Dwa tygodnie do wyborów. Ośmiu kandydatów i każdy apeluje o wybór. A ludzie zastanawiają się dlaczego akurat ten. Dlaczego JA?
Postanowiłem wystartować w wyborach na burmistrza Ostródy, bo wiem że mogę i potrafię poskładać nasze sponiewierane i podzielone miasto, doprowadzone do schyłkowego stanu przez skłócone partyjki i prywatę.
Kilkadziesiąt lat temu tworzyłem nad Drwęcą Platformę Obywatelską. Byłem pełen entuzjazmu, że uczestniczę w czymś nowym, co zmieni nasz kraj i społeczeństwo. Solidarność pękała, radykalizowały się skrajności. Platforma wydawała się najlepiej oddawać europejskiego ducha „Solidarności”. Ale zawiodła. Wcale nie przez rozłam na górze. Zawodziła i padała powoli, tu na dole. W miastach i miasteczkach. W województwach. Także w Ostródzie. Idealizm pozostał w hasłach. Przeważać zaczęła natura opisana przez Reymonta. Prywata budowana kolesiostwem. Uznałem, że nie ma w niej dla mnie miejsca. Odszedłem.
Nie należę do żadnej partii. Bo, chociaż sporo w nich ludzi z wartościowych, to dominują w nich – niestety – karierowicze. A my wyborcy – wierzymy im. Bo komuś trzeba przecież wierzyć. Na kogoś postawić. Bo, tak skonstruowany jest system. Bo kiepski, ale – jak mawiał Churchill – lepszego nie ma. Partie nie zostawiają wolnego miejsca na szczeblu kraju, województwa. Ale czy także w gminie, mieście i powiecie?
Uważam, że przenoszenie do nas partyjnych sporów i napięć jest zwyczajnie szkodliwe. Warto się zastanowić, dlaczego wielu prezydentów i burmistrzów rozwijających się miast porzuciło partyjne barwy.
Włodzimierz Brodiuk