Marchewka „Dobrego Wujka”

Za nami wybory, przed nami wybory. Rok wyborami stoi. PiS trąbi zwycięstwo jedne i głosi następne. Prezes wskazał, że ma być bardziej znaczące, co może oznaczać tylko jedno: samodzielne sprawowanie władzy i większość konstytucyjną. To pozwoliłoby zmienić konstytucję. Jak? Ano tak, powiada opozycja, by już nigdy władzy nie oddać. Pójść śladem Orbana. I w Warszawie będzie Budapeszt albo Mińsk, a Wałęsa będzie mógł zdjąć t-schirt z napisem Konstytucja, której nie trzeba będzie bronić. Będzie taka jak władzy będzie potrzebna.

O tym dlaczego wygrał PiS publicyści powiedzieli już prawie wszystko. Raczej delikatnie. Oficjalny przekaz PiS – przekaz dnia, tygodnia, miesiąca i całego roku – trąbi, że to efekt dobrej zmiany, dobrego programu i dobrych ludzi. Oficjalny przekaz opozycji wskazuje na rozdawnictwo i rozkradanie państwa, i wieszczy kryzys. No bo ile można wydawać z kasy, której się nie napełnia, bo do wzrostu budżetowych przychodów niezbędny jest rozwój gospodarki, a o to rządzący raczej nie dbają.

Trochę w tym prawdy. Zwłaszcza ekonomicznej. Polska pod rządami poprzedniej ekipy potrafiła wyjść zwycięsko ze światowego kryzysu, notując w trudnych czasach dla gospodarki jej rozwój. Odbyło się to kosztem zwiększenia zadłużenia kraju i – niestety – ograniczeniem redystrybucji dóbr. PO chwaliło się dobrą sytuacją kraju, ale przeciętny obywatel niezbyt to w kieszeni odczuwał, a w zapewnienia o poprawie swej sytuacji w kolejnych latach niedowierzał. PiS przechwycił tę niewiarę grając nutą bogacenia się elit, korupcji polityków i okradania szarego obywatela. PiS jeszcze nie miał na swym koncie niezrealizowanych obietnic, bo u władzy zbyt długo nie był.

Z dzisiejszej perspektywy, w trzy lata PiS dorobił się znacznie większej liczby afer, przypadków korupcji i bezpardonowego korzystania z koryta władzy. Gdzie tylko to korytko jest dostępne. Ma też na swym koncie permanentne łamanie konstytucji i naginanie prawa. Psuje państwo, ogranicza prawa obywateli, ale nadal cieszy się ich poparciem. Fenomen? Wbrew temu co sam głosi – nie. Mimo odmienności historycznych, droga, którą dziś nas prowadzi nasza władza, jest już przetartym szlakiem. To już było i właśnie powraca. Historia – mawiał mój ojciec – się kołem toczy, bo człowiek powtarza te same błędy. Nie wyciąga z historii wniosków, które jego też by zmieniały. Mimo wieków postępu człowiek pozostaje w tym samym obrębie potrzeb, chęci i dążeń.

Moim zdaniem prezes Kaczyński to jeden z najzdolniejszych polityków na świecie, chociaż zamknięty przez samego siebie tylko w obrębie naszego podwórka. Być może ma ograniczenia, które na polu nawet europejskim niwelowały by jego zalety. Ale niekwestionowany hegemon w swej partii, a także – coraz wyraźniej – w państwie, dobrze odrobił lekcje historii. Szczególnie, ze sterowania masami. Taką masą jest naród, są wyborcy, ludzie. Człowiek brzmi dumnie, ale dla polityka jest tylko instrument do kształtowania „mas”. Władzę nie zdobywa się , dzięki „człowiekowi”, tylko dzięki „masie ludzkiej”. To plastelina, która w rękach zdolnego manipulatora, zaczyna myśleć jak on i odcina się od zadawania „głupich pytań”. Bo ma tylko „słuchać, wspierać i nie przeszkadzać”.

Każdy popełnia błędy. Także Kaczyński. O tym „wspieraniu i nie przeszkadzaniu” wyrwało mu się w rozmowie z niepełnosprawną. Drobiazg ujawniający, że „onymi” są nie tylko przeciwnicy z opozycji, ale każdy kto myśli samodzielnie. Kurtyna odsłoniła się tylko na moment. Bo prezes PiS, chociaż ostro wyraża się o przeciwnikach politycznych, stara się utożsamiać z szarym człowiekiem. Wszak tylko on i jego partia reprezentują zwykłych obywateli. Dlatego mówi MY, chociaż o JA, troszczącego się o MY, nie zapomina.

Warto zadać sobie trochę trudu i trochę wysilić nasze mózgownice, by odpowiedzieć sobie na pytanie jakie będą dla mnie, moich dzieci i wnuków, skutki metod zdobywania naszego poparcia przez polityków. Zasadniczym celem każdego z nich jest zdobycie władzy. Każdy coś obiecuje, a jak ma możliwość to i realizuje. W mniejszym lub większym stopniu każdy kieruje się wytyczną wodza Sowieckiej Rewolucji Lenina – cytuję: Należy umieć bezbłędnie określić, jakie są w odniesieniu do danej kwestii, w danej chwili nastroje mas, jakie są ich rzeczywiste dążenia; potrzeby i myśli.” Lenin odczytał, dostosował się, obiecał raj, pokierował masami. A co później z tymi masami uczynił? Czy po zwycięstwie bolszewików masy o czymkolwiek decydowały? Dlatego warto zastanowić nad tym czy dzisiejszy miód nie ukrywa pokładów jutrzejszego dziegciu.

W kampaniach wyborczych widzimy tylko marchewki. Kije są starannie ukryte. Ale są. Dziś władza realizuje – w mniejszym lub większym stopniu, a czasem pozornie – swoje zapewnienia. Olbrzymi mechanizm propagandowy – rządowe media, a zwłaszcza kilka kanałów TVP, ale też kościół – czyni z władzy dobrego wujka. A dobry wujek „daje”. Z czego daje? O to obdarowani nie pytają, chociaż nie wiedzą. Co czwarty wyborca PiS uważa, że rząd daje z „własnych pieniędzy”, co trzeci – że z pieniędzy „innych” ludzi i firm, a 15 proc. nie wie skąd.

A wiedzieć warto, gdyż ujawnia ona nadchodzący kij. Powoli kończy się dobra koniunktura w gospodarce światowej, podczas której my konsumowaliśmy, a w innych krajach inwestowano i zmniejszano wielkość długu publicznego. Świadoma nadchodzącego kryzysu minister finansów Czerwińska, wolała odejść niż zadłużać budżet na nowe wyborcze „piątki Kaczyńskiego”. Nie wiem czy da się je spiąć. Na to jest tylko jeden sposób: trzeba będzie podnieść podatki. I już dziś widać tego początki. Od lipca ma wzrosnąć cena prądu, co przełoży się na wzrost właściwie cen wszystkich produktów. Tak rolnych, jak i przemysłowych. Likwidacja OFE da kilkadziesiąt miliardów złotych do budżetu, ale pokryje to tylko wydatki roku wyborczego. Co potem? Inflacja już rośnie, politycy przebąkują o wzroście VAT. Cicho. Bo głośno obowiązuje hasło „dobrej zmiany”.

Politykom chodzi o zdobycie władzy. To cel nr 1. Po nim pojawia się cel nr 2: utrzymanie władzy. I na to też mają metodę, do której realizacji masy już potrzebne nie będą.
Ani ich potrzeby, chęci i dążenia.

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments