Konkursowa ustawka

Na stronie internetowej ostródzkiego szpitala ostatnio o samych sukcesach. Nowy tomograf, finansowe wsparcie z budżetu samorządu województwa na blok operacyjny, ba, nawet aż trzy podziękowania pacjentów. Znakomicie. Panowie ściskają sobie dłonie, przecinają wstęgi co dokumentuje kilkadziesiąt fotografii. Ani słowem szpitalne aktualności nie donoszą o wynikach ogłoszonych ponad dwa miesiące temu konkursów na szpitalnych specjalistów, pod którym to kamuflażem kryją się konkursy na stanowiska ordynatorów szpitalnych oddziałów. Cicho, sza! Czyżby coś nie wyszło???

Konkursy na ważne stanowiska miały powodować transparentność decyzji władzy, dawać szanse profesjonalistom w konkurencji z „ustosunkowanymi”. Miały ukrócić kumoterstwo, klikowatość i protekcjonalizm. Miały osłabić umacnianie się Grup Trzymających Władzę. Miały, ale przecież Polak potrafi….. Nie ma przepisu, którego nie można by ominąć. A jeżeli łamanie prawa nie powoduje żadnych ostrych sankcji, to przepis omija się nagminnie. Konkursy na ordynatorów oddziałów ostródzkiego szpitala są tego klasycznym przykładem.

Obligatoryjne przeprowadzanie konkursów na ordynatorów szpitalnych oddziałów nakazuje „Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 6 lutego 2012 r.. Określa ono szczegółowo sposób przeprowadzenia konkursów, skład oraz tryb i warunki powoływania i odwoływania członków komisji konkursowej. Ale w Ostródzie rozporządzenie z ministrem włącznie powiatowa władza olewa. Zamiast konkursu na ordynatora wymyślono konkurs na specjalistę pełniącego funkcję ordynatora, bo w tym przypadku warunki przeprowadzenia konkursu i skład komisji określa dyrekcja szpitala. I w ten sposób konkurs jest, ale bez tych „bzdurnych” ministerialnych nakazów. W ten prosty sposób omija się procedury i można powołać na stanowiska osoby wcześniej uzgodnione, czyli „swoich”, czyli ludzi uzależnionych od szefostwa szpitala i wdzięcznych władzy, a zatem uległych. A to, sorry, nie jest działaniem stawiającym na dobro pacjenta, ale raczej na spokój samej władzy. I szpitalnej i powiatowej.

Po trzech latach rządów ekipy starosty Wiczkowskiego dla każdego postronnego obserwatora, jasne jest, że problem jakości i umiejętności przy obsadzaniu różnych stanowisk w powiecie jest sprawą wtórną. Decyduje interes Grupy Trzymającej Władzę. Niestety, szpital jest też tylko narzędziem interesu, w którym pacjent jest na dalekim planie. Brak zainteresowania jego dobrem pokrywa się propagandowymi jasełkami w postaci „podniosłych” uroczystości i „szczytnych” acz pustosłownych zapewnień o „coraz lepszej kondycji szpitala”. Co brzmi szczególnie humorystycznie po kolejnych czystkach wśród lekarzy.

Wróćmy do konkursowych ustawek. Transparentnie przeprowadzony konkurs na ordynatora wymaga ogłoszenia „w prasie codziennej o zasięgu ogólnokrajowym„. Zazwyczaj czyni się to w prasie medycznej. W Ostródzie ministerialny obowiązek został wykonany z nawiązką. Konkursy rozpropagowano – posługując się logiką argumentacji powiatowych pryncypałów – znacznie bardziej, bo nie tam w jakimś krajowym, ale w medium ogólnoświatowym: w Internecie!!! Czyli na stronie szpitalnej w zakładce „ogłoszenia”. No, proszę nawet w Nowej Zelandii mogą przeczytać! I Gwinei też. O ile ogłoszenie znajdą.

Powiadomieniu o konkursach całego świata towarzyszyło wcześniejsze ustanowienie przez pana prezesa Bonieckiego komisji konkursowej. Sposób powołania i skład minister określił precyzyjnie w par. 10 pkt. 3 „Rozporządzenia”. W przypadku konkursu na ordynatora komisja konkursowa winna składać się z: przedstawiciela Okręgowej Rady Lekarskiej – jako przewodniczącego komisji, dwóch lekarzy przedstawicieli Okręgowej Izby Lekarskiej, przedstawicielki Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych oraz od 3 do 6 przedstawicieli dyrekcji szpitala i przedstawiciela właściciela. Nawet przy takim składzie prezes mógłby zapewnić sobie przewagę głosów. Ale wolał widocznie nie ryzykować i zamiast konkursu na ordynatorów ogłosił konkurs na specjalistów z dodatkową funkcją ordynatora. A do komisji konkursowej powołał podległych sobie pracowników szpitalnej administracji i ani jednego lekarza. Bo po co?

Naiwny powiedziałby, żeby to fachowcy powinni przesłuchać i ocenić także „specjalistów z funkcją ordynatora”. Tyle, że konkursowa specyfikacja jasno określa, ze kandydaci mają przedstawić jedynie wymagane ustawą dokumenty. To sprawdzić może byle maturzysta. Podobnie jak porównać który z kandydatów żąda mniejszej kasy, o ile zdarzy się, że do konkursu stanie więcej niż jeden. Bo kasa jest rozstrzygającym i faktycznie jedynym poza formalnym czynnikiem. Co to oznacza uwidaczniają najlepiej niedokończone inwestycje drogowe, z „chińską autostradą” włącznie. Doświadczenie nauczyło drogowców odejść od jedynego kryterium cenowego. Ale prezes Boniecki widocznie dopiero doświadcza. Tyle, że doświadczenie garbować będzie skóry pacjentów. Pan prezes najwyżej zmieni posadę.

W innych szpitalach kryterium finansowe też bierze się pod uwagę, ale nie tylko. Ważna jest też ocena jakości kandydatów, której dokonują lekarze. No, ale tam ocenia się kandydatów na ordynatorów, a nie specjalistów z funkcją ordynatora.

Wyników konkursów szpital jeszcze nie podał. W większości oddziałów prawdopodobnie zmian ordynatorów nie będzie. Kontrakty mają zostać podpisane w większości z nowym rokiem. Więc jest czas. Poza jednym przypadkiem: ordynator – sorry: specjalista z funkcją ordynatora, Oddziału Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej powinien był rozpocząć pracę we wrześniu, więc konkurs powinien już być rozstrzygnięty, a jego wyniki ogłoszone. Ale nie są.

Na kilku z licznych zdjęć głoszących chwałę dokonań w szpitalu widoczny jest wsparty na kuli wójt gminy Ostróda Bogusław Fijas. Stanowi swoisty komentarz do „naprawiania” szpitala przez kwartet Wiczkowski – Paliński – Winnicki – Boniecki. Po pomoc ortopedy wójt Ostródy udał się do Olsztyna. Uczynił to co wielu innych: wolał nie ryzykować dobrej zmiany na ortopedii ostródzkiego szpitala.

A do konkursów jeszcze wrócę.

W.B.

 

 

Comments

comments