Cud wstawania, oddychania i kiszone ogórki

Covid to dla wielu nadal wymysł i efekt spisku, dla mnie ciężka choroba, z której trudno się wychodzi. Pod koniec grudnia 2020 w jej wyniku trafiłem pod aparaturę tlenową, a potem długo nie udawało mi się przespać normalnie jednej nocy. Na początku lutego tego roku wirus dopadł mnie powtórnie. Mimo szczepień. Brak snu powrócił, osłabienie spotęgowało. Organizm nie mógł sobie poradzić ze skutkami choroby, a ratunkiem wydawała się rehabilitacja. I kiedy już miałem skierowanie do szpitala rehabilitacyjnego wybuchła wojna, a wójt gminy Ostróda poprosił mnie o wsparcie w organizowaniu pomocy uciekinierom z Ukrainy.

Dziś, gdy z Ukrainy napływają słowa wdzięczności, a najwyżsi rangą politycy odbierają laury i odznaczenia, warto przypominać, że to zasługa setek tysięcy obywateli naszego kraju, samorządowców i pracowników administracji samorządowej. Nie odbierając władzom państwa zasług na niwie międzynarodowej, tu w kraju o jakości pomocy decydowało serce i kieszeń zwykłych ludzi i samorządów, a nie wsparcie centrali. Nadal jest ono niewystarczające.

Gmina Ostróda, jej mieszkańcy, wójt i pracownicy administracji nie dostaną medali. A na dobre słowo i symboliczny gest zasłużyli. Wójt Bogusław Fijas mianował mnie społecznym koordynatorem tej pomocy, ale była to w rzeczywistości funkcja polegająca na wsparciu działań szefa Gminnego Centrum Zarządzania Kryzysowego Władysława Jankiewicza, który wykazał  zresztą pełny profesjonalizm. Także urzędnicy gminy, mimo wielu trudności, dużej liczby uchodźców, nieznajomości języka i braku doświadczenia w obsłudze cudzoziemców poradzili sobie (i radzą) znakomicie. Cieszę się, że miałem w tym swój niewielki udział. A wójt, no cóż, można powiedzieć, ze wykonuje swoje obowiązki. Jednak jego zaangażowanie jest znacznie większe. Sam organizuje i wozi dary rzeczowe na Ukrainę. Zasługuje na uznanie. Moje ma.

Tak więc dopiero 19 maja mogłem zameldować się w Wojewódzkim Szpitalu Rehabilitacyjnym w Górowie Iławeckim i poddać leczeniu. Pobyt w szpitalu to konieczność, raczej przykra. Ale mój pierwszy kontakt był sympatyczny. Moim lekarzem okazał się bowiem dr Artur Wajs, samorządowiec z Lidzbarka Warmińskiego, a dziś zastępca dyrektora do spraw lecznictwa tegoż szpitala.

Szpital w Górowie Iławeckim zapewnia kompleksową, nowoczesną rehabilitację w zakresie schorzeń neurologicznych, neurochirurgicznych, ortopedycznych, chirurgicznych czy reumatologicznych.  Rehabilitowani są tu  pacjenci ( jak to sam doświadczyłem) zgodnie z najnowszymi osiągnięciami wiedzy w dziedzinie rehabilitacji medycznej. Prowadzone są  zabiegi fizjoterapeutyczne w zakresie : kinezyterapii, fizykoterapii i hydroterapii. A już wkrótce, bo do końca tego roku, wybudowany za około 8 milionów złotych, ruszy nowoczesny oddział rehabilitacji neurologii poudarowej.

To, czego tu przez kilka tygodni doświadczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.  Chociaż z opowieści o szpitalu, opowieści o „stawiania ludzi na nogi”, o świetnej młodej kadrze rehabilitantów, mających do dyspozycji super sprzęt rehabilitacyjny, o ich niekonwencjonalnym podejściu do pacjentów coś tam wiedziałem, to i tak byłem zaskoczony. Jestem dziś pod wielkim wrażeniem ich wiedzy i podejścia indywidualnego do pacjentów, uśmiechu i cierpliwości. Na moich oczach wielu z pacjentów albo wstawało z wózka, albo odkładało kule. Nie spotkałem w ciągu tych kilku tygodni nikogo, kto byłby
z zabiegów niezadowolony.

Jeden przypadek utkwił mi szczególnie. W pierwszych dniach mojego pobytu poznałem
71 letniego Bronisława z Bartoszyc. Do szpitala w Górowie Iławeckim przyjechał po przebytym covidzie, który „posadził” go na wózku.  Leczono go w szpitalach w Olsztynie, Bartoszycach i Nidzicy. Przetoczono całą krew. Ale  nadal „nie czuł nóg”. Rozpoczął walkę,
by  wstać z wózka. Obserwowałem tę walkę. Jego i rehabilitantów.  Wstał! 28 czerwca pan Bronisław kończy rehabilitację i na pewno wyjdzie ze szpitala na własnych nogach! Jest on jednym z wielu przykładów „cudów” w tym szpitalu!

Ja też dziękuję za stawiania i mnie na nogi. Wszystkim, bo wszyscy pracownicy tworzą
w szpitalu atmosferę sprzyjającą zdrowieniu. Szczególnie tym, którzy pracowali ze mną i nade mną.  Łukaszowi Sztynio – kierownikowi fizjoterapii, człowiekowi o wielkiej wiedzy i świetnie modulującemu „serce szpitala”- rehabilitacji.  Szymonowi, którego ręce uaktywniają wszystkie zastałe mięśnie, dwóm Martom doprowadzającym pacjentów do tego, by płuca  po degradacji pocovidowej znów były jak nowe. Dziękuję dwóm Kasiom, Alicji, Krystynie i Sylwii za to że lepiej oddycham i lepiej się czuję.

Jest jeszcze jedno czym Wojewódzki Szpital Rehabilitacyjny się wyróżnia. W odróżnieniu od większości szpitali, gdzie serwuje się pacjentom „pudełkowe” posiłki, dostarczane
z zewnątrz, ledwo ciepłe i trudno jadalne, w Górowie Iławeckim nie zlikwidowano kuchni. Mogłaby się nią  poszczycić niejedna klasowa restauracja. Smacznie, zdrowo dietetycznie. A  kiszone ogórki – kiszone przez szpitalną kuchnię! – palce lizać. Więc podziękowania należą się i kucharkom, bo przez żołądek nie tylko do serca się trafia, ale i do zdrowia zmierza.

Sądzę, że nie byłoby tej klasy, jakości i charakteru górowoiławeckiego szpitala  bez jej najważniejszej managerki , dyrektor Danuty Kunickiej, jej podejścia do pracowników ale również tworzenia wizji rozwoju, którą dziś już finalizuje. Odpowiedni człowiek  z potężną wiedzą. Wyjątkowo skuteczna w zarządzaniu. Wielki szacunek.

Z ostatnim dniem czerwca NFZ  kończy  finansowanie rehabilitacji pacjentów, którzy przeszli covid-19. Będą traktowani przez NFZ standardowo.

Ja zdążyłem. Śpię już dobrze i  oddycham.

Dziękuję……

 

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments