Idzie nowe, wraca stare

Ostatni poniedziałek wzniecił nieco kurz samorządowej kampanii w powiecie. Wszystko zapowiadało, że dotychczasowy starosta Wiczkowski obroni swoje stanowisko. Samorządowe Porozumienie (PSL) wsparte radnymi z Morąga, SLD i PO miało większość i mogło spokojnie „ustawić” radę. Ale właśnie tego spokoju zabrakło. Do czego przyczynił się także komisarz wyborczy. Zamiast współpracy powiatowi radni zgodzili się na kontynuację dotychczasowego stylu zarządzania: my i oni. Z kolei w Ostródzie nowy burmistrz Zbigniew Michalak potwierdził swoje programowe tezy: jawność decyzji i finansów oraz współpracę w tworzeniu budżetu z mieszkańcami.

Przykład ostródzkich samorządów pokazuje po raz kolejny wyższość bezpośrednich wyborów. Mieszkańcy wybierając wójta czy burmistrza jasno określają czego oczekują. Najmowicz przegrał, bo Ostródzianie mieli dość jego rządów. Wyrazili chęć zmiany i szansę zmiany dostrzegli w wyborze Michalaka, co ten w swym pierwszym wystąpieniu dążenie do zmiany potwierdził. Zapowiedział także, że konkretniej będzie można o kierunkach działań rozmawiać po dokonaniu audytu miejskich finansów.

Śmiem twierdzić, że w bezpośrednich wyborach poległby także Wiczkowski. Przede wszystkim za degradację jakości opieki medycznej. Jednak przy wyborach pośrednich zachował swoje stanowisko, budując po raz kolejny koalicję na zasadzie podziału funkcji i stanowisk oraz na niechęci lewicy i PO do PiS. Przebieg pierwszej sesji wykazał także, że ta kadencja samorządu powiatowego może być powtórką poprzedniej, w której „obdarowani” radni głosowali tak jak „było trzeba”, nie wnikając w problemy i bez „niepotrzebnej” dyskusji. Domagający się debat radni opozycji byli zakrzyczani, a ich wnioski i uwagi odrzucane bez żadnej analizy. Szykuje się powtórka z rozrywki. Tyle, że jest to rozrywka dla mieszkańców wątpliwa.

Przebieg pierwszej sesji Rady Powiatu to pokaz siły. Sesja ta zwołana została przez komisarza wyborczego, z ustalonym przez niego porządkiem obrad. Powinien on ujmować poza ślubowaniem radnych przynajmniej jeszcze jeden punkt: wybór przewodniczącego Rady. Obsadzenie innych funkcji w samorządzie powiatowym, a także wybór starosty i członków Zarządu może nastąpić na kolejnej sesji. Ale żeby owa kolejna sesja się odbyła, musi ją ktoś zwołać, a tym kimś może być tylko i wyłącznie przewodniczący rady. Ale w porządku obrad wyboru nie było. Co robić?

Podczas pierwszej sesji porządku obrad rada nie przyjmuje. Co ciekawe formalnie porządku sesji nie można zmieniać. Zrodził sie pat. W tej sytuacji przewodniczący obradom radny-senior Zbigniew Zabłocki zarządził – mimo protestów starosty – przerwę do 28 listopada, by problem wyjaśnić z komisarzem wyborczym. I opuścił obrady wraz z pięcioma innymi radnymi z PiS i Razem dla Powiatu.

Pozostali na sali radni postanowili obradować dalej. Przewodniczącą wybrano kolejną pod względem wieku seniorkę Jolantę Dakowską. I już bez żadnych ceregieli dokonano wyborów zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Formalnie takie postępowanie uzasadniał radca prawny, ale jego interpretacja przepisów budzi spore wątpliwości. Nie wchodząc w szczegóły, żadne przepisy ustawy o samorządzie powiatowym i statutu takiej sytuacji nie przewidziały. Zatem sytuacja wymaga interpretacji i tą zajmie się prawdopodobnie wojewoda, do którego radny-senior Zabłocki zgłosił wniosek o wydanie rozstrzygnięcia w trybie nadzorczym. Wojewoda rozstrzygnie czy nie będzie trzeba wyborów powtórzyć.

Zgodnie z obecnymi powiatem ma rządzić Zarząd w składzie:
– starosta Andrzej Wiczkowski (gm. Ostróda),
– wicestarosta Jan Kacprzyk (gm. Grunwald)
i członkowie – Piotr Strzylak (gm. Morąg),
– Grażyna Ostas (gm. Ostróda)
Marek Husar (gm. Ostróda).
Przewodniczącą Rady wybrano Beatę Mazur (gm. Miłomłyn).

Taki skład oznacza kontynuację dotychczasowych działań, w tym wobec szpitala i służby zdrowia. W gronie zarządzających powiatem nie ma nikogo z Ostródy, w której mieszka trzecia część powiatowych wyborców. Starego-nowego starostę wsparli wybrani z listy PO Jolanta Dakowska i Krzysztof Żynda oraz Dobra Wspólnego – Artur Munje i Waldemar Gazda, wszyscy z Ostródy. Tak głosując zagłosowali faktycznie za pogarszającą się publiczną opieką zdrowotną mieszkańców Ostródy. W „nagrodę” Gazda dostał nic nieznaczącą funkcję wiceprzewodniczącego. Na innych czekają „etaty” przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji. Mam nadzieję, że nie będzie to – wzorem ich poprzedników – praca dla krewnych.

Za wyborem zagłosowała też Agnieszka Michalak i to – paradoksalnie – bodajże jedyna nadzieja na zmiany w zarządzaniu powiatem. Warto bowiem zaznaczyć, że burmistrz Ostródy Zbigniew Michalak w trakcie kampanii bardzo krytycznie wypowiadał się o sytuacji w szpitalu. A – jak go znam – nie rzuca słów na wiatr.

A przecież można było normalnie. Skoro już Wiczkowski dogadał się (co obiecał to sie okaże) z większością radnych, to mógł podjąć też rozmowę z radnymi, z którymi się nie dogadał i uniknąć kabaretu pierwszej sesji. Ale czy czasem stabilności na fotelu starosty i stabilności koalicji nie jest potrzebny wróg? Znakomicie ową rolę wypełniać może opozycja. „Dziel i rząd” sprawdziło się na całych kontynentach, cóż dopiero w powiecie. W ostródzkim samorządzie dzielenie zaczęło się już na pierwszej sesji.

O ile więc w „Mieście nad Jeziorem” idzie nowe, to w powiecie wróciło stare w odnowionym garniturze. Czy to oznaczać będzie kontynuację polityki siły, wygrywania na podziałach w radzie i finansowania propagandy samochwalstwa?
Zobaczymy.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments