Kilka dni po drugiej turze wyborów samorządowych, w której rozstrzygnęła się obsada kilkuset foteli wójtów, burmistrzów i prezydentów, szefowie wszystkich partii politycznych nadal głoszą pochwały własnego sukcesu. Wszyscy wygrali, każdy coś znajduje na uzasadnienie tej tezy. Równie dobrze można by twierdzić, że każda z partii przegrała i też dowody by się znalazły. Wiem natomiast kto wygrał. Wygrała demokracja. I są na to dwa znaczące argumenty: frekwencja wkraczająca na europejskie poziomy i sukcesy kandydatów z list bezpartyjnych.
Kampanię wyborczą i same wybory zdominował pojedynek PiS-u z PO i Nowoczesną, czyli tzw. Koalicją Obywatelską, który przeistoczył się faktycznie w wojnę PiS-u z anty-PiS-em. Podziały wyznaczyło warszawskie starcie Jakiego z Trzaskowskim. Jeszcze w pierwszej fazie wyborów nie były one aż tak widoczne, bo kandydatów było wielu i nosili różne barwy. Ale w drugiej turze ujawniła się olbrzymia przewaga anty-PiS-u. Kandydaci tej partii praktycznie nie mieli szans. Przegrywali także w małych miastach, takich jak Ostróda. Oczywiście, nie wszędzie.
Jeden z moich przyjaciół raczył sformułować na FB tezę, że Najmowicz właśnie przez ową wojnę polsko – polską przegrał, mimo, że odnotował sporo sukcesów, takich jak wiadukt czy ścieżki rowerowe. Jak to zazwyczaj bywa, ma nieco racji. I nie ma. Warto zauważyć, że urzędujący szefowie samorządowej administracji już na starcie dysponują sporą przewagę nad kontrkandydatami. W Ostródzie, i pewnie nie tylko, dodatkowe wsparcie otrzymali z ambon. W jednym z ostródzkich kościołów ksiądz wprost poprosił o modlitwę wspierającą rządzących miastem. Nie pomogło. Ale nie tylko z racji wspomnianej wojny.
Sprawujący urzędy wójtów i burmistrzów wygrywali tam, gdzie cieszyli się zaufaniem wyborców, dali sie poznać jako dobrzy gospodarze. Jak wójt Łukty Robert Malinowski, wójt Małdyt Marcin Krajewski czy burmistrz Morąga Tadeusz Sobierajski. Czesławowi Najmowiczowi przez sześć lat nie udało się przekonać do siebie wystarczającej rzeszy współobywateli. Większość raczej zniechęcił, większość chciała zmiany i zażądała jej w głosowaniu popierając Zbigniewa Michalaka.
Atutem nowego burmistrza jest nie tylko bezpartyjność. Także to, że jest absolutnie spoza partyjnych, ale także spoza wszelkich miejsko-powiatowych układów. W kampanii deklarował, że w tych układzikach nie ugrzęźnie i ludzie mu uwierzyli. Dziś. Od niego tylko – zależy podtrzymanie i utwierdzenie tej wiary w zmianę sposobu i stylu zarządzania miastem. Jest sam, z „drużyną”, która nie miała okazji się jeszcze sprawdzić. Ta czysta karta to atut, ale też niepewność realizacji deklaracji.
Burmistrz Michalak wchodzi w struktury ukształtowane przez poprzedników. Sam musi dziś ocenić na ile są one skażone politycznym nalotem, na ile – i czy w ogóle – wymagają przebudowy. Bo zanim on zapozna się z całą złożoną problematyką miejską i zarządzania miastem, to on sam zacznie być „urabiany”. Już w trakcie przedstawiania poszczególnych spraw. Podczas pierwszego briefingu zapewniał o współpracy z każdym, kto będzie chciał realizować jego koncepcję rozwoju i zarządzania Ostródą. Uważa, że kadra miejskiej administracji będzie potrafiła wywiązać się ze swych zadań. Bo się przecież wywiązuje. Z jego wypowiedzi wynikało, że stawia na uczciwość i transparentność.
Nie ma też zamiaru stać się zakładnikiem żadnej partii czy układu. Podkreślił to wyraźnie. I jeżeli zamiar ten zrealizuje, to grozi mu samotność w gronie najbliższych współpracowników, czego sam doświadczyłem. Ale życzę mu by w tym wytrwał, bo tylko wówczas dokonana oczekiwanych przez wyborców zmian. Tym bardziej, że wyłoniony w bezpośrednich wyborach burmistrz ma znacznie silniejszą pozycję od wybranego przez radnych starosty, którego przy zmianie układu wewnątrz rady bardzo łatwo odwołać. Burmistrz nie musi się z radnymi układać, ma tylko dojść do porozumienia co do zasadniczych spraw dla miasta. Dla miasta – nie dla radnych.
Tymczasem zaraz po wyborach doszło do spotkania byłego burmistrza z najbliższymi współpracownikami i sponsorami jego kampanii. O czym rozmawiano? Nie wiem. Jednak w systemie samorządowej demokracji warto pamiętać, że kampania do następnych wyborów zaczyna sie zaraz po właśnie zakończonych. Dla tej grupy – i nie tylko – Michalak jest dziś przeciwnikiem. Rozmowy po przegranej sprowadzają się do tematu minimalizacji strat, spacyfikowania lub ułożenia się ze zwycięzcą. Sposoby są rożne, cel jeden: być górą.
W czasie wspomnianej konferencji na molo Zbigniew Michalak wspomniał o brudach tej kampanii. O oszczerstwach i pomówieniach, które go spotkały. Nie spodziewał się tego. A przecież była to w porównaniu z poprzednimi kampania nad wyraz spokojna. Jeżeli wytrwa w swoich zamiarach, to może się przekonać, że chociaż chce uniknąć polityki, to uczynić tego bez kosztów, często osobistych, się nie da.
Ale nowy burmistrz to nowa szansa dla Ostródy i jej mieszkańców. I trzeba mu w tym pomóc.
Chociażby poprzez wsparcie w jego działaniach.
Włodzimierz Brodiuk
One thought to “Krajobraz po bitwie (cz. 1)”
Komentarze są zamknięte.