Sprawdzian z patriotyzmu

Patriotyzm to dosłownie „miłość Ojczyzny”. Oznacza też przedkładanie celów i spraw ważnych dla Ojczyzny nad interesy własne i grupowe. Niby o tym wiemy. W teorii wszyscy się z takim pojęciem patriotyzmu zgadzamy. W praktyce jednak już nie. Bo też miłości nasze różne mają uwarunkowania, a interes Ojczyzny różnie pojmujemy. Uwidoczniła to wręcz dramatycznie zakończona właśnie kampania wyborcza do Sejmu i Senatu.

W kampanii tej szczególnie mocno i w rożnym ujęciu na patriotyzmie bazowała Zjednoczona Prawica. W jej narracji to ona jedyna była nośnikiem patriotyzmu, broniła suwerenności kraju i narodu przed dominacją Zachodu i Wschodu, zwłaszcza Unii Europejskiej, ze szczególnym podkreśleniem Niemiec oraz Rosji. Patriotyzm to zwalczanie „obcych” ideologii, obrona katolicyzmu, tradycyjnej polskiej rodziny i tradycyjnej roli kobiety oraz obrona „życia poczętego”. Odwoływano się przy tym do tradycji II Rzeczypospolitej, co o tyle jest interesujące, że budowana w II Rzeczypospolitej demokracja zakończyła się zamachem 1926 roku, sanacją państwa, zmarginalizowaniem opozycji i zamykaniem jej w Berezie Kartuskiej.

Inne partie były, zdaniem PiS, mniej lub bardziej antypolskie, a nawet zdradzieckie. Szczególnym „szkodnikiem”, „pachołkiem Merkel” albo „sługą Putina” – w zależności od potrzeby – był Tusk, którego Kaczyński obawiał się szczególnie. I miał rację, bo ostatecznie to Tusk stał się głównym sprawcą zwycięstwa opozycji. Hejt wylewający się na lidera KO nie miał odniesienia  nie tylko w historii wolnej Polski, ale i PRL. I, paradoksalnie, budował on pozycję Tuska. Bo my, tak zwyczajnie, po ludzku, stajemy zazwyczaj po stronie atakowanego. I zastanawiamy się, czy czasem nie ma on racji.

Liderzy PiS zaklinali się, że nie chcą polexitu, ale jednocześnie robili wszystko, by do niego doprowadzić. Służyło temu niszczenie podstawowych wartości Unii: faktyczna likwidacja trójpodziału władzy, niezależnego sądownictwa i prokuratury, podporządkowanie mediów publicznych i wszystkich struktur państwa partii. Sejm i rząd stały się wykonawcami poleceń z Nowogrodzkiej. Partia i państwo stawały się tożsame. Pozostały jeszcze okruchy demokracji, ale niezmiernie istotne, demokratyczne wybory. Jeszcze nie w pełni sterowalne. Wybory 15 października miały ostatecznie pozwolić PiS na dokończenie budowy systemu autokratycznego. Ostatecznego podporządkowania państwa i ludzi partii.

Opozycja zdawała sobie sprawę, że październikowa batalia, może być „ostatnim bojem” i trafniej oceniła nastroje społeczne. Miłość do Ojczyzny w jej propozycji związana była i jest z wolnością osobistą i światopoglądową, otwartością na świat, kształtowaniem czołowej pozycji Polski w Unii Europejskiej, wykorzystania tej pozycji w rozwoju kraju. Przywrócenie rządów nie partii, ale prawa i wzmocnienie roli samorządów.

Opozycja wygrała, bo przedstawiła nowoczesne pojęcie patriotyzmu, w którym podmiotem jest człowiek, a nie władza, jego dobro tożsame z dobrem kraju. Miłości do kraju nie może cechować nienawiść do ludzi, szukanie wrogów i kopanie rowów. Jesteśmy różni, ale właśnie ta odmienność stanowi o naszej sile. Dyskutujmy, sprzeczajmy się, ale szanujmy.

 Myślę, że taki przekaz, świadomość czym  grozi wygrana PiS, obawa ograniczenia naszych wolności i ideologizacja naszego życia spowodowały, że opozycja wygrała tak zdecydowanie. Nie bez znaczenia były afery władzy, pasożytowanie elit na wspólnym majątku i zawłaszczanie państwa.

Można rzec, że wybory były sprawdzianem patriotyzmu obywateli. Teraz przed takim sprawdzianem staje prezydent Duda. Jest sercem i duszą oddany PiS. Dowodził tego od momentu wyboru. Łamał Konstytucję, na której straży przysięgał stać. Podpisywał ustawy i wręczał nominacje nawet nocą. Spełniał życzenia Nowogrodzkiej tak gorliwie, że doczekał się od swoich krytyków miana „Długopisu”. A jaka jest jego miłość Ojczyzny?

W interesie Polski leży szybkie ustabilizowanie sytuacji politycznej, co oznacza jak najszybsze wybranie rządu. Ten już stracił swój mandat do podejmowania wiążących decyzji, zwłaszcza, że zwycięska opozycja zapowiada całkowitą zmianę polityki rządu. Przedłużanie sytuacji faktycznego bezrządu ponad potrzebę proceduralną jest  działaniem na szkodę państwa i suwerena.

Prezydent ma wybór. Może, jak zapowiadał, polecić tworzenie rządu zwycięskiej formalnie partii. Tyle, że PiS nie ma możliwości i szans na utworzenie rządu. Prezydent o tym wie doskonale. Wie też, że opozycja natomiast może to uczynić od ręki. Jest dogadana. Ma sejmową większość. Suweren dał jej silny mandat 11,6 miliona głosów. O 4 miliony większy niż dotychczasowej władzy. Nie pozostawił złudzeń jakiej władzy chce. Duda obiecał uszanować wolę suwerena, ale…

Patriotyzm pochodzi od „pater”, ojciec. Ojcem sukcesu i pozycji Dudy jest prezes Kaczyński. Prezesowi i PiS nie na rękę jest szybkie przejęcie władzy przez opozycję.  Potrzebują czasu na posprzątanie brudów i zabezpieczenie swych interesów. Co więc wybierze Duda? Czyj interes uzna za ważniejszy? Kraju czy partii?

Jeżeli wybierze interes partii, to żadne formalne względy go nie wytłumaczą. Sprawdzian z patriotyzmu obleje.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments