Wszystkie amerykańskie portale zablokowały Trumpa po tym jak próbował dolać oliwy do rozpętanego przez siebie ognia rewolty sprzeciwu wobec swojej przegranej. Washington Post naliczył, że były prezydent w czasie swojej kadencji posłużył się ponad 30 tysięcy razy kłamstwem lub półprawdą. Portale zablokowały możliwość manipulacji, co wyraźnie przestraszyło nasze władze, bo akolita tej władzy właśnie uruchomił własny portal. Bo jak się ma własne media, to nikt właścicielowi nie zabroni nawet kłamać.
W czasopismach, programach radiowych czy telewizyjnych uwidaczniają się różnorakie sympatie i antypatie. Bo też tworzą je ludzie z własnymi, nierzadko nie ukrywanymi, opiniami. Ale wcale to nie oznacza, że obiektywizm przekazu stał się mrzonką i że wszyscy nami manipulują. Nie. O rzetelności decyduje kilka czynników, z których na dwa warto zwrócić uwagę. Pierwszy to dbałość o relację zgodną ze zdarzeniami. Drugi to oddzielanie relacji ze zdarzenia od opinii o zdarzeniu. Widać to jak na dłoni w programach telewizyjnych, zwłaszcza TVP Info, w której opinia zmienia zdarzenia. A celem nadrzędnym jest dyskredytacja opozycji wobec obecnej władzy.
Najtrudniej jest wspomniane dwie zasady zastosować w wywiadach. Dziennikarz natyka na problem ukrycia własnych sympatii i emocji. Zwłaszcza, gdy emocje ujawniają braki dziennikarskiego warsztatu, a rozmówca nie kwapi się do wypowiedzenia oczekiwanej kwestii. Jak na dłoni objawiło się to w ostatniej „Rozmowie tygodnia” TV Mazury. Red. Wasześcik nie mógł wyciągnąć od radnego Krzysztofa Krzyżaniaka, stwierdzeń o konieczności podjęcia kolejnej próby odwołania burmistrza Ostródy, aż sam zapytał czy radni rozważają doprowadzenie do ponownego referendum. Na co pytany odpowiedział, że to nie jego trzeba pytać.
Zasadą dobrego dziennikarstwa jest nie podawanie nieprawdziwych lub jednostronnych informacji, a w przypadku, gdy one padną, prostowanie ich. W rozmowie z przewodniczącym Komisji Rewizyjnej Rady Miejskiej obaj panowie dmuchali w jedną fujarkę. A jak radny zwalniał dmuchanie, to pytający je wzmacniał. Bez mrugnięcia okiem przyjął zarzuty wobec Michalaka, które miały tłumaczyć dlaczego radny, który dostał mandat z listy burmistrza, głosuje przeciwko burmistrzowi i obniżył mu tak drastycznie pobory. Radny miał dwa główne powody: utrudnienia komunikacyjne pracowników spowodowane wstrzymywaniem kursów MPK w gminie oraz próba odwołania prezesa PWiK wbrew załodze. Radny jako wiceszef „Solidarności” – tłumaczył – nie mógł postąpić inaczej.
Ani mi przez myśl nie przeszło porównywać się z redaktorem, ale skorzystam z jego przykładu i podsunę pytania, które po takim wyjaśnieniu radnego, zadałby obiektywny dziennikarz, a które być może umknęły jego uwadze. Zdarza się. A więc: czy p. Krzyżaniak czuje się radnym odpowiedzialnym za budżet miasta czy działaczem związkowym? Czy fakt podniesienia opłat gminy z 5 zł do 7,76 zł za wozokilometr, czyli o ponad 50 proc., nie oznaczał, że jednak burmistrz w sporze z wójtem i radnymi miejskimi miał rację? I że działał w trosce o budżet Ostródy, który przestał wreszcie dopłacać do zadań gminy? I skoro budżet miasta oszczędził, to czy burmistrz nie miał racji? A jeżeli tak, to co to za argument przy karaniu go obniżką poborów?
