A prawda niczym oliwa…..

Stare ludowe przysłowie głosi, że „prawda jak oliwa na wierzch wypływa” i jego trafność doświadczam ostatnio co rusz. Przez trzy lata powiatowa propaganda głosiła wszem i wobec, że w poprzednich dwóch kadencjach powiat chylił się coraz szybciej ku upadkowi i dopiero obecna władza go z tego upadku podnosić. Dzięki temu postronny obserwator mógłby z oglądu powiatowej rzeczywistości wyciągnąć wnioski, że z upadku najlepiej się podnosi nic nie robiąc. Ostatnie miesiące odwróciły jednak ten „propagandowy trynd”. Za rok wybory, więc trzeba pokazać, że władza dba i nawet zrobi. A w ogóle powiat ostródzki całkiem dobrze się ma i mieć się będzie jeszcze lepiej. Przy okazji poczęła na wierzch wypływać i przysłowiowa oliwa.

Zaczęło się od przyznania, że inwestycje w szpitalu w poprzednich kadencjach jakieś jednak były, a modernizacja oddziału zakaźnego nie okazała się wyrzuceniem pieniędzy w błoto , jak to dotychczas pan starosta i jego towarzysze głosili. Bo bez „zakaźnego” ostródzki szpital nie znalazłby się na dającym finansowe profity drugim poziomie referencyjności. „Zakaźny” szpitala nie pogrążył, wręcz przeciwnie spowodował wyższą jego ocenę. Gdyby nie ta inwestycja budynek oddziału popadłby w ostateczną ruinę i trzeba by było go zamknąć. W ostateczności zostałby prawdopodobnie sprzedany, jako że obecni włodarze powiatu w ten sposób rozwiązują problemy, o czym świadczy niedokończona jeszcze historia przyszpitalnych działek, na które ostrzy sobie ząbki deweloper. Ponoć spod zachodniej granicy kraju.

Teraz inwestycyjną gwiazdą ma być budowa bloku operacyjnego. Przez trzy lata dudniono o zaniechaniu jego budowy przez poprzedników, co było zresztą wierutnym kłamstwem, a teraz propagandowe trąby buczeć będą o sukcesie, bo blok powstanie. I to za własne, to znaczy podatnika, pieniądze. Za kilka lat oliwa wypłynie i okaże się, że z adaptacji pomieszczeń kuchni i jej zaplecza, nie może powstać blok operacyjny na miarę nadchodzących potrzeb. Wrzucona natomiast do kosza koncepcja budowy nad stacją dializ nowego obiektu pod blok operacyjny i zaplecze z oddziałem łóżkowym była rozwiązaniem korzystniejszym, bo perspektywicznym. Można było tego dokonać i dziś, ale budowa taka byłaby droższa, wymagała większego zaangażowania i odwagi. Co istotne trwałaby dłużej, nie dawałaby więc przedwyborczego „sukcesu”. Zatem dla obecnej władzy była nieprzydatna. A rozwój szpitala okazał się w zderzeniu potrzeb mniej istotny.

Ten sposób myślenia widoczny był przy innym „sukcesie”: zakupie tomografu komputerowego. Urządzenia tego typu są kosztowne, zatem zakup powinien być przemyślany, a użytkowanie znaczone dokładną konserwacją i wymianą części. W przypadku ostródzkiego szpitala tomograf wymagał wymiany lampy (wystarcza na 3-5 lat), generatora i części ruchomych. Wymiana ta była kosztowna i wymagała jednorazowego wydatku. Władza zdecydowała się nie remontować, ale kupić nowy. Na raty, bo dziś kasy nie ma. I wymieniono stary tomograf na nowy, ale o tej samej precyzji (16 -sto rzędowy komputer to standard dla szpitala powiatowego I- ego a nie II-ego stopnia referencyjności). Propagandowo kupiono „najlepszy sprzęt w swojej klasie”, a w rzeczywistości po prostu zatkano dziurę, nie dbając o rozwój szpitala. Nie zdecydowano się na zakup tomografu (32 lub 64 rzędowego) na potrzeby jutra, a więc dokładniejszego, pozwalającego wykonywać bardziej skomplikowane operacje neurologiczne czy kardiologiczne. Bo chodziło o „sukces” już dziś. I nie ważne, że równolegle starostowie i prezes szpitala chwalą się budową bloku operacyjnemu, któremu ten tomograf (najniższej klasy!) ma służyć. Widocznie jaki blok taki tomograf. Za kilka lat oliwa pewnie wypłynie…..

Władzę wybieramy, po to by myślała nie tyle o łataniu dziur, ile kształtowała warunki rozwoju. Zadbała o przyszłość. A to wymaga odrobiny fantazji, wyobraźni i odwagi w podejmowania decyzji. Oznacza myślenie w perspektywie lat co najmniej kilkunastu, a nie dbania o wynik kolejnych wyborów i własny kuper.

W historii powiatu dbałość o „własny kuper” często prowadziła do podejmowania decyzji zachowawczych i w interesie niekoniecznie społecznym. Leży przede mną projekt budżetu na 2007 rok uchwalony 8 listopada 2006 r. przez ówczesny Zarząd ze starostą Aleksandrem Gawrylukiem, wicestarostą Bogusławem Fijasem oraz członkami tego gremium Cezarym Pecem (dziś też członek Zarządu Powiatu) i Ewą Szczurowską (dziś wiceprzewodniczącą Rady Powiatu). W projekcie tym zapisano kwotę 600 000 złotych „przychodów z majątku powiatu” z tytułu sprzedaży garaży przy „Białych koszarach”. Dużo? Mało? Nie o to chodzi. Nawet nie o to, że chętnych na zakup było kilku, a uchwała Zarządu ujawniała jaką sumą by się ów Zarząd (Rada?) zadowolił. Problem w braku perspektywicznych koncepcji.

Wówczas otwierały się już możliwości sięgnięcia po unijne pieniądze, a potrzeby powiatu były ogromne. Ostatecznie po wygranych wyborach zmieniliśmy projekt budżetu na bardziej ofensywny i nie dopuściliśmy do sprzedaży garaży (dawnych stajni). Dziś w wyremontowanym obiekcie znalazły siedzibę wszystkie działające w powiecie organizacje pozarządowe, które dotychczas tułały się po różnych zdewastowanych klitkach lub po własnych mieszkaniach. Takich warunków funkcjonowania organizacji pozarządowych i takiego obiektu zazdroszczą Ostródzie prawie wszystkie powiaty. Wystarczyło uciec z klatki zaściankowego myślenia i chwała za to ówczesnej Radzie Powiatu Ostródzkiego, że tę „ucieczkę” wsparła.

Piszę o tym, bo podczas ostatniego posiedzenia komisji rewizyjnej decyzja sprzed lat znalazła wyrazy uznania, a jednocześnie zwrócono uwagę na inny jest aspekt. Oto utrzymanie obiektu Centrum Użyteczności Publicznej kosztuje rocznie zaledwie 70 tysięcy złotych, a można je jeszcze zmniejszyć wynajmując pomieszczenia konferencyjne Centrum.

I to by było na tyle w kwestii „prawda niczym oliwa”. Na razie….

W.B.

 

Comments

comments