Wydmuszkowywanie

Pierwsza w Polsce Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Ewa Łętowska zmiany w funkcjonowaniu państwa określa mianem atrapizacji. Zawłaszczając państwo władza wykonawcza przekształca niezależne organy konstytucyjne w atrapy. W efekcie niby nic formalnie się nie zmienia. Mamy nadal instytucje o nazwach wskazujących na funkcje demokratyczne, tyle że w swym działaniu całkowicie niesamodzielne, obsadzone przez polityków obozu władzy i władzy podporządkowane. Zastanawiam się, czy nie lepiej brzmiałoby określenie „wydmuszkowywanie”, czyli tworzenie wydmuszek. Brzmi swojsko i Niemiec nie powtórzy.

Istnieje na przykład nadal Trybunał Konstytucyjny. Z nazwy. W założeniu ma kontrolować zgodność działań parlamentu i rządu z Konstytucją. W założeniu mają go tworzyć autorytety prawnicze i moralne, o uznanym dorobku, gwarantujące bezstronność i rzetelność.  A jak jest? Prezes tego ciała znana jest powszechnie jako odkrycie towarzyskie prezesa PiS, a jako sędzia najniższej instancji miała wysoki wskaźnik skutecznych odwołań od wydanych przez siebie wyroków. Ponoć dobrze gotuje. Odeszła z zawodu z braku możliwości awansu m. in. z powodu mizernej oceny jej pracy. Wróciła do zawodu od razu na najwyższy szczebel sędziowskiej kariery, wybrana – nie tylko zdaniem opozycji – z naruszeniem prawa.

Dwie inne postaci w togach sędziów TK tworzą jeszcze wyraźniejszy przykład atrapy bezstronności i apolityczności tego sądu. Zaangażowani politycy, posłowie i „twarze” PiS. Krystyna Pawłowicz nie przebierała w słowach atakując przeciwników politycznych i ideologicznych. Poseł Stanisław Piotrowicz był główną postacią zmian ustroju polskiego sądownictwa i podporządkowywaniu wymiaru sprawiedliwości władzy wykonawczej. Już nie wspomnę o usprawiedliwianiu molestowania dzieci przez księdza-pedofila z Tylawy, po tym jak kierowana przez niego prokuratura w Krośnie oczyściła pedofila z wszelkich zarzutów.   Zdaniem Piotrowicza (cytuje za „Nesweekiem”) ,„dla dzieci nocowanie w obcym domu jest atrakcją. Kąpiel wynikała zaś z tego, że dzieci były brudne”, a całowanie w usta było na zasadzie „daj ciumka” czy „gilgotania brodą”.  Gdyby nie interwencja Ministerstwa Sprawiedliwości pedofil pozostałby bezkarny.

W czwartek trybunał z udziałem jej prezes i byłego prokuratora stanu wojennego orzekł niekonstytucyjność przepisu, który regulował pełnienie obowiązków Rzecznika Praw Obywatelskich po zakończeniu kadencji, do czasu wyboru następcy. Warto przypomnieć, że praktycznie wszyscy poprzedni RPO pełnili swoją funkcje po zakończeniu kadencji i nikt tego nie kwestionował. Ale wówczas władza nie zmieniała ustroju państwa. Dziś na przeszkodzie jej działaniom stanął, zgodnie ze swoim konstytucyjnym zadaniem, Rzecznik Praw Obywatelskich. Ale dla PiS każdy kto jest przeciw ich decyzjom staje się polityczną opozycją. Na Adama Bodnara ruszyła nagonka w TVP Kurskiego i prawicowych mediach.

RPO nie podejmuje wiążących decyzji. Ale może interweniować, nagłaśniać ludzkie krzywdy i błędy władzy. Może zaskarżać do sądu. To władze drażni. Więc władza uruchomiła propagandową nagonkę i ograniczała działania RPO obcinając z roku na rok fundusze na jego działalność.  Minister Ziobro nie krył tego.  Zapewniał, że gdy Bodnar przestanie „uprawiać politykę” i zacznie „reprezentować (?) obywateli”, to wtedy budżet zostanie zwiększony.  Dziwnie to brzmi w zderzeniu z liczbą 74 000 spraw obywateli skierowanych przez 5 lat do RPO i tysięcy podziękowań kierowanych dziś do dr Adama Bodnara w mediach społecznościowych.