Rzeczą chlubną jest wstawiennictwo załogi za prezesem. Jeżeli zarządza dobrze, ma poparcie pracowników, nie ma zastrzeżeń rady nadzorczej czy właściciela. Ale czy właściciel, którym formalnie jest burmistrz, nie może mieć zastrzeżeń? I skąd taka aktywność zazwyczaj spokojnie przyjmujących zmianę kierownictwa pracowników? Czy prawdą jest na przykład, że część z nich ma własne firmy, korzystające ze sprzętu spółki? Nowy prezes mógłby uznać, że nie jest to korzystne dla spółki. I byłby kłopot. Ale czy spór ten może być jakimkolwiek argumentem przeciwko burmistrzowi?
I tak na marginesie. Skoro te dwa zdarzenia były jedynymi powodami odejścia radnego Krzyżaniaka z klubu wspierającego burmistrza i tak zdecydowanie zaprzecza, by spór w mieście nie dotyczył stołków, to dlaczego – zaledwie po bodajże trzech miesiącach kadencji – wstrzymał się od zaakceptowania sprawozdania Michalaka z realizacji budżetu w ostatnich dwóch miesiącach 2018 roku? Na realizację tego budżetu nowy burmistrz nie miał żadnego wpływu. Głosowanie więc przeciw, bo tak należy rozumieć jego głos, musiało dotyczyć czegoś innego! To głosowanie nastąpiło po pierwszych rozmowach klubów radnych z burmistrzem. Było ostrzeżeniem? Jeżeli nie chodziło o stołki, to o co? Tych pytań dociekliwi lokalni dziennikarze unikają.
Pytania zadają za to zwykli mieszkańcy. Po publikacji „Interesa wiecznie żywe”, w której wspomniałem o mianowaniu prezesem szpitala bez konkursu przewodniczącego Dudzina, posypały się na mym komunikatorze różne informacje. Dotyczyły także stołków i powiązań interesów innych osób. W małych miasteczkach nic się nie ukryje. W Ostródzie też. Zacytuję jedną z nich: „Włodzimierz Brodiuk media też są zatrudnione ! Również inni na ten temat pisali – czy właściciela Telewizji Mazury – jego żona została zatrudniona i pracuje w … Starostwie w Ostródzie?”. Informacja nie jest tajna. Widnieje na BiP Starostwa Powiatowego w Ostródzie: „podinspektor w Referacie Obrony Cywilnej, Zdrowia i Spraw Obywatelskich”.
I nic w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie dwa fakty: znany powszechnie konflikt między starostą Wiczkowskim i burmistrzem Michalakiem oraz tendencyjne materiały w TV Mazury o sytuacji w Ostródzie.
Lokalne kablówki preferują raczej „dobre wiadomości”. Relacjonują, starając się nie komentować. Ostródzka mieści się generalnie w tym profilu. Z wyjątkiem „opowieści” o Ostródzie. Te są dziwnie zbieżne ze stanowiskiem atakujących burmistrza radnych. Może mniej dziwnie, gdy przyjrzeć się informacjom powszechnie znanym. Na przykład zależnościom wynikającym z zatrudnienia radnych i ich krewnych. Na przykład w jednostkach podległych staroście, a także związkom w ostródzkich strukturach władzy KO i PSL z częścią PiS.
Wszystkich nie znam, o części dowiaduję się z postów od Ostródzian. Dziękuję za nie. I liczę na następne, bo to mieszkańcy sprawują podstawową kontrolę władzy. Nie tylko burmistrza, także radnych, którzy w odróżnieniu od burmistrza za podejmowane decyzje nie odpowiadają przed prawem, tylko przed wyborcami. Informacje sprawdzam, ale źródeł informacji nie ujawniam.
Moi rozmówcy często sugerowali, że ostródzki układ nie powiedział ostatniego słowa. Widać to chociażby po zachowaniu się niektórych radnych wobec choroby Michalaka. Po odrzuceniu przez Ostródzian w referendum wniosku o odwołanie burmistrza wydawałoby się jednak, że samorząd skupi się na rozwiązywaniu naprawdę trudnych, zwłaszcza w okresie pandemii, spraw miasta. A weryfikacji – burmistrza i radnych – dokonają wybory. Ale właśnie właściciel TV Mazury nie wytrzymał(?) i ujawnił, że nic z tego, spokoju nie będzie. Przy czym sam zaczął podgrzewać podgniły kotlet. Radny Krzyżaniak natomiast wydał się wtajemniczony mniej niż redaktor.
Włodzimierz Brodiuk