Właśnie obejrzałem filmik jak dwójka kandydatów na burmistrza Ostródy „daje sobie buzi”, aby „dać kopa” trzeciemu. W cudzysłowie, rzecz jasna.
Wygląda na to, że drugi w przedbiegach Kowalski zaoferował trzeciej (Wiśniewskiej) fotel swego zastępcy, o ile go wesprze i on sam na fotelu burmistrza, dzięki temu, zasiądzie. Pani Wiśniewska, jeszcze jako kandydatka, zapewniała wszem wobec, że żadnego wiceburmistrza ona sama ani miasto nie potrzebuje. Jednego, cóż dopiero dwóch. Czyżby zmieniła zdanie, co potwierdzałoby ogólną tezę, że między obietnicami w kampanii, a po kampanijną rzeczywistością, jest tak jak między reklamą jakości a jakością towaru kupowanego w chińskim sklepie internetowym.
Coś za coś to zasada, która rządzi w wyborczej układance. O ile na szczeblu krajowym chodzi nie tylko o obsadę stanowisk, ale także o realizację programów i zadań, to na szczeblu samorządu „coś za coś” ogranicza się zazwyczaj do posad, etatów i funkcji. Czasami do interesu dewelopera. Zawsze zaś chodzi o kasę. Wystarczy się rozejrzeć.
Od lat naszą samorządność zżera rak układów i układzików, słowem prywaty, a Ostróda jest tego dobrym przykładem. Od czasu do czasu ten nieformalny układ udaje się przełamać. Z krótkotrwałym zresztą skutkiem. Wiem, bo sam próbowałem, bo sam byłem świadkiem jak prywatne interesy oblekają się w szaty „społecznego” interesu. Widziałem jak w ten układ wchodzi założona przeze mnie ostródzka PO i dlatego zrezygnowałem z członkostwa w tej partii. Rzuciłem temu układowi wyzwanie i po początkowym sukcesie w powiecie, ostatecznie przegrałem.
Wydawało się, że jakieś szanse ma Michalak, ale – niestety – zawiódł. Nie przestał być przedsiębiorcą. Nie potrafił zbudować oparcia o fachową kadrę, „cudzych swoich” zastępował własnymi „swoimi”, zamiast rozbić stary chciał stworzyć własny.. A burmistrz, niezależny burmistrz, ma możliwości rozbicia układzików. O ile uzyska poparcie mieszkańców i będzie z nimi w stałym kontakcie.
Czy Ostródę stać na burmistrza, który potrafi ukrócić prywatę? Da miastu – poetycznie mówiąc – ożywcze tchnienie, wytyczy inny styl funkcjonowania samorządu? Sądzę, że tak. Wszystko zależy od tego czy będzie nam, Ostródzianom, zależeć. Zwłaszcza młodym!
Na razie aż huczy od klecenia nowego układu przez stary układ, który odpowiada za stagnację Ostródy w minionej kadencji na równi z odchodzącym burmistrzem. Uda się to, jeżeli w drugiej turze Kowalski jednak wygra z Dąbrowskim.
Nie dziwi mnie, że do tego dąży na przykład Najmowicz (dziś już nie PiS) z przykościelnym Dobrem Wspólnym. Ostatecznie dobrze im się – razem z Kowalskim i spółką – uprawiało przez pięć lat destrukcję w samorządzie. Ale żeby „Rzecz Jasna” próbowała konserwować ostródzką konserwę?
Przyznam, że tego się nie spodziewałem.
Włodzimierz Brodiuk