Zapis i przekaz zero-jedynkowy wysłał do lamusa analog i wdarł się wielkim szumem informacyjnym w nasze życie. Nawet tych, którzy stronią od Internetu i mediów społecznościowych. Tradycyjne media – od czasopism po telewizję i radio – także funkcjonują dziś w „cyfrze”. Zalewie informacji – często nierzetelnych i fałszywych , ale zazwyczaj podanych w sensacyjnej formie – towarzyszy łatwość ujawniania ukrywanych, także w epoce analogowej, tajemnic. Bez „pegasusa” i kosztownych systemów podsłuchowych.
Układ zero – jedynkowy nie jest kwestią cyfrowego zapisu i przekazu. To także coraz wyraźniej nasz sposób myślenia i oceny zdarzeń. I nie obarczajmy tym technicznych innowacji. W cyfrowym zapisie „0” i „1” są ze sobą kompatybilne, współgrają, tworząc zrozumiały przekaz. Tymczasem zero-jedynkowe „bańki” w naszym społeczeństwie są sobie całkowicie przeciwstawne, wrogie i głuche na jakiekolwiek „cudze” argumenty. Zamknięte w sobie i reagujące nie na treści, ale na hasła. „Prawda” w każdej z tych baniek jest inna, inne jest też „kłamstwo”, natomiast w ogóle nie liczą się „fakty” i „rzeczywistość”. Te „bańki” stworzone i stymulowane przez polityków służą tylko i wyłącznie politykom. Koszty ponoszą „bańkowicze”.
Oczywiście, powie ktoś, owe bańki służą głównie jednej stronie politycznej sceny – władzy. I to ona ma do dyspozycji nasze podatki, którymi hojnie zasila instrumenty podtrzymujące „ich” bańkę – od mediów publicznych i tzw. prawicowych po również tzw. prawicowe fundacje i stowarzyszenia. To fakt. Ale także po drugiej stronie funkcjonuje „bańka”, choć zdecydowanie mniejsza i bardziej podatna na argumenty.
Wspominam o tym zero-jedynkowym układzie w kontekście dwóch zdarzeń, które ostatnio wstrząsnęły opinią publiczną. I tymi „bańkami” też. Rzecz w ujawnieniu ukrywania i tuszowania przypadków pedofilii wśród księży przez Jana Pawła II w czasie jego kierowania diecezją krakowską oraz samobójstwie 16-letniego chłopca, ofiary pedofila ale także politycznej nagonki.
Jan Paweł II jest postacią wybitną i zasłużoną, także dla naszej niepodległości. I tego nikt nie kwestionuje. Okazało się jednak, że jest też nieodrodnym synem Kościoła i sprawując swą biskupią funkcję – podobnie jak prawie wszyscy ówcześni hierarchowie – bardziej dbał o „dobro” Kościoła niż o ofiary pedofilii podległych mu księży. Jest to ciemny rys na sylwetce wielkiego – skądinąd – Polaka. I – co ciekawe – był on znany już wcześniej, zwłaszcza w środowisku księży. W reportażu dziennikarza TVN24 opisują swe doznania poszkodowani przez księży, których historie zostały zamiecione pod dywan, którzy nie otrzymali pomocy od swego biskupa, których skargi nie zostały wysłuchane, a sprawcy ich dramatów, przestępcy w sutannach pozostali bez kary. Zostali wreszcie wysłuchani.
Wydawałoby się, że upublicznienie tych faktów powinno wzbudzić refleksję, obudzić sumienia. Nic z tego. Natychmiast do ataku ruszyli politycy PiS z premierem Morawieckim na czele i propisowkie media z TVPInfo na czele. Na dziennikarza, TVN i – oczywiście Platformę Obywatelską – posypały się oskarżenia i hejty. Naczelnym argumentem jest chęć zniszczenia autorytetu Świętego Papieża i Polski. Bo przecież wiadomo, że jak ktoś atakuje Kościół to atakuje Polskę. Paski w TVP Info głosiły, że TVN24 zaatakowało Jana Pawła II wykorzystując esbeckie fałszywki z IPN. Było to kolejne kłamstwo, ale przecież „bańka”, do której adresuje swój przekaz to medium reportażu raczej nie ogląda.
Znakomita większość świętych katolickich to nawróceni grzesznicy i przestępcy. Wystarczy sięgnąć po biografie św. Pelagii Pokutnicy (prostytutka z Antiochii), św. Marii Egipcjanki (nimfomanka), św. Mateusza Apostoła (bezlitosny celnik i hulaka) czy św. Augustyna (seksoholik). Po prostu święci to ludzie, którzy popełniali błędy i grzeszyli, krzywdzili innych, ale zrozumieli, że idą złą drogą i się nawrócili, odpokutowali. Święci nie wymagają obrońców. Chyba, że leży to w interesie żyjących. Właśnie posłowie PiS projektują podjęcie przez Sejm uchwały w obronie „dobrego imienia Jana Pawła II”. Czy naprawdę chodzi im o JPII? Śmiem wątpić. Ta uchwała ma mieć użytek polityczny. Oto my bronimy chrześcijaństwa atakowanego przez wrogów Kościoła i Polski. Ta uchwała ma też zagnać do kąta opozycję: jak nie zagłosuje „za” to da kolejny asumpt do jej dyskredytacji.
Na Nowogrodzkiej potrafią wykorzystać każdą sytuację, by poszczuć rodaków na opozycyjne partie. I mają narzędzia: budżet naszego kraju, forsę spółek Skarbu Państwa i tzw. publiczne media. Umiejętnie wykorzystują wpadki swych pretorian i ludzkie nieszczęścia, do których owi pretorianie doprowadzili.
Dwa lata temu ujawniono, a rok później – w grudniu 2021 roku – skazano na więzienie pedofila. Sąd utajnił sprawę ze względu na dobro ofiar przestępcy. Po roku od sądowego wyroku (29 grudnia 2022 r.) sprawę nagłośniło Polskie Radio Szczecin i TVP Info. A potem ruszyła lawina w mediach społecznościowych. Tak zwanych prawicowych. Po co? Dwa lata po zatrzymaniu i dwa lata po skazaniu przestępcy. Bo pedofilem okazał się być członek PO, a poszkodowanymi dzieci posłanki PO. Oto – ten kłamliwy przekaz popularyzowany jest nadal przez pisowskie media i PiS – „PO ukrywała przez rok aferę o pedofilii w PO”. Kto uwierzy w taki idiotyzm? Okazuje się, że wielu. Nie tylko z PiS-owskiej „bańki”.
Efektem politycznej rozgrywki było pogłębienie traumy i samobójstwo 16-letniego dziecka. Szczujnia polityczna doprowadziła do kolejnej tragedii. A teraz ta sama szczujnia, wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi, oskarża PO. A nawet matkę zaszczutego chłopca. Najlepszą metodą obrony jest atak. Ma on nie dopuścić do świadomości wyborców, zwłaszcza prawicowych, z jaką cyniczną degrengoladę moralną mamy do czynienia.
I żeby układ zero-jedynkowy się nie rozsypał.
Włodzimierz Brodiuk