Szpitalne kalkulacje, czyli 2 + 2 = pięć i pół

Uruchomiłem swój blog po to, by pokazywać działania władz powiatowych, które to działania winny być transparentne, czyli jawne, a są przed opinią publiczną, a nawet radnymi ukrywane za ogólnikami i półprawdami. Ba, żeby cokolwiek się dowiedzieć radni, których starosta nie chce widocznie przemęczać i zwołuje sesje samorządu raz na kwartał (bo ustawowo musi), sami muszą dopraszać się o informacje, organizując posiedzenia komisji, które w odróżnieniu od sesji Rady Powiatu są ciałami pomocniczymi i decyzji żadnych podejmować nie mogą. A i na tych posiedzeniach radni dowiadują się niewiele ponad ogólniki, przy tym sprzeczne. Najlepszym tego przykładem było ostatnie posiedzenie Komisji Spraw Społecznych, Porządku Publicznego i Zdrowia zwołane przez jej przewodniczącego Grzegorza Kierozalskiego.

Chcieli wiedzieć co dalej ze szpitalem. No właśnie, co? Na początek starosta Wiczkowski wyraził zadowolenie: „bardzo dobrze, że się spotykamy i rozmawiamy”. Po czym oznajmił, że jest przeciwny prywatyzacji, a inicjatywa przedsięwzięcia publiczno-prywatnego zapoczątkowana przez poprzedni zarząd powiatu nie jest ukierunkowana na prywatyzację, chociaż elementy prywatyzacji zawiera. Ale jest to jedyne wyjście, gdyż ani powiat, ani szpital nie ma pieniędzy i trzeba przerwać zadłużanie się szpitala.

Moje zdziwienie wzbudziło, że starosta Wiczkowski uznał działanie poprzedników za słuszne, ale jak się okazało, miało to jedynie służyć zgromieniu, że dziś krytykują go za to co niby sami robili. Ano nie robili, co już wiosną ubiegłego roku sam pan Wiczkowski potwierdził, podkreślając, że całkowicie zmienił założenia PPP przygotowywane przez poprzedników.

W swym wywodzie starosta sporo miejsca poświęcił nadmiernym zarobkom lekarzy. Zarabiają jego zdaniem więcej od niego i dziesięć razy więcej od pielęgniarek, i „trzeba z tym skończyć”. Na koniec padły jeszcze zdania, że jest to „główny cel działania”. Osobiście chciałbym to uznać za przejęzyczenie i przypisać ów cel nie tyle rozwiązywaniu kontraktów z lekarzami, co dalszym jego zapowiedziom: robieniu tego co „dobre dla społeczeństwa” i doprowadzeniu do „korzystniejszego dla szpitala bilansu”. Ale jak?

Prezes szpitalnej spółki Janusz Boniecki, któremu dziękowano za to, „że nie miał obowiązku a przyszedł” (czyżby szpital nie był już własnością powiatu, zaś prezes powiatowym pracownikiem  ?) wyraził zaniepokojenie stratami finansowymi oddziałów, zwłaszcza zakaźnego i ginekologiczno-położniczego, i wybieraniem przez pacjentów innych szpitali. Zachęcał przy tym radnych, by skłaniali pacjentki do rodzenia w Ostródzie, a nie w innych szpitalach, bo według ministerialnych wskaźników dla utrzymania oddziału trzeba 620 porodów rocznie, a jest 608. Powiat ma przecież ponad 100 tysięcy mieszkańców. W ogóle na dobrym plusie jest tylko otolaryngologia, a chirurgia i intensywna terapia wychodzą na plus-minus.

Na co natomiast wychodzi laboratorium, którego los interesował radnych najbardziej? To bowiem laboratorium ma dać początek działaniom niosącym „dobro dla społeczeństwa” i „korzystniejszy dla szpitala bilans”. I tu obaj panowie się poplątali. Tak dokładnie, że poplątali i radnych. Spróbuję uporządkować, chociaż nie gwarantuję, że są to dane dokładne.

