Robak na schabowym

Z okazji  550. rocznicy swych urodzin w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie pojawił się sam … Mikołaj Kopernik. Jako wyposażony w sztuczną inteligencję robot, z którym można swobodnie porozmawiać, a nawet pożartować. Sztuczna inteligencja funkcjonuje póki co w obszarze programu zainstalowanego mu przez twórców. „Myśli” zgodnie z zainstalowanym przekazem, a naukowcy starają się rozbudować możliwości „samodzielnego myślenia” SI. W przypadku „żywych” inteligencji mamy do czynienia z zamierzeniami odwrotnymi: nam manipulatorzy wszelakiej maści starają się ograniczyć myślenie. Programuje nas reklama, marketing, propaganda.

Dźwięk, obraz, a zwłaszcza emocje wyłączają myślenie. Zwłaszcza emocje. Kupujemy w ciemno każdą bzdurę, gdy opowiada o zagrożeniu dla naszych zwyczajów, stylu życia i potrzeb, albo jest zgodna z naszymi poglądami, uprzedzeniami i obawami. Lubimy też, chociaż się do tego nie przyznajemy, gdy o kimś mówi się źle.

W zależnych od władzy mass mediach „czarną owcą” jest przede wszystkim Tusk, którego szef PiS obawia się najbardziej, z którym Kaczyński kilka razy przegrał w wyborach, a przede wszystkim w bezpośrednim starciu przed kamerami. W siedzibie PiS na Nowogrodzkiej funkcjonuje nawet specjalny zespół, którego zadaniem jest szukanie „haków” na lidera PO.  I nie tylko. Ostatnio Tuska „przebił” w rządowo-partyjnym „przekazie dnia” Trzaskowski, który „chce zmusić Polaków do jedzenia owadów i rezygnacji z samochodów”, a pracownik propagandowy TVP Info doszedł do wniosku, że zamiary Trzaskowskiego prowadzą w efekcie do „zlikwidowania człowieka”.

Zdaniem prezesa Kaczyńskiego objawiło się nam oto „wielkie szaleństwo”. Poseł Mejza ogłosił, że zbliżająca się Wielkanoc – jeżeli opozycja dojdzie do władzy –  będzie ostatnim świętem z kiełbasą. Prominent PiS Sobolewski straszy, że PO chce żebyśmy „wszelki pokarm spożywali rzadko, a do tego w starych łachmanach”. Na szczęście jest PiS i obroni kiełbasę, schabowe i samochody. Obroni rodaków.

Tu warto wreszcie odkryć prawdę, którą w tym partyjnym przekazie tak zniekształcono, że stała się kłamstwem. Rzecz bowiem dotyczy przyjętej  CZTERY LATA TEMU przez organizację C40 Cities rekomendacji na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. C40 skupia około 100 metropolii, w tym  Paryż, Londyn, Rzym, Pekin, Lizbona, Nairobi, Johannesburg, Kuala Lumpur, Mexico City i Warszawa. Sama rekomendacja  – oparta na raporcie naukowców z Leeds – wskazuje na potrzebę wprowadzania ograniczeń emisji gazów poprzez między innymi ograniczenia  konsumpcji mięsa i nabiału, zmniejszenia liczby samochodów i skrócenia łańcucha dostaw towarów.

Rekomendacja mówi więc o kierunkach działań wcale nie nowych ani odkrywczych. Praktycznie wszyscy analitycy rozwoju ziemskiej cywilizacji wskazywali, że produkcja białka zwierzęcego nie zaspokoi zapotrzebowania dynamicznie rosnącej liczby ludności. Z jednej strony grozi nam głód, z drugiej – ocieplenie klimatu, susze i  załamanie produkcji żywności w  znacznej części naszego globu. Czyli – głód. W efekcie – natężenie migracji, przed którą nie uchronią żadne mury, ogrodzenia i zasieki na granicach. Stąd konieczność zmiany naszego menu. I zwiększenia produkcji czystej energii.

