Nikt z nas nie lubi być krytykowany. Ale nie wszyscy krytykowani od razy leją na odlew, gdzie i jak popadnie. Wielu najpierw się zastanowi, czy aby krytyka nie jest zasadna. Co ciekawe z tych „wielu” mniejszość stanowią decydenci różnych szczebli. Bo oni, na wyższych stołkach, u władzy, rację mieć muszą. Czym wyższa władza tym mniejsza skłonność do uznania czyichś racji, chyba że będzie to racja płynąca z wyższego stołka. W innym przypadku dają o sobie znać pycha i buta.
Ta niechlubna przypadłość (ujęta w dwa punkty: pierwszy – szef zawsze ma rację i drugi – jak szef racji nie ma patrz punkt pierwszy) może spokojnie funkcjonować w prywatnej firmie szefa, ale nigdy nie powinna decydować w miastach czy gminach, w sprawach państwa i narodu. Decyzje, zwłaszcza strategiczne, dotyczące rozwoju czy bezpieczeństwa kraju powinny być podejmowane w uzgodnieniu z opozycją. Dotyczy to jednak wyłącznie państw demokratycznych z wbudowanym konstytucyjnie mechanizmem wolnych wyborów i rotacji władzy. W państwach autorytarnych i dyktaturach głos opozycji jest nieistotny i zbędny. Także w państwach zmierzających do dyktatury. Po co uwzględniać opinię i wnioski opozycji, skoro ona nigdy już do władzy nie dojdzie.
Smutne, ale taki właśnie proces podejmowania decyzji zawitał pod rządami PiS do naszego kraju. Nie przypominam sobie, by za rządów PiS nasz parlament przyjął ustawę z istotnymi poprawkami opozycji. Jest sprawną maszynką do przegłosowywania decyzji podejmowanych w siedzibie partii na Nowogrodzkiej. Przez wodza partii i państwa. Tak na przykład zapadła decyzja o budowie Centralnego Portu Lotniczego, która potrwać ma nie rok czy pięć. Zakres inwestycji oznacza przebudowę krajowej sieci drogowej i kolejowej, niwelację życiowych planów dziesiątek tysięcy ludzi, wywłaszczenia i ogromne koszty. Ale o analizach i dyskusji fachowców jakoś nie słyszałem. Tylko kłótnie polityków i propagandowe hasła rządowej propagandy w partyjnych mediach.
Nikt nie słuchał też krytycznych uwag menedżerów i analityków wielkich firm lotniczych, którzy wskazywali na całkiem inne trendy rozwoju techniki i komunikacji lotniczej. Wskazywali oni też na fakt, że tak olbrzymi port lotniczy jest Polsce zbyteczny. Tak jak port lotniczy Warszawa-Radom. Ale kto by przy politycznych decyzjach oglądał się na fachowców. CPK ma być symbolem ery Kaczyńskiego i PiS. A era ma trwać. Po to partia podporządkowała sobie cały aparat państwa, ustawami zmienia Konstytucję i niszczy niezależność sądownictwa. Demokracja w polskim wydaniu weszła w stadium wydmuszki, pozoru. Zachowany został pozór trójpodziału władzy, która skupiona została w jednym gabinecie.
Współczesne dyktatury można porównać do średniowiecznych królestw. Co prawda państwo nie jest własnością dyktatora, ale ma on pełnię władzy, a rządy sprawuje przy pomocy wasali, którym oddaje część władzy, ale też kontroluje. Odstępstwo od jego woli, zaszkodzenie jego planom kończy się odsunięciem wasala od koryta. Upraszczam? Tak. Zależności jest sporo, również wzajemnych powiązań, ale wydaje mi się, że to trafniejsze od przyrównania dyktatury do mafii. Okradanie obywateli odbywa się przy zachowaniu przynajmniej pozoru prawa, jeżeli nie całkiem legalnie, po zmianie prawa pod potrzeby władzy i ludzi władzy.
Opinia politologów jest podzielona. Jedni uważają, że w Polsce już mamy autokratyzm, inni – że zmierzamy do niego, a kolejni – że mamy demokrację autorytarną. No i wreszcie są tacy, zwłaszcza związani z władzą i jej apologeci, którzy twierdzą, że mamy demokrację, bo…. Bo mamy „wolne wybory”. Czy rzeczywiście? To temat na oddzielne rozważania. Faktem jest, że już dziś zdaniem OBWE reguły wolnych wyborów nie są w Polsce przestrzegane.
Wraz z upływem czasu ludziom władzy zaczynają puszczać hamulce i ujawnia się wspomniana na wstępie buta i pycha. Zwłaszcza, gdy pojawia się niebezpieczeństwo utraty przywilejów i stołków. Utraty władzy. Głośnym przykładem z ostatnich dni jest zachowanie się ministra zdrowia, który w odpowiedzi na krytykę jednego z lekarzy na temat funkcjonowania, a właściwie nie funkcjonowania systemu e-recept na środki psychotropowe, ujawnił jego dane jako pacjenta. Pokazał tym samym, że politycy PiS mają dostęp do poufnych i wrażliwych informacji i mogą je wykorzystywać w interesie władzy, czyli swoim.
Minister Niedzielski zbyt się „wychylił” i prawdopodobnie nie dostanie „jedynki” na liście wyborczej PiS w Pile, a premier go zdymisjonował. Za „błąd” w czasie kampanii, chociaż podobno jej nie ma. Ale minister nie odbiegł zanadto swym zachowaniem od prokuratora ministra Ziobry, który w obecności szefa ujawnił imię i nazwisko ofiary napadu. Broniąc napastniczkę napiętnował ofiarę jako osobę nieheteronormatywną. Też realizował swój polityczny interes. Tyle, że nikt nie ogłosił z tego powodu, jak lekarze, strajku.
W tym kontekście groźnie dla zwykłego obywatela prezentują się zapowiedzi stworzenia centralnego systemu informatycznego, który zebrać ma w jeden zbiór dane o każdym obywatelu naszego kraju. Dotychczas są one rozrzucone w różnych zbiorach danych. PiS zamierza mieć wszystkie dane, z danymi wrażliwymi i poufnymi, o każdym z nas w jednym miejscu. Na jedno kliknięcie. Oczywiście, w „trosce” o obywatela. Czy kolejnym etapem będzie „dbałość” o obywatela według chińskiego wzoru inwigilacji?
O postępku ministra, który bezprawnie wykorzystał i upublicznił dane o lekarzu, władza już twierdzi, że nie popełnił przestępstwa. Podległa tej władzy prokuratura umarza lub przewleka postępowanie w każdej sprawie polityka władzy. Jeszcze niezależne sądy przymuszają ją do działania, ale to się po wygraniu wyborów ostatecznie ma zmienić.
Kaczyński się wcale nie kryje, że zmienia ustrój. A w wywiadzie dla Polskiego Radia 24 stwierdził wprost: „Autorytaryzm to jeszcze nie totalitaryzm”. I ma rację. Różnica jest drobna: w autorytaryzmie jesteś wolny, ale tylko w swoim domu. Jeżeli siedzisz cicho…
Włodzimierz Brodiuk