Koszt funkcjonowania laboratorium to nieco ponad 2 miliony złotych rocznie. Straty w 2015 roku wyniosły prawie 1 milion 200 tysięcy złotych. Co ciekawe oddziały szpitalne musiały w tymże roku zlecić do innych laboratoriów badania na sumę 350 tysięcy złotych, co też za stratę można uznać. Dlatego i prezes, i starosta twierdzili, że należy laboratorium oddać obcej firmie, która będzie w stanie zainwestować w sprzęt i bardziej efektywnie zarządzać. Firmie, której się opłaci, bo szpitalowi się nie opłaca. Natomiast opłacać się będzie, jeżeli zamiast strat ponad milionowych kupi usługi za 700 tysięcy, czyli ponad 300 tysięcy zaoszczędzi – uważa starosta Wiczkowski. Bo przecież – co już dziś powszechnie wiadomo – będzie taniej. Prezes Boniecki zauważa jednak, że oszczędności powinny sięgnąć miliona trzystu tysięcy i jeżeli nikt takiej gwarancji nie da to outsourcingu nie będzie.

Liczb padło więcej. I taka między innymi, że laboratorium ma przychód 800 tysięcy złotych rocznie z usług wykonywanych na zewnątrz szpitala. Generalnie tyle wpłacają rocznie za badania mieszkańcy powiatu. To skłoniło radnego Brzozowskiego do pytania o wartość usług wykonywanych dla szpitalnych oddziałów, bo skoro na zewnątrz jest to suma dość znaczna, to wydawałoby się, że szpitalne oddziały muszą płacić jeszcze więcej. No i wychodzi, że jak od 2 milionów odejmie się 800 tysięcy to zostanie milion dwieście tysięcy, czyli kwota rzekomej straty. Zatem ile? Tego się radni nie dowiedzieli. Prezes Boniecki podparł się jedynie stwierdzeniem, że rozliczenia takie obowiązują w szpitalu od lat. Jakie? – zachował w tajemnicy. To może w ogóle strat nie ma? A podawane liczby to wynik wewnętrznych rozliczeń. Albo ich kreatywnego braku.

Jak widać szpitalna arytmetyka może z dodawania dwóch dwójek dać liczbę pięć, albo pięć i pół. W zależności od kalkulacji, czyli potrzeb. Rzeczywistej kalkulacji kosztów i przychodów laboratorium na posiedzeniu komisji nie przedstawiono. A tylko taka kalkulacja mogłaby być jakąś realną podstawą do podjęcia racjonalnej decyzji o losach laboratorium.                Można by rzec, że decyzja już zapadła, że firma, o której mówią sami pracownicy szpitala stoi za progiem.

 Radni nie byli zbyt dociekliwi, ale kilka pytań wystarczyło, by pytani notable się lekko zdenerwowali, co zaowocowało stwierdzeniem, że „jeżeli radni mają lepsze rozwiązania to niech je podadzą”. To z kolei sprowokowało jednego z radnych do uwagi, że po to akurat zatrudnia się prezesa i zarząd. O staroście nie wspomniał. Zauważył natomiast, że z wieloma informacjami spotkał się po raz pierwszy, bo dotąd takiej możliwości nie było(???). Ktoś inny dodał, ze dobrze byłoby się dowiadywać PRZED niż PO. A jeszcze ktoś inny, że outsourcing w postaci sprzątania biur ma się nijak do oddania laboratorium.

O jakości outsourcingowych posiłków w szpitalach nie mówiono. Nawoływano za to do rozmawiania, ale obawiam się, że to wołanie na pustyni.

PPP, Cixi i maszynka do golenia…

Zgodnie z moją zapowiedzią starosta ostródzki odwiedził Chiny, gdzie podpisał stosowne porozumienie, które ma w przyszłości zaowocować nawet umową o współpracy. W ten sposób nawiązał do czasów jeszcze carskich, kiedy to polscy zesłańcy i nie tylko budowali w Państwie Środka przemysł i urbanizowali dzisiejszą prowincję Heilongjiang, a inż. Adam Szydłowski założył nawet miasto Harbin. Dziś Chiny też potrzebują wykwalifikowanych pracowników i to w liczbie likwidującej całkowicie bezrobocie w naszym kraju. O wysyłce bezrobotnych do Cixi w komunikacie o zagranicznej eskapadzie starosty nie można było jednak przeczytać, a tylko z takich doniesień można się w ogóle dowiedzieć, co też władze naszego powiatu robią i planują. Na przykład w sprawie szpitala – tematu nr 1.

Czytaj więcej

Szpital to pikuś, prawdziwe wyzwanie to prywatyzacja powiatu

Kto z nas zagląda na BIP? Założę się, że jeżeli już, to żeby zajrzeć do oświadczeń majątkowych. A tymczasem Biuletyn Informacji Publicznej gmin, miast i powiatów jest źródłem informacji o działaniach władzy i często odsłania to co władza chciałaby skrzętnie ukryć. Władza się stara, ale część dokumentów musi (dla niej „niestety”) ujawniać. Właśnie na BIP-ie. Warto więc na strony BIP zaglądać. Na przykład na stronę BIP Starostwa Powiatowego w Ostródzie. Ostatnio pojawił się tam w formie ogłoszenia o zamówieniu publicznym dokument, o diametralnej zmianie strategii funkcjonowania powiatu ostródzkiego.

