Niemy krzyk

Wydarzeniem ostatnich dni nie jest wcale kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, która przebiega pod dyktando spraw wewnątrzkrajowych, a kandydaci wciskają wyborcom, że w Brukseli i Strasburgu będą rozstrzygać o sprawach, które należą do kompetencji polskiego Sejmu. I trzeba przyznać, że dajemy się na to nabrać. Wydarzeniem jest film braci Sekielskich o pedofilii w polskim Kościele. Film jest dokumentem. Autorzy opowiadają o kilku przypadkach pedofilii i jej skutkach na życie poszkodowanych. Dorosłe już ofiary zdecydowały się na spotkanie ze swoimi dręczycielami. I to są chyba najbardziej wstrząsające sekwencje tego obrazu o przestępczym procederze i ochronie przestępców.Film wstrząsa. Umieszczony w Internecie miał w ciągu doby już ponad 4 miliony wyświetleń. Wstrząsnął także hierarchami. Także tymi, którzy odmówili w nim udziału. Biskup Polak i arcybiskup Gądecki przeprosili wszystkich poszkodowanych. Ale biskup Głódź „NIE MIAŁ CZASU NA OGLĄDANIE BYLE CZEGO”. A biskup Jędraszewski na pytanie dziennikarki mówi niejasno o tym, że „z kłamstw robi się wielką politykę”. Ale jakich kłamstw? – nie wyjaśnia.

Film Sekielskich jest beznamiętny. Jego twórcy nic nie sugerują, nikogo wprost nie oskarżają. I co ważne nie uogólniają. Fakt jest faktem. Opowiadają ofiary, potwierdzają sprawcy. Jest w tych wypowiedziach dramat, są łzy. A pytania, które padają nie są napastliwe. Ale dla części kleru i polityków to propagandowy atak na Kościół. A to, że pojawił się na dwa tygodnie przed wyborami – mimo, że zapowiadany od wielu miesięcy – to perfidne działanie opozycji.

Sekielski – głoszą czołowi politycy PiS – wpisuje się w antyklerykalny nurt atakujący pozycję Kościoła w Polsce, a kto atakuje Kościół ten atakuje Polskę. Kilka odosobnionych przypadków – ogłosił prezes Kaczyński – uogólnia się na cały Kościół. Prezes na to nie pozwoli, tym bardziej, że to właśnie PiS rozpoczął walkę z pedofilią i jeszcze ją wzmoże. Zaostrzy prawo. Pedofile trafią do więzienia „nawet na 30 lat”.

Kaczyński, ale także część biskupów liczy chyba na tych, którzy filmu nie obejrzeli i nie obejrzą, bo to „dzieło szatana”. Ale sądzę, że po tym filmie – a Sekielscy mają już materiały na następny – sprawy nie da się zamieść pod dywan. I nie zdziwiłbym się, gdyby słowa Kaczyńskiego „o obronie Kościoła” wypowiadane w kontekście filmu „Tylko nie mów nikomu”, zostaną odebrane jako obrona pedofilów w sutannach. Bo, na Boga, tylko idiota mógłby odebrać obraz Sekielskich jako atak na Polskę.

To ciekawe, ale politycy opozycji ani myślą – póki co – na wykorzystanie, nie tyle filmu co reakcji partii rządzącej na film – do ataków na PiS. Nawet sami zaczynają ględzić o zaostrzeniu kar, co jest standardowym pomysłem rządzących na każdą dyskusję o przestępczości. A zmiana prawa pod aktualne potrzeby polityczne stała się dla obecnej władzy standardem. Tymczasem w Polsce pedofilia jest zwalczana dość skutecznie. Z wyjątkiem Kościoła. I decyduje o tym nie przepis prawa, ale fakt szczególnego traktowania przestępców w sutannach. I to nie tylko przez rządzących i ich służby ścigania. Przede wszystkim przez zwykłych ludzi.

Pedofil w cywilu czy mundurze ma przechlapane. Ale ksiądz? Przecież to sługa Boży. Okazuje, że cała wieś może o molestowaniu wiedzieć, ale siedzi cicho, a skarżące się dzieci są często karcone. Skargi trafiają do biskupów w machinę kościelnej biurokracji, gdzie bardzo często przepadają. Kościelna biurokracja – podobnie jak w innych krajach, gdzie to udowodniono – także u nas bierze w obronę sprawców. Ofiara pozostawała i pozostaje sama ze swoją traumą. Przykłady dostarcza także film. A jak już trafi skarga do policji czy prokuratury to i tu biurokratyczna machina kłopot odsuwa ile się da.

Wbrew tezom polityków prawicy i części biskupów to nie jakieś kilka przypadków. To nawet nie te ponad 600 przypadków ujawnionych przez Kościół w raporcie, który raportem nie jest, ujmuje bowiem tylko przypadki zgłoszone przez biskupów w dobrowolnej ankiecie. Sam ksiądz Żak, którego trudno posądzać o antyklerykalizm twierdzi, ze faktyczna liczba przypadków pedofilii wśród duchownych jest znacznie wyższa. Jaka? Trudno orzec. Ciemna liczba.

Jeszcze do niedawna diecezje bardzo rzadko zgłaszały do organów ścigania tego typu przestępstwa. Nie mieli obowiązku. Co prawda każdy obywatel ma obowiązek informowania o znanym mu przestępstwie, ale duchowni są przede wszystkim ludźmi Kościoła. Obywatelami co prawda też, ale obowiązują ich najpierw wytyczne Watykanu. Dziś biskupi mają papieski nakaz zgłaszania przypadków pedofilii do organów ścigania.

Wierni z reguły mają dylemat. Skarżyć się biskupowi czy złożyć doniesienie do prokuratury. I wybierają pierwszy wariant. Nie chcą się narażać. Bo „tylko nie mów nikomu” zdaje się mniej szkodzić. Dziecko wyrośnie i zapomni. Niestety – mówią ofiary – zapomnieć się nie da. Pozostaje w nas niemy krzyk. Może ten film spowoduje, że rodzice nie będą siedzieć cicho. Sukmana nie może chronić.

Film Sekielskich wywołał przy okazji kwestię rozdziału Kościoła i Państwa. W Polsce jest on w Konstytucji. Ale kto by się przejmował Konstytucją. W gminach i małych miastach proboszcz decyduje o wynikach wyborów. Partie zabiegają o przychylność hierarchów i prostych księży. Nie ma uroczystości państwowych, miejskich i gminnych bez udziału duchownych. Więc dziś dyskusja o laickim państwie i odsunięciu Kościoła od wpływu na politykę, jest dla większości partii niezręczna, a wspierany przez Kościół wręcz oficjalnie PiS, krzyczy z żarem, że atak na Kościół to atak na Polskę.

Ale gdzież ten atak? W upublicznieniu słów księdza pedofila do swej ofiary: Przecież było ci przyjemnie? Czy atakiem jest obrona tych, którym pozostawał niemy krzyk?

Wreszcie ktoś ich usłyszał.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments