Mało kto wie, że w ostródzkim szpitalu odbył się już pierwszy prywatyzacyjny przetarg. Dotyczył diagnostyki obrazowej. Pan prezes Boniecki dał potencjalnym oferentom, którzy mieli przeanalizować ryzyko zainwestowania kilka milionów złotych oraz przygotować specjalistyczną ofertę, pięć dni więcej niż na przygotowanie oferty na dostawę oleju opałowego. Nikt się więc nie zgłosił. Pic na wodę wodą się olewa.
Można wnosić, że wieloletni dyrektor szpitalnych placówek powinien wiedzieć, że nikt postawionych przez niego warunków nie spełni!! Można wnosić, że ten unieważniony przetarg posłużył jako listek figowy, dla oddania laboratorium jedynemu oferentowi, który się zgłosi. Bo nowy przetarg na usługi laboratoryjne, ale także prowadzenie szpitalnego banku krwi(!!!) już ogłoszono. Oferentom też dano tylko pięć dni więcej niż dostawcom opału. Tylko, że tym razem oferent już z laboratorium i szpitalem się zapoznał. Ofertę też pewnie już przygotował. Pytanie więc: czy ten przetarg nie został ustawiony? Krótki termin może to sugerować, a jeżeli ogłoszenie ukazało się tylko na szpitalnym WWW to sugestia zyskałaby potwierdzenie.
Pieski szczekają a karawana jedzie dalej. Protesty kilku radnych przeciwko wyprzedaży majątku powiatu, protesty szpitalnej „Solidarności” przeciwko rugowaniu z pracy laborantek, to takie właśnie szczekanie bez znaczenia. Wzburzenie uspokaja się na chwilę zapewnieniami, że nic takiego nie będzie miało miejsca. Takie ple-ple-ple dla publiki, bo potem woła się protestujących pracowników do gabinetu i za zamkniętymi już drzwiami oznajmia się, że albo przestaną „rozrabiać” albo stracą pracę. A w międzyczasie ogłasza się przetargi na użytkowanie szpitalnego majątku. Bez żadnej analizy kosztów i zysków takiego rozwiązania.
Korzystając z wakacyjnego uśpienia prezes Boniecki, za zgodą starosty Wiczkowskiego, bo przecież to on uważa się za właściciela szpitala, ogłosił 10 sierpnia przetarg na „Wykonywanie świadczeń zdrowotnych w zakresie diagnostyki obrazowej: MRI, TK, RTG oraz USG wraz z dzierżawą pomieszczeń oraz sprzedaż sprzętu diagnostyki obrazowej”. Oddać zamierzano pomieszczenia radiologii o powierzchni ok. 180 m2, na którym kontrahent miał postawić wszystkie nowe urządzenia do badań. Co najmniej rocznik 2016. A dodatkowo, poza tomografem komputerowym, rentgenami (także łóżkowymi), aparatami usg, miał także wyposażyć pracownię w rezonans magnetyczny. Oczywiście najnowszy. Dodatkowo musiał usunąć istniejący sprzęt (część zaledwie po kilku latach użytkowania) i to na własny koszt.
Na zastanowienie się potencjalni kontrahenci mieli raptem dwa tygodnie. Aż! Pan prezes Boniecki dał firmom, które musiałyby poznać i przeanalizować ryzyko zainwestowania kilka milionów złotych, pięć dni więcej niż na przygotowanie oferty na dostawę oleju opałowego.
W specyfikacji przetargowej prezes Boniecki postawił oferentom warunki nie do ugryzienia. Nic więc dziwnego, że nikt się nie zgłosił. Tomograf 16 rzędowy to wydatek ok. 2 milionów złotych, urządzenie pracowni rezonansu magnetycznego to wydatek ok. 4 milionów. A usg i rentgeny?
Nikt się nie zgłosił, więc 25 sierpnia o godz. 9 przetarg został unieważniony. Ale już 2 września pan Boniecki ogłosił kolejny „Konkurs na udzielenie zamówienia na świadczenia zdrowotne w zakresie diagnostyki laboratoryjnej, immunologii transfuzjologicznej wraz z Bankiem Krwi i mikrobiologii oraz z dzierżawą pomieszczeń.” Termin składania ofert 16 wrzesień 2016 r. godz. 11. Dwa tygodnie.
Daruję sobie pytanie czy tak rozszerzony zakres przetargu ma sens ekonomiczny i medyczny, i czy jego realizacja nie wpłynie na jakość usług medycznych szpitala. Na pewno wprowadzi zakłócenia, co uwzględnia specyfikacja zapowiadając zatrudnienie w szpitalu specjalnego koordynatora. To nowy biurkowy etat i kolejna fucha dla kolejnego „koalicjanta”? Jeden (przewodniczący Rady Powiatu Wojciech Paliński) już czuwa nad „rozwojem” szpitala, drugi ma czuwać nad „współpracą”, a kolejny też może mieć szansę zatrudnienia. U oferenta. To wynika ze specyfikacji.
Rzecz nie tylko w fuchach. Zastanawiające, że o ile pierwszy „konkurs” najeżony był warunkami nie do spełnienia, o tyle drugi jest pełen ustępstw. Laborantkom zapewnia się pracę tylko na 12 miesięcy (potem won?), gdy przy różnych restrukturyzacjach gwarancje dla pracowników są dużo lepsze i wieloletnie. Nie wspomina się nic o wymianie sprzętu na rocznik 2016. Co ciekawe w swej łaskawości ogłaszający przetarg zgadza się, by po 10 latach używania pomieszczeń wynajmujący nawet tych pomieszczeń nie odnawiał. A to nie jedyna łaskawość ze strony szpitala i starostwa. Bo nie sądzę – podkreślam to po raz kolejny – by takie oddawanie majątku spółki, czyli powiatu, bez wiedzy i aprobaty starosty Wiczkowskiego się odbywało.
Do pierwszego konkursu nie zgłosiła się żadna firma, bo laik nawet poznałby, że ten konkurs to lipa. Miał widocznie służyć zbudowaniu argumentacji, by w drugim przyjąć pierwszą lepszą ofertę. Pracownicy szpitala sądzą, że oferenta już znają. Jego przedstawiciele zjawili się bowiem w laboratorium już kilka dni po objęciu funkcji przez prezesa Bonieckiego. Zastanawiają się też, jaki „wkład” miała typowana na zwycięzcę przetargu firma w przygotowaniu specyfikacji.