Czy można pochwalić za wykonanie budżetu, a potem nie udzielić absolutorium? Ostródzcy radni udowodnili, że można. Trzeba tylko stworzyć wrażenie, że za sprawozdanie finansowe i wykonanie budżetu miasta nie odpowiada burmistrz, czyli szef, a odpowiada skarbnik, czyli podwładna szefa. Pani skarbnik, skądinąd ze wszech miar kompetentny fachowiec, otrzymała od radnych podziękowania, a Zbigniew Michalak dostał po raz kolejny po głowie. Od jednych kulturalnie, od drugich szyderczo, a od trzecich inwektywami.
Koronawirus spowodował, że radni, kipiący rozżaleniem po nieudanym referendum – oczywiście, nie wszyscy – mogli dopiero w sierpniu odegrać się na burmistrzu, który od początku kadencji nie chce „pójść na współpracę”. O tym jaka to miałaby być owa „współpraca” pisałem wielokrotnie, więc tu tylko dodam, że Michalak propozycji, które otrzymywał za warunki współpracy nie uznał. Sam pisze, że „niestety, owa „współpraca”, pojmowana przez radnych w kategoriach spokoju w zamian za stanowiska, nie mieści się̨ w moich standardach etycznych i moralnych.” Reperkusje odmowy trwają już dwa lata i pewnie potrwają do końca kadencji. Zwłaszcza po erupcji zawziętości – a może zemsty – jaką wykazali radni podczas ostatniej sesji.
Najpierw znowu padły na sesji słowa pełne powagi i poczucia ważności, a służące głównie przygotowaniu gruntu pod odrzucenie raportu o stanie miasta i nie udzielenie absolutorium. Większość radnych wstrzymała się od głosu, ale w praktyce oznaczało to nie przyjęcie uchwały. Do radnych dotarło, że podjęcie uchwały o nieudzieleniu absolutorium, po przyjęciu sprawozdania finansowego z realizacji budżetu, oznaczałoby uchylenie tej uchwały przez Regionalną Izbę Obrachunkową, jako niezgodnej z prawem. Nieudzielenie absolutorium z innych przyczyn niż wykonanie budżetu stanowi bowiem naruszenie ustawowych przepisów.
Na FB jednego z radnych znalazłem interesującą polemikę, w której pochwały za sporządzenie sprawozdania finansowego dla skarbnika (bo liczby się zgadzają) przy krytyce realizacji budżetu przez burmistrza odczytano jako ukryty zarzut kreatywnej księgowości. No bo skoro sprawozdanie to tylko finansowy rejestr wydatków budżetu, a absolutorium jest oceną działalności budżetowej, to postawa radnych ostródzkich musi zastanawiać. I nie tłumaczy ją próba oddzielenia odpowiedzialności za sprawozdanie od odpowiedzialności za budżet. To tylko wmawianie odbiorcom banialuków, że budżet to niby nie finanse, że skarbnik pilnując, by wydatki były zgodne z prawem, nie realizuje decyzji burmistrza, a decyduje sama. Warto dodać, że RIO uznało rzetelność realizacji budżetu.
Ocena działań burmistrza może być, i jest, różna. To normalne. Każdy z nas ma swoje zdanie, swoje priorytetu i punkt widzenia na miasto. Normalne są też spory i różnice zdań. Nienormalne jest wchodzenie w cudze buty. Nie Rada rządzi miastem, tylko burmistrz. Tymczasem jest przynajmniej kilku radnych, którzy z różnych względów narzucili pozostałym przekonanie, że to radni są najważniejsi, a co za tym idzie rację mają, chociaż za nic nie odpowiadają. Ba, to radni są od wskazywania burmistrzowi współpracowników i prowadzenia polityki kadrowej w mieście.
I tu chyba jest pochowany przysłowiowy pies. Tu jest zarzewie konfliktu, które zaowocowało między innymi wsparciem przez radnych interesu budżetu powiatu i gminy, a nie miasta. Problem finansów samorządowych przekuto na spór personalny, winą obarczając burmistrza. Czy zadecydował o tym fakt, że spora część radnych zawodowo związana jest z powiatem ostródzkim a nie Ostródą?
Z owych sporów, ale także pomijania faktu, że budżet Ostródy zmniejszył zadłużenie, można by wnioskować, że sam budżet miasta i jego finanse niezbyt radnych interesują. Za to styl zarządzania miastem i zachowania Michalaka jak najbardziej. I brak współpracy. Chociaż do niej potrzeba jak w tangu – dwojga. A jak się prowadzącemu w tangu depcze ciągle po nagniotkach i próbuje zmienić rytm to zamiast tańca wychodzi podrygiwanie. I to właśnie mamy w Ostródzie. Radni próbują zmienić prowadzącego. Zapatrzeni w siebie, wbrew życzeniom większości mieszkańców.
Można twierdzić, że Michalak jest człowiekiem trudnym do współpracy. Rozwijając swój biznes przyzwyczaił się do polegania przede wszystkim na sobie. Może zbyt podejrzliwie ocenia propozycje i sugestie innych. Ale w układy, w coś za coś, nie wchodzi. I ma kłopoty.
Dyskusja, spory, a nawet kłótnie to nieodzowne zda się elementy samorządności. Normalność. Tak jak kompromis. W ostródzkim samorządzie panuje duch odmienny, cechujący grę na wyniszczenie. To nie jest spór politycznych przeciwników. Skłócone w kraju partie tu dmuchają w jedną trąbkę. Mają jednego wroga – bezpartyjnego burmistrza, który nie chciał skumać się ani z PiS, ani z Koalicją Obywatelską, czym najwyraźniej naruszył „dobre obyczaje”. Co gorsza radni wyraźnie poczuli się „olewani” jego nieobecnością na sesjach, na których mogli wyżywać się tylko nad duchem burmistrza. Zawiodła też próba odwołania poprzez referendum. Chociaż mobilizacja sił i środków była znaczna, a lokalne media zaangażowały się w referendum niczym TVP Info w wybory prezydenta, to zdecydowana większość wyborców nie poparła radnych o odwołanie Michalaka.
Teraz zdesperowani radni sięgnęli po narzędzie najbardziej ich zdaniem skuteczne: obcięli o połowę pobory burmistrza. Może sam odejdzie? I chyba strzelili sobie w stopę, o czym świadczy chociażby reakcja internautów. Nawet krytycy burmistrza poczuli się zdegustowani ośmieszaniem miasta.
I zastanawiają się czy to erupcja głupoty czy wrogości.
Włodzimierz Brodiuk