Czytaj więcej

Czas pojednania…???

Przed nami coś, na co czekaliśmy cztery lata. Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2016 na francuskich boiskach. Przez eliminacje przeszliśmy jak burza. Zastopowaliśmy nawet Mistrzów Świata Niemców wygrywając z nimi 2:0!! A co! Polak też potrafi!! Daliśmy radę.

Teraz oczekujemy na wielki sukces naszych herosów i na to, by 10 lipca zasiąść wygodnie przed telewizorami (oprócz tych szczęściarzy, którzy obejrzą ten mecz na żywo) i rozkoszować się zwycięstwem naszych. Przecież mamy drużynę jak się patrzy. Najlepszą od czasów Orłów Górskiego. A może nawet lepszą. Trudno porównać, bo Orłom dopiero po sukcesach pozwolono łaskawie na zagraniczne wyjazdy, a dzisiejsze Orły i Sokoły zjeżdżają z najlepszych klubów Europy, ba, świata.

Czytaj więcej

Samodzierżawie po polsku

Czas na reformę samorządów terytorialnych

Coraz częściej słychać głosy, że w samorządach utrwalił się szkodliwy system „świętych krów”, czyli wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy wykorzystując do perfekcji niedoskonałości ustaw samorządowych, stworzyli imperia demokracji sterowanej. Niektórzy krytycy tej rzeczywistości całą winą obarczają partie polityczne i nawołują do bojkotowania partyjnych samorządowców. I o ile wina partii jest niepodważalna, to one bowiem mogą wprowadzić działania naprawcze, ale tego nie czynią, o tyle z wad samorządowego systemu korzystają nie tylko bossowie z partyjnymi legitymacjami.

Czytaj więcej

Żegnaj Przyjacielu…..

 Człowiek to istota, która od zarania wieków tworzyła rodzinę. Przy rodzinie zawsze znajdowały swoje miejsce a to pies, a to kot, a czasem inne zwierzę. Ta symbioza kształtowała się przez wieki. I została do dzisiejszych czasów . Dzieci uczą się miłości nie tylko od rodziców czy dziadków, ale również od zwierząt, które wtapiają się w nasze rodziny i traktujemy ich jak domowników, nie zdając sobie sprawy, że dużą część naszego życia układają nam te nasze kochane zwierzaki. Są z nami na dobre i na złe. Po kilkanaście lat. Ich miłość do nas jest bezgraniczna! Czy my je tak kochamy? A to bywa różnie. W naszym domy zawsze traktowaliśmy zwierzęta czule jak członków rodziny.

Czytaj więcej

Nie ma dymu bez ognia

O prywatyzacji ostródzkiego szpitala zrobiło się ostatnio głośniej za sprawą pism ostródzkich parlamentarzystów PiS Bogusławy Orzechowskiej i Zbigniewa Babalskiego do starosty Wiczkowskiego. Ale z niedomkniętych gabinetów decydentów pogłoski o takich zamiarach docierały już wcześniej. Potwierdzał je niepokój pracownic laboratorium, które podniosły larum zbierając podpisy pod protestem przeciw temu zamierzeniu. Potwierdzały też nerwowe i nieskoordynowane reakcje samych decydentów`.

Czytaj więcej

Powiatowy deal, czyli samorządowe zależności…

W grudniu 2014 r. „Nasz Głos” opublikował wywiad z wicestarostą ostródzkim Edmundem Winnickim. Przez całą rozmowę przewijała się właściwie jedna teza: nareszcie Morąg ma silną reprezentację w powiecie i nareszcie z budżetu powiatu zaczną być zaspokajane potrzeby tego miasta. Na okrasę bohater wywiadu dorzucił jeszcze Miłakowo. Pozostawmy na boku oczywiste rozminięcie się z faktami tezy, że przed panem W. nic w tym mieście nie inwestowano. Ważniejszy jest sposób rozumowania przedstawiciela władz powiatowych, dla którego najważniejszym zadaniem jest realizacja interesów własnego podwórka i swoich. Wyraźnie sygnalizuje swojemu okręgowi wyborczemu, co jest głównym celem jego działania i przygotowuje grunt do następnych wyborów: proszę, załatwiłem.