PiS się spieszy. W czwartek swoje zrobiła p. Przyłębska. Znowu z naruszeniem zasad. Tak istotną konstytucyjnie kwestię powinien rozstrzygać trybunał w pełnym składzie, ale Przyłębska powołała skład pięcioosobowy, a dodatkowo wymieniła jednego sędziego. Wszystko po to, by wyrok był  jednogłośny, bez zdania odrębnego. Bez puszczania w lud jakichkolwiek wątpliwości.

W tym samym dniu po kilku zaledwie godzinach (rekord!!!) wyrok został opublikowany. W tym samym dniu sejm wybrał kandydata na RPO. Bartłomiej Wróblewski ma być całkowicie apolitycznym, dającym gwarancje bezstronności, rzetelnie kontrolującym poczynania władzy, doskonałym obrońca praw obywateli. Bo czy kimś innym może być poseł i działacz PiS? W obronie praw obywateli wszak podpisał wniosek o uznanie za niekonstytucyjną możliwość aborcji z powodu ciężkiego uszkodzenia płodu.  I w obronie obywateli głosował za ograniczeniami niezależności sądów. I sam jest niezależny, bo głosował przeciw „piątce Kaczyńskiego”. W ten sposób bronił zapewne praw zwierząt.

Kandydatura polityka PiS pewnie nie uzyska aprobaty Senatu. Ale PiS na kompromis żaden nie pójdzie. Musi mieć swego człowieka. Na Nowogrodzkiej zapewne już mają gotowe warianty na substytut RPO. Może nim być  ktokolwiek, kto nie będzie bruździł. I nieważne, że konstytucja nie przewiduje p.o. RPO. To nie będzie pierwsza ustawa ważniejsza od Konstytucji.

I tak pada kolejna instytucja demokratycznego państwa. Ostatnia, która z założenia ma reprezentować interesy obywateli wobec państwa. Ostatnia, której jeszcze PiS nie obsadził i z której nie uczynił instrumentu władzy. Nie mam racji? Chciałbym nie mieć. Ale każdy z nas widzi jak pisowski Rzecznik Praw Dziecka dba o interesy dzieci, a  mianowany przez premiera Rzecznik Małych Przedsiębiorców skutecznie chroni interesy handlowców, fryzjerów, właścicieli salonów fitness i restauracji. 

Atrapizm przejawia się w zasadniczej zmianie sposobu  i celu działania demokratycznych mechanizmów. Po obsadzeniu ludźmi władzy, mają służyć celom władzy, czyli przede wszystkim utrzymaniu władzy. Atrapizm ujawnia się też w słowach. Pięknych, szlachetnych, obiecujących i wzniosłych. W mowie. W działaniu jednak ukazują one odmienną treść. Albo jej brak – gdy padają oskarżenia, pomówienia i niedomówienia. Jak w Matrixie – prawda miesza się z kłamstwem, rzeczywistość z fikcją. Trudno zrozumieć co jest czym, a kto kim. Pozostaje mantra: my jesteśmy dobrzy, a oni źli.

Atrapizm pobrzmiewa w zmianie nazw i epitetach. Coraz mniej z nas wierzy, że „dobra zmiana” jest rzeczywiście „dobra”. I jeżeli „dobra”, to dla kogo? Dla tych, którzy na tę „zmianę” zagłosowali, czy jedynie dla samej  „zmiany”?  I gdy coraz więcej mamy „narodowych” działań, instytucji, przedsięwzięć i funduszy –  to czy one służą narodowi? Czy może służą nowej partyjnej kaście coraz liczniejszych prezesów, członków rad i zarządów?

W polityce jak w ekonomii – „zły pieniądz wypiera dobry”. I rację ma  Jan Englert, że „największym kłopotem w dzisiejszych czasach jest to, że straciliśmy szacunek dla umiejętności, a miernota dyktuje nam swoje gusta”. Nie mówił tylko o polityce, ale od polityków ten kłopot się zaczyna.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments