Matrix

Już najstarsi górale mawiali, że prawd jest co najmniej trzy, czyli moja prawda, twoja prawda i gówno prawda. Bo nawet kwitnący oset oglądany z różnych stron ma różne kształty. Pozostaje jednak chwastem. Chociaż niekoniecznie. W ustach polityków może być równie dobrze tulipanem lub różą. W zależności od potrzeby. W zależności od polityka. I każdy z nich przyznaje sobie racje, wmawia innym, że ma rację i na końcu dostrzega tylko swoją rację.

Kilka dni temu obchodziliśmy kolejną rocznicę odzyskania niepodległości naszej Ojczyzny. Hucznie. W huku petard, syren, błyskach rac i okrzykach nienawiści. Oczywiście, nie wszyscyśmy tak świętowali. Tak świętowali Prawdziwi Polacy, patrioci. Tych kilka tysięcy, głównie młodych mężczyzn, którzy ogłosili się jedynymi godnymi uczcić rocznicę niepodległości, najważniejsze święto państwa. W tym pochodzie byli także ci, którzy zachowywali się spokojnie, ale to nie oni nadawali ton wydarzeniu. A owo wydarzenie nadało ton całemu Świętu Niepodległości. Chociaż uroczystości odbywały się w całym kraju, a dla uczczenia święta wielu organizowało akcje pomocy i solidarności, to jednak dziś mówi się tylko o rozróbie w Warszawie.

Tak na marginesie. Czy ktokolwiek z nas wyobraża sobie, że do takiego zawłaszczenia najważniejszego święta narodowego przez kiboli i skrajnych nacjonalistów, mogłoby dojść w jakimkolwiek państwie. Na przykład 4 lipca w Dzień Niepodległości Stanów Zjednoczonych? Albo 14 lipca w Święto Niepodległości Francji?  Na to trzeba wyobraźni twórców science fiction. Ale w normalnie funkcjonującym państwie rzeczy nazywa się po imieniu. Chuligan jest chuliganem, patriota nie rzuca kamieniami w pilnujących porządku policjantów. Można też dodać, że prawo jest w tych państwach prawem, sąd niezależnym sądem, a polityk łamiący prawo wypada z polityki. U nas też tak jest. Tyle, że w trzeciej wersji góralskiej prawdy.

Politycy tworzą nam matrix. W matematycznym matrixie byliby macierzą, na której opieramy swoje życiowe kalkulacje. W biologicznym matrixie byliby macicą mnożącą dobrobyt. Są jednak pasożytami w matrixie  rodem ze słynnego filmu. Ten  matrix to system, stworzony w nadziei, że dzięki niemu ułatwimy sobie życie. Stało się jednak inaczej. System opanował nas i zniewolił. Sprowadzeni zostaliśmy do roli energii podtrzymującej działanie machiny, która to w zamian dostarcza jedynie iluzji. Bez nasz polski matrix przestałby istnieć. Póki co mami i tworzy miraże.

Oto czytam oświadczenie rządzącej już praktycznie każdą dziedziną naszego życia partii, w którym wyraża ona uznanie organizatorom i uczestnikom tzw. Marszu Niepodległości (cytuję), „będącego wielką demonstracją patriotyzmu”. I ubolewa owa partia nad incydentami, które były (cytuję)  „wynikiem dołączenia do niego grup chuliganów, a być może także świadomych prowokacji”. I tak oset stał się różą, a hitlerowskie pozdrowienie wyrazem patriotyzmu.  Przy okazji partia władzy dała wsparcie  organizatorom, którzy nie dostrzegli dość licznych uczestników zaopatrzonych w race i petardy, ale lewackich i policyjnych prowokatorów – jak najbardziej. Z oświadczenia PiS wynika, że winna jest opozycja, protestujące kobiety i – z pewnym zastrzeżeniem – policja. Już więc wiadomo, że ewentualne wystąpienie władz Warszawy o ukaranie organizatorów nielegalnego marszu i odszkodowanie za spowodowane szkody, nie uzyska wsparcia państwowych władz. A więc i prokuratury.

Organizatorzy marszu zlekceważyli sądowy zakaz i brak zgody prezydenta Warszawy. Ale wcale to nie dziwi. Skoro premier może wstrzymać publikacje podpisanej przez prezydenta ustawy, bo się z nią nie zgadza, to obywatel może olać sądowy zakaz.  Cóż, tradycja rozkładania państwa przez jej obywateli sięga siedemnastego wieku. A przez władze jest jeszcze dłuższa.

Pierwsza i druga góralska prawda głosi, że człowiek uczy się do śmierci. Uczą też politycy. I niekoniecznie minister Czarnek, który chce dokończyć reformować oświatę i młode pokolenie, które odwraca się od PiS, a nie powinno. W tym celu stworzył dwa komitety. Jeden ma ukierunkować, a drugi wdrożyć, nowe widzenie świata. Pierwszy zespół złożony jest z przedstawicieli Radia Maryja, Telewizji Trwam, Ordo Iuris i kolegów z Lublina o dość mizernym dorobku naukowym, a skład drugiego jest tak znamienity, że utrzymuje się go w tajemnicy. Zanim jednak moje wnuki doznają oświecenia nowym programem, ich dziadka oświecił wiceminister Kowalski. Otóż wydawało mi się, że symbolem naszego państwa jest orzeł w koronie. Ale wiedzą moją ów pan zachwiał  ogłaszając w Polsat News, że „polski policjant jest symbolem polskiego państwa”. Ja tam wolę orła, bo nie wali w oczy kobiet gazem pieprzowym, nie wykręca rąk dzieciakom i nie pałuje dziennikarzy. Ale może wiceminister aktywów państwowych uchylił rąbka kolejnej „dobrej zmiany”. Stawiam jednak na to, że chlapnął kolejną głupotę.

A skoro o „chlapaniu” mowa. W Ostródzie odbyła się ostatnio, zwołana w pilnym trybie, sesja Rady Miejskiej. Jeden z banków zaproponował sprzedaż swego budynku na rogu Mickiewicza i Olsztyńskiej. Burmistrz zwrócił się do radnych o wyrażenie zgody na zakup po obniżonej cenie. Uzasadniał atrakcyjną ceną oraz potrzebami wyprowadzenia biur z piwnic budynku Urzędu Miasta. Jak można się było spodziewać radni nie wyrazili zgody. Ze sposobem w jaki to uczynili  można zapoznać się w internecie.  Jednych wkurzy, drugich rozbawi. A podsumowaniem sesji było żądanie radnego Najmowicza zakupienia radnym nowych laptopów. Na poprawę warunków obsługi mieszkańców kasy nie ma, ale radni potrzeby mają…

Ostróda ma też swój własny lokalny matrix.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments