w lazarecie.

W czas mego powrotu natrafiłem na uroczystość oddania przeprawy nad traktem żelaznym w samym Grodzie postawionej. Szumnie było i kwieciście, a wszędzie głoszono jaki to wielki sukces jest byłego burmistrza Biegacza, a i posłów rządzącego stronnictwa. Jakoś nikt nie bąknął, że oddanie przeprawy wisiało na włosku, jako że wykonawca żądał dodatkowego grosza, a Nowy nie tylko nie dał, ale jeszcze kilka milionów groszy mniej zapłacił. Także samo uczynił na inszej budowli, basenem zwanej, której jego poprzednik nie dopilnował. Teraz, ci co nie dopilnowali najgłośniej krzyczą czego się budowa ślimaczy i kiedy wreszcie z basenu skorzystają. Przyjdzie czas, skorzystają. Tak jak każdy.

Kraina nad Jeziorem lubi tężyznę fizyczną. Dlatego może na Stolcu siedzi Gwizdacz, burmistrzem był Biegacz, a teraz Nowy przebijaniem piłki nad siatką się zajmował. Tyle, że Nowy nie tylko biegał i gwizdał, ale też stworzył szkołę i klub sportowy. Pokazał, że potrafi nie tylko biegać i gwizdać. Co lud zobaczył i docenił. No to teraz, wszelakiej maści biegacze i gwizdacze żwawo zabrali się za przekonanie ludu, że jednak nie potrafi. A trzeba to zrobić jak najszybciej, bo jak się mu da za dużo czasu, to może pokazać, że potrafił na własnym, to i na grodzkim podwórku potrafi. A to by z kolei mogło lud przekonać, by biegaczom i gwizdaczom, a takoż pływakom, powiedzieć: mamy was dość.

I tu, Najjaśniejszy Suwerenie, dać bym mógł upust swym marzeniom. A przecie rzeczywistość wygląda inaczej. Układ trzymający władzę w takich krainach nad jeziorami ma się dobrze. I tu też ma się dobrze. Cóż, jedną figurę utracił, to zrobi wszystko by ją odzyskać. Aleć ruszając do boju odsłonił swą naturę prawdziwą. I każdy może dziś dostrzec, jak łączą się zwaśnione na niby stronnictwa, tworząc front jeden przeciw temu co naruszył układ. I, co gorsza, wejść w układ nie chce.

Tam na górze, w państwie naszym, o przyjaźni Stronnictwa Obywateli ze Stronnictwem Prawych mowy nie ma i być nie może. O wspólnym działaniu – takoż. Tu, na dole tego państwa, plakietki na czole się nosi, ale o wspólne interesy dba. Oficjalnie burczy na siebie, a prywatnie i po cichu dostęp do kasy dzieli. No to teraz się rypło. Nie ma prawicy, nie ma lewicy. Same swojaki. A niżej lud wszelaki. Zbuntował się ten lud, na Najwyższy Zydel Grodzki „swojaka” nie wybrał, to teraz trza go na swój strój przekabacić, żeby onego pognał, a stary porządek w grodzie przywrócił.

Udać się to nie uda, bo lud grodzki nie taki ciemny jak się Swojakom wydaje. Swój rozum ma. A Nowy odpór wreszcie musi dać owym „elytom”, co to zrozumieć nie mogą, że lud rajców wybrał, aleć nie do rządzenia i decydowania w sprawach burmistrzowi przynależnych. Takoż nie mogą oni żądać by burmistrz relację ze szczegółami z każdego spotkania swego i każdej rozmowy składał, a tłumaczył się dlaczego z tym, a nie z tamtym się spotkał. Bogać tam jednak żądania. Na każdej rajców naradzie bicie piany nad głową Nowego się toczy, pretensje różnorakie się ciągną, a jak Nowy cierpliwość traci i owo bicie piany opuszcza, to kolejną okazję tylko stwarza. Że gbur niby. No to się nie nadaje. I nowa plotka w lud leci. Może się da wreszcie nabrać.

A jak się nie da? Swojaki są przygotowani. Na czas wyborów różne publikatory powstały. To się i dzisiaj do atmosfery podgrzewania przydają. Nieznanego autoramentu skrybowie w jedną trąbkę dują, swojaków wspierając. Czy też za swojaków grosz? Tego nie napiszę, bo za ucho nie złapałem, chociaż co poniektórzy z nich od lat w szczuciu zaprawieni, dziś na wiadomym garnuszku się znaleźli. Lazaretu na ten przykład.

I na ten raz na tyle, Najjaśniejszy Suwerenie. A jak się co zdarzy nowego, napiszę. Ukłony ślę i przez umyślny publikator przesyłam.

Skryba z Pospólstwa

Comments

comments