Czytaj więcej

Dotacja dla Morąga, czyli wspólnota interesów…

Pieniądze to temat zawsze drażliwy. Zwłaszcza, że ich ciągle wszystkim brakuje. W przypadku samorządów najdotkliwiej odczuwają to powiaty, których budżet zasilają głównie dotacje i subwencje, a więc pieniądze znaczone już w momencie trafiania do powiatowej kasy. Znaczone, gdyż są skierowane na konkretne zadania. Nie oznacza to, że władze powiatu nie mają innych dochodów. Jednak w stosunku do gmin czy województw te jednostki samorządu terytorialnego są najuboższe.

Czytaj więcej

Nie tędy droga mości panowie…

Historia kołem się toczy i jak doskonale wiemy bardzo lubi się powtarzać. Na przykład historia prywatyzacji ostródzkiego szpitala. Dokładniej: historia prób prywatyzacji. Póki co nieudanych. Póki co…

Ciągotki niektórych ostródzkich „polityków” do prywatyzacji miejscowego szpitala trwały praktycznie od momentu przekształcenia go w spółkę akcyjną uchwałą XXXIX/198/2001 Rady Powiatu w Ostródzie z dnia 31 maja 2001 roku. Szpitalna spółka rozpoczęła swoją działalność bez żadnych długów. Zadłużenie na kwotę ponad 9 milionów złotych przejął powiat i spłacał je w ratach przez kolejne lata.

Pierwszy zamiar sprzedaży szpitala – to słynna umowa przedwstępna sprzedaży akcji spółki zawarta 17 sierpnia 2001 roku przez ówczesnego starostę i jednego z członków Zarządu Powiatu Ostródzkiego z jednym z ostródzkich biznesmenów. Wstępnie oznaczono zasady sprzedaży akcji szpitala jako akcje zwykłe imienne serii A o numerach A 00001 do A 25000 . Cena jednej akcji wynosiła 10 zł (słownie : dziesięć złotych). Całość transakcji: 250 000 złotych!!!

Wówczas na te działania zareagował Poseł Ziemi Ostródzkiej , społecznik Sędzia Sądu Rejonowego w Ostródzie i kilku ostródzkich radnych informując społeczeństwo ostródzkie o zamiarach prywatyzacji szpitala i o dziwo przyniosło to zamierzony przez nich skutek. Na jakiś czas wycofano się z tego pomysłu.

Ostródę w tych latach wstrząsały różne wydarzenia, ale najczęstszym tematem był szpital. Bardzo zatroskani miejscowi politycy z rządzącej wówczas lewicowej opcji politycznej usilnie „wykazywali” szczególną konieczność jego rozwoju poprzez prywatyzację. Prasa lokalna i ogólnopolska miała duże pole do popisu, ale dzięki niej Ostródzianie mogli się cokolwiek o kulisach tych zamierzeń i „procederze” przejmowania przez kapitał prywatny samorządowego mienia dowiedzieć.

Do pomysłu prywatyzacji wracano niejednokrotnie, gdy dym po kolejnej próbie opadał i słabły emocje po odsunięciu personalnych przeszkód.

W Ostródzie krążyło wówczas powiedzenie, że „szpital” zmieni władzę powiatową kiedy zechce. Pod pojęciem „szpitala” krył się bliżej niesprecyzowany (?) układ biznesowo-polityczny, a kilku ostródzkich starostów o jego sile się namacalnie przekonało. Po burzliwych sesjach rady powiatu, przy wnoszonych na nie trumnach zmieniano władzę, gdy władza spełniać żądań nie raczyła.

Po okresie spokoju w latach 2006- 2014 temat prywatyzacji w ostródzkim szpitalu po cichu wraca. Do władzy w starostwie, jak również szpitalu, doszli ludzie, którym zawsze była bliska idea prywatyzacji. I wróciły stare metody. Na sesjach rozpatruje się anonimy (!!!), a o zamiarze prywatyzacji radni powiatu ostródzkiego dowiadują się od personelu szpitala, który zatrwożony zbiera podpisy pod protestem.

Nie tak dawno pisałem o wróbelkach ćwierkających o powrocie zamiaru prywatyzacji szpitala. Zarzucono mi, że głoszę bzdury. Chciałbym. Niestety, dziś wróbelki ćwierkają już o sprzedaży całych szpitalnych oddziałów. W szpitalu mówi się o laboratorium i rentgenie. A władza milczy. Jak zwykle.

Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz? Tylko, że nie tędy droga, mości panowie…