Jedenastu z trzynastu kandydatów na prezydenta RP grzmiało, że najwyższy czas zakończyć z duopolem czyli PO-PiS-em. Dwaj o tym milczeli, powtarzali jednak: czas na zmiany. Jakie? O tym za chwilę. Bo jednej zmiany pewnie nie będzie, duopol nie jest polskim wynalazkiem. W większości demokratycznych krajów tak właśnie kształtuje się polityczna scena. Dominują dwie silne partie, a pozostałe bywają dodatkiem, który czasami decyduje o kształcie władzy. Trudno powiedzieć, czy gdy nie stanie dwóch najsilniejszych osobowości, czyli Tuska i Kaczyńskiego, nasza scena polityczna ulegnie radykalnej zmianie.
Dziś na placu boju pozostali dwaj kandydaci reprezentujący całkowicie odmienne wizje Polski, ale także usytuowani na dwóch krańcach wartości moralnych. Dostaliśmy do wyboru człowieka ze sporym i znaczącym dorobkiem samorządowo – politycznym oraz całkowicie nieznanego, ale namaszczonego przez prezesa partii kandydata „obywatelskiego”. Życiorys pierwszego jest powszechnie znany. Polityczni przeciwnicy przez lata poszukiwań nie znaleźli na niego żadnych „haków”, a próby przypisania mu karygodnych czy niemoralnych zachowań i czynów spełzały na niczym. Dziś obrzuca się go błotem, które dawno już wyschło, albo za które pomawiający przeprosili.
Życiorys drugiego jest ciągle, z coraz większym niesmakiem, odkrywany. Dziennikarze odsłaniają historie co najmniej wątpliwe moralnie, zahaczające o Kodeks Karny, chociaż przedawnione, wśród których krętactwo z przejęciem mieszkania zdaje się być mniejszej wagi. Wątpliwe moralnie przypadki sprzed lat nabierają jednak szczególnego znaczenia w kontekście kłamstw i mataczenia w trakcie samej kampanii. Nie wiadomo, co jeszcze ukrywa kandydat PiS. Nie jest jednak już w stanie ukryć faktu silnego uzależnienia od …… No właśnie, czego? Na pewno nie jest to – jak skłamał po przyłapaniu – guma. Nie wyjaśnia tego negatywne badanie na obecność narkotyków w moczu. Wygląda na to, że bez tego „czegoś” kandydat Kaczyńskiego nie jest w stanie funkcjonować.
To wszystko są bezpodstawne pomówienia i kłamstwa – tak reaguje na prezentowane przez media fakty sztab Nawrockiego. Nie reaguje natomiast na sygnały o związkach z gangsterami. Nawrocki milczy, gdy Hołownia zarzuca mu wprost, że jest kłamcą. Czemu? Wierny elektorat i tak słucha tylko partyjnego przekazu. A w tym kolega gangsterów jest postacią świetlaną. I dopiero na zarzut uczestnictwa w sutenerstwie kandydat reaguje pozwem. Ale nie takim, który by ujawnił prawdę przed dniem wyboru. Po – będzie już po herbacie.
W Internecie znalazłem chyba najbardziej trafną opinię o dylemacie wyborców. Staniemy przed głosowaniem na kandydata, który zna pół świata (politycznego) i takiego, który zna i którego zna półświatek. Ale oprócz moralnego, jest i inny dylemat. Wyraża go pytanie: jakiej chcemy Polski. Pod tym względem wybory 1 czerwca są kontynuacją wyborów z 15 października. Wówczas zryw narodu zatrzymał przekształcanie demokratycznego systemu w autorytarny, Polski w orbanowskie Węgry z kierunkiem na Białoruś. W niedzielę odpowiemy, czy nadal jednak chcemy systemu, w którym prawo znaczy prawo. I to prawo jest ważniejsze od woli polityków.
I tu wracamy do nawoływania do zmiany. Jesteśmy zmęczeni i zniecierpliwieni. Przecież w październiku zagłosowaliśmy właśnie za zmianą. I co? Zmieniło się niewiele, a w koalicji uwidoczniły się tarcia. Na tym właśnie gra dziś propaganda PiS. Na naszym zmęczeniu i zniecierpliwieniu. Tymczasem realizację aspiracji z 15 października może zapewnić tylko i wyłącznie zwycięstwo Trzaskowskiego. W spotkaniu z Mentzenem pokazał, że niczego w ciemno nie podpisze, ale na pewno podpisze ustawy przywracające demokratyczny porządek i stosowanie Konstytucji. I tego boi się Kaczyński i jego partyjni towarzysze.
Możemy też zostać w domach. Na Nowogrodzkiej odetchną z ulgą. W Moskwie też się ucieszą. Nawrocki w Pałacu Namiestnikowskim oznaczać będzie brak zmian, bezkarność partyjnych towarzyszy, utrzymanie się ich na stołkach. Oznaczać będzie trwanie chaosu, który ma sprzyjać powrotowi PiS do władzy i ostateczne przekształcenie systemu politycznego naszego kraju. W tym wariancie nie ma żadnych szans na zmiany, po które tak gremialnie poszliśmy do urn w październiku!
Druga tura wyborów prezydenckich w niedzielę 1 czerwca jest w rzeczywistości, nie tylko wyborem między światem i półświatkiem, także drugą turą wyborów parlamentarnych z 15 października.
Włodzimierz Brodiuk