Między kłamstwem a nieprawdą

Na prawej stronie sceny politycznej rozgrywa się interesujący spektakl, którzy złośliwi określają tematem zastępczym, a złośliwcy efektem miłości do kota. Tymczasem temat jest  poważny. Dotyczy naszego stosunku do zwierząt, okrutnego ich traktowania i prawa naturalnego. Jarosław Kaczyński, któremu można sporo zarzucić, tym razem wziął się za cel wielce szlachetny i postanowił dokończyć zaniechanego kilka lat temu projektu, i zlikwidować rytualny ubój i klatkowy chów zwierząt futerkowych. Wywołał tym wrzenie nawet we własnym środowisku, naruszając interesy lobby futrzarskiego, usytuowanego – dodajmy – także w Rodzinie Radia Maryja ojca Rydzyka. 

Zakonnik z Torunia i tym razem zdaje się nie odpuszczać, ale prezes Jarosław tym razem może nie ustąpić. Spór jest o tyle ciekawy, że ujawnił podziały bodajże w każdym środowisku politycznym, poza skrajną prawicą. Konfederacja wali ostatnio głównie w PiS licząc na przejęcie części elektoratu. I znalazła tu kolejne pole ataku, w czym szczególnie aktywny jest jej lider Bosak. Spór jest z kilku względów charakterystyczny dla naszych polskich waśni, zwłaszcza w sferze epitetów. Konkretnie: czym bardziej na prawo, tym są one ostrzejsze, a znaczenie używanych pojęć jest często całkowicie odmienne.

Kilka przykładów. Według Bosaka norki są zwierzętami udomowionymi, zatem można je trzymać w klatkach z siatek i jest to zgodne z prawem naturalnym. Inne twierdzenia – na przykład, że to zwierzęta dzikie, wodno-ziemne i kopią nory  – są KŁAMSTWEM. Słowem polityk wie lepiej od biologów, ekologów i  tych „lewizną zarażonych” wnioskodawców z Kaczyńskim na czele. Co ciekawe spokojne tłumaczenie bzdur zdaje się być słabszą argumentacją, bo tłumaczą, że to co mówi Bosak to NIEPRAWDA. Niby słowa określają to samo, ale jakaż różnica w ich znaczeniu. KŁAMSTWO wpada w ucho, NIEPRAWDA przelatuje mimo.

W tym sporze pada też pojęcie PRAWO NATURALNE i to całkiem celowo, ma bowiem uzasadnić wyższość człowieka nad zwierzęciem, które od zarania dziejów zabijał, by zaspokoić głód. Tak było, tak jest i tak powinno być. Akurat to jest kolejne KŁAMSTWO. Wcale tak nie było. Dopiero  w XX wieku człowiek zaczął na skalę przemysłową wykorzystywać zwierzęta. Nie tylko dla zaspokojenia podstawowych potrzeb egzystencjalnych, ale także dla zysku i zbytku.  Czy to też prawo naturalne? Trzeba by zapytać Ojca Rydzyka.

Pod hasłami  „dość tych kłamstw i manipulacji, dość zamordyzmu, reżimu i dyktatury” protestowało w minioną sobotę kilka tysięcy antyszczepionkowców. To jeszcze margines, ale coraz więcej z nas coraz dotkliwiej odczuwa nieskuteczność walki z pandemią Covid19 i związane z tym ograniczenia. Coraz więcej ludzi zaczyna wierzyć głosicielom spiskowych teorii. I znowu antyszczepionkowcy krzyczą, że rząd, naukowcy i lekarze kłamią, co brzmi głośno i wyraźnie, a atakowani odpowiadają, że to nieprawda.  Mało w tym wiary, zwłaszcza po przedwyborczych oświadczeniach polityków PiS o ustępowaniu koronawirusa i bezkarnych przekrętach w zakupie maseczek i respiratorów. Sam mam wątpliwości, ale czy te wątpliwości nie powinny nas skłaniać do odrzucenia, w tym przypadku, rozważań co jest kłamstwem a co nieprawdą i raczej zadbać o własne bezpieczeństwo. Na wszelki wypadek. Ostatecznie życie mamy tylko jedno.

Tymczasem aktywni w minionym tygodniu politycy Konfederacji ujawnili kolejną aferę PiS. Poseł Braun określił ją mianem „afery podkarpackiej 2.0” w odróżnieniu od seksafery podkarpackiej. W ręce konfederatów trafiła kopia pisma działacza PiS z Przemyśla do  marszałka Sejmu Kuchcińskiego z planem „przejmowania” stanowisk burmistrzów obsadzonych przez  bezpartyjnych samorządowców. PiS natychmiast się odciął od autora listu, który został zawieszony w prawach członka, ale – charakterystyczne – doniesienia konfederatów nie nazwał kłamstwem. Raczej nieprawdą, a czasami częściową prawdą.
Po szczegóły odsyłam do relacji w Internecie.

Ujawniony „plan”, zakładał podejmowanie szerokiej współpracy w odsuwaniu bezpartyjnych burmistrzów, z „kim się da”, zwłaszcza wykorzystanie radnych w nieudzielaniu wotum zaufania, absolutorium i wywoływania sporów, a miejscowych mediów w tworzeniu atmosfery krytyki i nieufności wobec zarządcy miasta.  Prowadzić to miało do referendów odwołujących burmistrza, komisarycznego zarządu i ponownych wyborów. Zdaniem Brauna wydarzenia w kilku miastach wskazywałyby na wcielanie planu w życie. Czy Ostróda jest tego przykładem? Nie mam na to dowodów, ale zbieżność jest dość ciekawa.

Między kłamstwem a prawdą zawieszony jest natomiast na pewno spór wójta gminy Ostróda z częścią mieszkańców Wałdowa. W tle zarzuty dbania o interes dewelopera kosztem potrzeb mieszkańców i brak konsultacji społecznych, niszczenie środowiska naturalnego, ale też kwestia właściwego zagospodarowania przestrzennego nie tylko gminy, ale też i samej Ostródy. I tradycyjne składanie doniesienia na krytyków za uwłaczanie godności osobistej pana wójta.
Ale o godności może innym razem. Zwłaszcza godności skażonej kłamstwem.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments