Powrót stęchłego wspomnienia

Iga Swiątek ma 19 lat i puchar Rolanda Garrosa. O jej sukcesie doniosły media na całym świecie. Z całego świata napłynęły do Polki gratulacje i wyrazy uznania. Informacja przebiła wieści o pandemii. Przynajmniej na chwilę. Sama „królowa Paryża”, jak ją nazwał jeden z hiszpańskich portali, zachowała wyjątkowe jak na tak młodą osóbkę opanowanie i wzruszyła się jedynie dziękując ojcu i siostrze. Wszyscy komentatorzy z Fibakiem na czele, a także ona sama, podkreślali, że źródłem jej sukcesu była ciężka praca i wsparcie rodziny. W TVP Sport usłyszałem, że to zasługa obdarzenia  tenisistki darem Bożym. 

Ciekawą refleksję po sukcesie Polki wygłosił komentator Eurosportu Karol Stopa. Wyraził nadzieję, że połączy on wszystkich Polaków, których dziś się głównie dzieli, oddala od siebie najbliższych i wywołuje waśnie przy rodzinnych stołach. Kto i co dzieli nie dodał. Każdy wie, chociaż nie zawsze na tych samych palcem wskazuje. Generalnie czynią to politycy. I z tym się większość z nas zgodzi. Pozwolę sobie jednak przypomnieć, że nie każdy polityk ma władzę, a władza ma największe możliwości wywoływania i sterowania antagonizmami. Przynajmniej na szczeblu kraju. Bo już w gminach, bywa różnie.

Wydawałoby się, że po czasach PRL pozostało już tylko stęchłe wspomnienie. Wydawało się też, że do lamusa odeszło określenie „kacyk”. W PRL ów „kacyk” mógł więcej od szarego obywatela. Był uprzywilejowany. Dziś „kacyk” wrócił i ma się zdecydowanie lepiej niż w czasach PRL. Nic mu nie grozi, nawet gdy złamie prawo, gdy oburzenie przetoczy się przez kraj cały.

Jesteśmy tylko ludźmi. Popełniamy błędy. Zdarza się. Istotne jest nasze zachowanie po zdarzeniu. Dziś dominuje: „nic się nie stało”. Zwłaszcza, gdy stało się politykowi rządzącej partii. Minister zdrowia wydał z kasy państwa miliony złotych na respiratory. Handlarz bronią respiratorów nie dostarczył. Powszechnie wiadomo, że ludziom zajmującym się takim procederem żaden szanujący się producent sprzętu medycznego nic nie sprzeda. Nikt ministra nie ostrzegł, albo tkwił w tym czyjś interes. Albo głupota. Handlarz milionów nie zwrócił. Zajął się dostarczaniem maseczek antywirusowych do sieci stacji benzynowych państwowego Orlenu. Czy wykorzystał na to miliony z państwowej kiesy? Policja, CBA i prokuratorzy nie widzą w tym nic podejrzanego, a i czasu nie mają zwalczając groźną dla kraju ideologię LGBT.

Demokracja kosztuje – odpowiada na zarzuty wyrzucenia w błoto 70 milionów złotych na wybory, których nie było, wicepremier polskiego rządu. Prokuratura umarza praktycznie wszystkie sprawy dotyczące łamania prawa przez polityków PiS. Bohater ostatniego skandalu, pan Czarnek pewnie zostanie ministrem oświaty chociaż pokazał, że Polak Polakowi nierówny i złamał zakaz odwiedzin w lubelskim szpitalu. Wiadomo pandemia, trzeba ograniczać kontakty. Ale to „kacyków” nie dotyczy. Dziś koledzy pana Czarnka wmawiają, że zakazów nie ma, że każdy może odwiedzić krewnego, gdy ten znajduje się w krytycznym stanie. Jakby babcia Czarnka leżała na OIOM-ie, a nie na oddziale rehabilitacji. Dziś pacjenci i personel tego oddziału są albo zakażeni koronawirusem, albo przechodzą kwarantannę. Ale to drobiazg. Czy Czarnek zakaził cały oddział? A kogo to obchodzi?  Gdyby to zdarzyło się Budce, Grodzkiemu albo Margot… Aaa, to co innego.

Bagatelizowanie własnych przewinień to cecha nie tylko ludzi władzy. I nie tylko oni okazują butę. Daj kurze grzędę a ona: wyżej siędę! – oto prawdziwa natura wielu z nas. Politycy aż nazbyt często uważają się za lepszy sort. I wcale się z tym nie kryją. Zwłaszcza, gdy wybory daleko. I nie jest to tylko buta typu „gadaj do moich pleców”, czyli w stylu wicemarszałka Terleckiego.

Generalnie przepisy są dla maluczkich. Bo politycy nawet, gdy prawo łamią to w sprawie słusznej i tylko pro publico bono.
Na przykład ostródzcy radni. Tak zaparli się, by krnąbrnego burmistrza pozbawić stanowiska, że zapomnieli o zakazie prowadzenia kampanii referendalnej w budynkach administracji publicznej i w czasie sesji Rady Miejskiej zaapelowali do mieszkańców, by wzięli udział w referendum. Przyjęli w tej sprawie nawet stosowny dokument, a przedtem przeprowadzili „debatę”. Padały w niej zarzuty i „argumenty” z arsenału organizatorów referendum.

Dziś ci sami radni są „zdumieni”, że każe się im z tego tłumaczyć. Grzmią, a za nimi lokalne media i portale, że są sprawy ważniejsze dziś niż taki „drobiazg” jak złamanie prawa. A w ogóle świadczy to o mściwości burmistrza, który o tym złamaniu prawa doniósł. I mówią to ludzie, którzy po nieudanym referendum, ośmieszyli miasto swą…..mściwością. Bo tylko mściwością można tłumaczyć obniżenie burmistrzowi poborów poniżej pensji wielu jego podwładnych. Nie udało się odwołać, no to walnijmy go inaczej. I walnęli.

Sukces Świątek na chwilę zjednoczył nas wszystkich. Nagle wszyscy staliśmy się „swoi”. Dziś się cieszymy, jutro wrócą swary i podziały. Na lepszy i gorszy sort, na wybranych i  – dziś nieważnych – wyborców. I wrócimy do zdziwienia – a może już przyzwyczajenia? –  że prawo jest inne dla polityków i inne dla maluczkich.
Różne dla „swoich” i „nieswoich”.

Włodzimierz Brodiuk

 

Comments

comments