Taka jest Szczuja

Podłość to charakterystyczna cecha ciemnej strony ludzkiej natury i bodajże najbardziej przez nas samych zwalczana, co powoduje, że ujawnia się rzadko, wstydliwie i natychmiast zostaje zamieciona do kąta. Ale jest grupa osób, która podłości nie zna, jej przejawów u siebie nie znajduje, szczytnymi hasłami operuje, a wkoło jad podłości rozsiewa, jednych na drugich szczuje. Ot, takie niezwyczajne zwyczajne SZCZUJE.

Nie trzeba specjalnych poszukiwań, by Szczuja dostrzec. Wystarczy włączyć radio czy telewizor, sięgnąć po gazetę. Ale niekoniecznie. Bywa też obok, czasem w rodzinie. Często miły, ukrywa pod układną miną pogardę dla innych, a głęboko swą największą traumę – poczucie niższości. To ono z czasem rodzi nienawiść do innych. Nie tylko do tych, którym się udało. Do każdego. Obojętnie – narzeka czy nie narzeka. Jak ktoś nie lubi siebie, tym bardziej nie lubi innych.

Nienawiść ujawnia się często czynem, ale jeszcze częściej słowem. Człowiek jest jedyną żywą istotą, która myśl wyraża słowem i jedyną, która potrafi nienawidzić. Mowa ujawnia nienawiść, popularyzuje i eskaluje. Coś co, ze swej istoty, służyć ma porozumieniu, stało się instrumentem podziałów, kłótni i zbrodni. Bo mowa nienawiści, o czym przekonujemy się na codzień, prowadzi do czynów występnych i podłych. Bo też sama w sobie jest wyrazem podłości. Także w wydaniu polityków, którzy, wykorzystując metodę „dziel i rządź”, z rozmysłem podsycają negatywne emocje.

Ale oni przynajmniej pokazują twarze. Podobnie jak siejący nienawistny ferment publicyści ze skrajnych stron politycznej sceny. Jest jednak, głównie w Internecie, grupa osobników ukrywających się pod nickami. Część z nich swoje portale ukrywa na serwerach egzotycznych krajów, tylko po to, by przy ułomności naszych organów ścigania, siać nienawiść i opluwać kogo się da, bezkarnie. I tu dopiero czują się Napoleonami. Nikt im nie podskoczy, bo niby jak i komu? Za to oni mogą swe ego wreszcie podbudować. Chore i tchórzliwe jednocześnie.

Ludzie lubią sensacje. Nie przyznajemy się, ale chętniej czytamy jak ktoś komuś „dowala”, nawet gdy nie wiemy kto „dowala”. Ot, odrobina rozrywki w szarej codzienności. Na tej pożywce funkcjonują brukowce. Dlatego też media przyciągają sensacyjnymi tytułami, często bez wyraźnego związku z treścią tekstu. Te nasze „ciągotki” to też istota działania hejtu i hejterów, a także – niestety – nienawistnej mowy. To maszynka napędzająca się ilością kliknięć w Internecie.

Zwłaszcza w Internecie, gdzie anonimowi „siewcy nienawiści” uruchamiają, bywa że „na słupa” albo zagranicą, strony przyciągające nazwą miasta czy problemu i za ich pośrednictwem wyrzucają swe kompleksy, obficie podlane jadem nienawiści. Wobec konkretnych osób albo tak w ogóle, z sobie znanych przyczyn, albo bez określonego powodu. Byle poszczuć, opluć, zdyskredytować. I w ten sposób lepiej się poczuć.

Czy Ostróda nie ma jednego z takich internetowych „bohaterów incognito”? Swego czasu widział siebie pewnie w roli dziennikarza śledczego. Trampoliną sukcesu miały być afery lokalnych polityków. Śledził ich z ukrycia, zza krzaków robił zdjęcia rodzinnym i prywatnym spotkaniom. Afer jakoś się nie doszukał. Upatrzone ofiary nie stały się trampoliną jego dziennikarskiego sukcesu. Coś poszło nie pomyśli? Prawdopodobnie fakty. No to gorzej dla faktów.

A może autor okazał się niewiarygodny? Nieważne.

Dla internetowego hejtera fakty są zbyteczne. Wiarygodność – też. Liczy się „fake news”. Ważna jest sensacja i satysfakcja zleceniodawcy. Gdy zleceniodawcy nie ma, trzeba wywołać zainteresowanie swą działalnością. A może przyszłemu pracodawcy nawet dowalić? Może zrozumie, że lepiej dać zlecenie, zatrudnić? Niech dowala komu trzeba, kogo wskażę. A mnie niech chwali. Że wcześniej nasyłał na mnie prokuratora? A kto o tym pamięta?

Wyzbywanie się kompleksów, robienie co się lubi i przy tym zarabianie na tym. To jest to. Można nawet zleceniodawcę pochwalić. Ostatecznie płaci. Liczy się kasa.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments