Ażeby im języki spuchły…

Cisza zapadła nad ziemiami przy jeziorze, do którego rzeczka wpada. Cisza niby po bitwie, chociaż bitwy żadnej nie było, bowiem władca przyjeziornej krainy bojar Wiczko i jego wasale czuwają, by poddani cicho siedzieli, a który zbyt głośno dopominać się zacznie, wnet miejsca swego pozbawiony zostać może, a i miejsca tegoż w innych lennach szukać. Chętnych zatem do oporu mniej jakby, poddani wolą zębami zgrzytać, a i tak czynią to jak najciszej, by do uszu niepożądanych nie doszło, że jakoweś niezadowolenie zdradzają.

Władca krainy, a i przyboczni jego i krewni przybocznych, czują się coraz bardziej na swych stolcach -większych i mniejszych – pewni. I siedzenia i pleców. I jedynie najemnicy, ściągani dla dziur łatania po wygnanych, o sadowieniu się na dłużej wcale nie myślą. I miejsca nowego lądowania wyglądają.

Niepewność największa w Lazarecie panuje. Tak jak Wiczko zapowiedział tak się stało. I porządek wrócił, chociaż co poniektórzy o bałaganie nadal prawią. Zaciężny Lazaretnik Bońko pognał medyków od nóg i kości. A potem, jak się krajacze miękkich narządów postawili to i ich do posłuszeństwa przymuszono. Tylko pospólstwa do kładzenia się pod nóż nakłonić nie daje, przez co łóżka puste stoją. Ale i temu – jak złe języki głoszą – ma się kres położyć. Sięgnąć władza ma ponoć po stare umiejętności Gwizdaczy. Gwizdek raz – do lazaretu. Dwa gwizdki – na stół. Trzy gwizdki – won do chaty. Zdrowy! A jak chirurgów nie będzie to i od bab medycy sobie poradzić mają, a takoż i nowicjusze po szkołach dopiero.

Tfu, tak to złe języki pospólstwo straszą. A i o zgonach plotą. Co wszytko nieprawdą jest, a i kłamstwem wszetecznym. Prawdą jest tylko to co od władzy się ludziom do głowy kładzie. Ale koszta się przy tym ponosi. Bo prawda, jak każde wartościowe dobro jest kosztowna. Płacić trzeba i tym od wynalazku Gutenberga, i tym co gęby pokazują. To się płaci. Na szczęście nie z własnej sakwy. A jak się zapłaci, to heroldowie oczy zamykają i pieję jak im się zagra. Tfu, znowu posłuch złym językom daję.

Tak jak jeden z rajców, któremu chyba rozum odjęło, bo ciągle czegoś chce. I ciągle mu się coś nie podoba. Ciągle też dopytuje się o sprawy, które lud obchodzić nie powinny. Na ten przykład wpadło mu do łba, by się o koszta wypraw głównego rajcy wypytywać. Bo chociaż Główny Rajca Palik grosz za przewodniczenie Radzie Stolca spory bierze, to jeszcze delegacje za odwiedziny u wójtów i burmistrzów pobiera. I na tym nie koniec , bo bezczelny rajca ośmielił się dopytywać nawet o delegacje Palika z Lazaretu brane. Że to niby pospólstwa interes jest by znać koszty lazaretowego stolca rajcy? Co za bzdura! Nic zatem dziwnego, że posadzony na stołeczku Głównego Nadzorcy Lazaretu Ważynek, kazał się dociekliwemu rajcy wypchać: bo wiedza o stolcach w lazarecie dla pospólstwa nie jest. Kropka.

Nadal też rajca ów zniechęcić się nie daje i o bryki służbowe się dopytuje, jakby nie rozumiał, że one już tak po części osobiste są. Bojar dał jedną ze służbowych bryk do użytku swemu Przybocznemu zwanego Winkiem . Bo tak chciał i mógł. Potem obdarzył Winko częścią praw swego stolca. Bo tak chciał i mógł. Potem Przyboczny Winko obdarzony częścią stolca bojara podpisał z Wiczko takąż samą ugodę. Bo mógł. W imieniu bojara Wiczki dał brykę bojarowi Wiczko. Obydwaj, i Wiczko i Winko za bryki służbowe płacą. I to płacą tyle, ile płaciliby za bilety furmanom wożącym pospólstwo drabiniastymi wozami. A to oznacza, że nad pospólstwo się nie wywyższają, bo przecież tyle co pospólstwo za dojazdy płacą. Tfu, ażeby tym złym językom, języki spuchły.

Bo przecież nie jest tak, że jak ktoś na stolec wsiądzie, to trzyma się go nogami i rękami, a podpiera się Przybocznymi maści wszelakiej i wszelakiego autoramentu, nie patrząc kim są, byle stolec podpierali. I że, w tym celu na stolce pomniejsze ich wsadza, albo ich krewnych, synów i córki. I że tworzy pajęczynę zależności, która trzyma całą krainę w garści i z tej krainy ssie ile może. A robi co może, by trwało to jak najdłużej. Tfu, ażeby tym złym językom języki spuchły.

A skryba duma nad pojemnością pięknego polskiego języka. I nad tym, że stolec stolcowi nierówny i niektórych gównem brudzi.

Skryba Jan z Pospólstwa

W.B.

Comments

comments