Kilka danych.  ONZ przewiduje, że globalna populacja ludzi osiągnie 8,5 miliarda do 2030 roku i 9,7 miliarda do 2050 roku. Oczekuje się, że globalne zapotrzebowanie na białko będzie musiało wzrosnąć o 76%. Ten ogromny wzrost zapotrzebowania na białko związany jest także z rosnącym spożyciem jednostkowym. Statystyczny człowiek w 1961 roku spożywał dziennie 39 gramów białka zwierzęcego, w 2011 – 52 gramy, a w 2030 będzie spożywał już 54 gramy i 57 w 2050. Niby niewiele więcej, ale pomnóżmy to przez miliardy….

Nie trzymając się własnej koszuli i dnia dzisiejszego, nie dbając jedynie o wynik wyborów i utrzymanie koryta, trzeba się zastanawiać nad szukaniem  sposobów ograniczenia budowanych przez nas globalnych kataklizmów. I przygotowywać się do zmian uświadamiając ich potrzebę i wprowadzając je dobrowolnie. Bez straszenia i wykorzystywania ludzkich obaw dla własnych interesów.

Rekomendacje C40 nie stanowią ani programu politycznego, ani punktów do zrealizowania w określonym czasie. To po prostu ramy indywidualnej konsumpcji, które  pomogłyby w walce ze zmianami klimatu. W miastach należących do C40 rewolucji nie ma. Część z nich – Londyn, Paryż czy Berlin –  wprowadziła strefy czystego transportu. Warszawa się do niej, i to na niewielkim obszarze, przygotowuje. Władze szkockiego Edynburga zadecydowały, że w szkolnych stołówkach w mieście nie będzie mięsa. Francuski rząd zobowiązał dyrektorów szkół do serwowania roślinnego menu przynajmniej jeden dzień w tygodniu.

A  konsumpcja owadów? Wbrew straszeniu PiS nikt nie każe nam ich jeść. Warto jednak wiedzieć, że produkty z nich spożywa regularnie blisko 2 miliardy ludzi, a badania dowodzą, że białko wielu owadów zawiera więcej koniecznych dla organizmu ludzkiego składników niż zwierzęce.  Produkty z nich dopuszczone są także w UE.  Zezwolenie obejmuje częściowo odtłuszczony proszek ze świerszczy wietnamskich (jako dodatek do wielu produktów, w tym wypieków), larwy mącznika młynarka i pleśniakowca lśniącego  oraz owady szarańczy wędrownej i świerszcza domowego. I to od kilku lat. Może już nawet białko z owadów jedliśmy. Na przykład w chipsach.

Konsumpcja owadów, to potencjalne rozwiązanie globalnych problemów związanych z wyżywieniem rosnącej populacji ludzkiej w nadchodzących latach. Ponad 2000 gatunków owadów uważanych jest za jadalne. W Polsce nie posiadamy tradycji spożywania owadów czy produktów z udziałem przetworzonego białka zwierzęcego z owadów. Jednak w przyszłości owady mogą okazać się jednym z istotniejszych składników naszej diety.” Ten cytat pochodzi z publikacji powstałej w 2021 roku w ramach współfinansowanego przez  Narodowe Centrum Badań i Rozwoju programu  „Opracowanie strategii wykorzystania alternatywnych
źródeł białka w żywieniu zwierząt umożliwiającej rozwój jego produkcji na terytorium RP”.  Z jednej strony więc mamy polityczny atak na opozycję, z drugiej – rozsądne i perspektywiczne działanie. Dodam tylko, że ziemniaki – zanim znalazły się na naszym stole – też najpierw były paszą dla zwierząt.

Tworzenie przez PiS – jak twierdzą złośliwcy – batalionów obrony schabowego to nic innego jak podsmażanie karalucha, którego nikt nam na talerze nie kładzie. Po za samymi krzykaczami. A ci pewnie sądzą, że Polak już samodzielnie myśleć nie potrafi. I wstręt do owadów da władzy kilka procent głosów więcej w najbliższych wyborach.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments