Zmiana na stanowisku burmistrza Ostródy oznaczać będzie zmianę stylu i sposobu zarządzania miastem zapowiadał jako kandydat Zbigniew Michalak. Po czterech dniach od ślubowania rozpoczął realizację wyborczej obietnicy. Podczas konferencji prasowej, razem ze swoją zastępczynią Agnieszką Majewską-Pawełko, ujawnili co dotychczas ujawnili. I chociaż czasu mieli niewiele, to znaleźli nie tylko gratulacje dla nowej władz – te jak wiadomo sypią się zazwyczaj obficie – ale także, co najważniejsze dziury w budżecie i umowy bez pokrycia
Nowy burmistrz zastał w nowej pracy nie tylko pusty gabinet, co normalne, ale też pusty sekretariat. Sekretarka na urlopie, bez zastępstwa, biurko zamknięte, krzesło puste. Uruchomienie pracy sekretariatu nie stanowiło trudności, znacznie większą będzie spięcie budżetu, w którym dziura goni dziurę.
Bodajże największym problemem na już, jest największa miejska inwestycja, czyli budowa wiaduktu. Jeszcze nie tak dawno słyszeliśmy, że wszystko jest w porządku, chociaż nawet laik gołym okiem dostrzegał, że budowa się opóźnia. I chociaż były burmistrz zapewniał o małym tylko opóźnieniu, to – jak się okazuje – już w czerwcu wiedział, że termin oddania inwestycji w grudniu jest nierealny. W pismach, na które Urząd Miasta nie zawsze odpowiadał, wykonawca alarmował o opóźnieniach, ale także o rosnących kosztach. Swego czasu pisałem, że cała inwestycja jest nieprzygotowana, a przetargi typu „zaprojektuj i wybuduj” niosą zbyt dużo niewiadomych, także co do ostatecznych kosztów. W przypadku tak dużych inwestycji, powodujących zresztą kolejne, dzieli się je na etapy. Najpierw projektuje, potem konsultuje i analizuje skutki, a następnie ogłasza przetarg na wykonanie. Propagandowy charakter takiej inwestycji nie może być ważniejszy od technicznego i finansowego. A był.
To największy „trup w szafie Najmowicza”. I najbardziej kosztowny. Wykonawca żąda za jego „pochowanie” ponad 7 milionów złotych, czyli znacznie więcej niż początkowo zakładano. Jeżeli miasto znajdzie pieniądze to wykonawca odda wiadukt w połowie przyszłego roku. A jeżeli nie znajdzie? Wtedy budowa stanie, wykonana zostanie inwentaryzacja i ruszą ewentualne procesy sądowe. Ostródzie przybędzie pomnik nieudolności. To, oczywiście, najgorszy scenariusz, do którego nowy burmistrz zamierza nie dopuścić. Póki co, po dokładniejszym zapoznaniu się z sytuacją zapowiada negocjacje z wykonawcą. Póki co, trzeba będzie też nadrobić zaległości z uzyskaniem pozwolenia na odprowadzenie wód opadowych z wiaduktu do Drwęcy. Bo tego miasto jeszcze nie uzyskało. A problemem technicznym pozostaje samo odprowadzenie tej wody. Bo na wiadukcie jest taki sam problem jak w innych rejonach miasta. Deszczówka odprowadzana rurą o przekroju 80 cm trafia do już istniejącej rury o średnicy 50 cm. Obfite opady grożą podtopieniami okolicy.
Nieco mniejszym kłopotem jest basen. Miał funkcjonować już od września, będzie od stycznia przyszłego roku. Jest jedno „ale”. Trzeba znaleźć środki na jego finansowanie (basen na siebie raczej nie zarobi) i znaleźć operatora. Pieniądze znaleźć się muszą, operator nie koniecznie, co oznaczać będzie powierzenie obsługi którejś z miejskich spółek.
W projekcie na przyszły rok autorstwa Najmowicza dziura goni dziurę i nie wszystkie uda się zatkać. Ale to już kłopot nowego, nie starego burmistrza. Pierwszy już ze skarbnikiem szuka oszczędności w tegorocznym budżecie, drugi na pożegnanie wydał 300 tysięcy złotych na nagrody dla urzędników. Przed burmistrzem Michalakiem tymczasem stoi zadanie załatania dziur finansowych oświaty (brak 4 mln zł) czy kultury. Na nowe inwestycje szanse są bliskie zeru.
Pod znakiem zapytania na przykład stoi hucznie zapowiadany w czasie kampanii remont ul. Plebiscytowej. To inwestycja powiatowa. Miasto miało wyłożyć ponad 1,5 miliony złotych, a powiat wystąpić o dofinansowanie samorządu województwa. Stan finansów miasta i powiatu zdaje się dowodzić, że huczna zapowiedź miała raczej wyborczy charakter.
Nowe władze miasta stoją przed niepopularną decyzją podniesienia podatków. W odróżnieniu od innych miast w Ostródzie nie wzrastały od sześciu lat, co może oznaczać wzrost większy niż gdzie indziej. Ale uniknąć się tego nie da, tym bardziej, że rząd zapowiada wzrost cen energii i paliw, czyli praktycznie wszystkiego.
Na rozwiązanie czekają też inne problemy, z rozwiązaniem których dotychczasowy burmistrz zwlekał lub które zaniedbano. Jak chociażby zapewnienie terenów pod miejską infrastrukturę na terenie tzw. Czerwonych Koszar czy prawne uporządkowanie sytuacji na zakupionym terenie byłego autodromu. W tym ostatnim przypadku okazało się, że miasto kupiło grunty wraz z umowami dzierżawnymi osób trzecich oraz umową najmu 9 ha przez ostródzkie stowarzyszenie IBION. O faktach tych nie wiedzieli nawet miejscy radni.
W mieście rozpoczęło się czyszczenie szaf, a ukryte tam „tajemnice” – zapowiada nowy burmistrz – będą ujawniane mieszkańcom, podobnie jak transparentne będą decyzje nowych władz. Tymczasem w powiecie największy „trup” – wielokrotnie przeze mnie opisywany – już dawno został z szafy wyciągnięty, ale nie oznacza to by władze powiatu cokolwiek z nim próbowały zrobić. Raczej ten kłopot potęgują.
Dziś nie wiadomo, czy ponowny wybór dotychczasowego starosty ostródzkiego – i Zarządu Powiatu – dokonał się prawidłowo czy też z naruszeniem prawa. Wojewoda analizuje sytuację jaka wytworzyła się na pierwszych sesjach rad powiatowych w Ostródzie, gdzie doszło do wznowienia obrad przerwanych przez seniora i nierespektowania tej decyzji przez większość radnych, i w Ełku, gdzie przewodniczący obradom senior ogłosił przerwę do 6 grudnia, a większość podporządkowała się decyzji, ale ją zaskarżyła. Dziś nie wiadomo czy w starostwie urzęduje nowy czy dotychczasowy starosta.
Na szczęście dla burmistrza rozmowy z nim, w sprawie na przykład wiaduktu, będą wiążące, bo w obu sytuacjach to ten sam człowiek.
Włodzimierz Brodiuk