Do napisania poniższego tekstu sprokurowała mnie Pani Joanna, jedna z moich znajomych z Facebooka, która wyraziła życzenie bym wyraził swoje zdanie na temat budowy wiaduktu nad trzecim przejazdem kolejowym w Ostródzie. A gdy od razu nie odpowiedziałem, ponagliła. I to dość zdecydowanie.
Temat wiaduktu nad torami ciągnie się od wielu, wielu lat. Dzisiaj rozpala on jeszcze większe emocje niż kilka czy kilkanaście lat temu, a to z tego powodu , że dzisiaj jego budowa nabrała konkretów. „Znalazły się” pieniądze, w dość szybkim tempie został wyłoniony wykonawca – BUDIMEX, firma budująca trasę ekspresową S-7 koło Ostródy. Termin wykonania inwestycji określono na koniec 2018 roku.
Jak to w Ostródzie bywa decyzję podjęto w cieniu gabinetów, a potem rozpoczęto konsultacje. Chociaż trudno je nawet konsultacjami nazwać. Gdy klamka zapadła zaczęto przekonywać do słuszności decyzji. Taka kolejność działań musiała spowodować kontrowersje. Dziś mamy tyluż zwolenników co i przeciwników tej inwestycji!! Jedni mówią : „dość stania w korkach na trzech zamkniętych przejazdach”, inni zaś : „kino i basen jest ważniejsze , bo już do stania w korkach w godzinach szczytu się przyzwyczailiśmy !!!” Poglądowy pat, a inwestycja ruszyła.
Spotkania w Urzędzie Miasta władz, wykonawców, projektantów i mieszkańców Ostródy ujawniły wiele niewiadomych, które nie znalazły odpowiedzi na tym etapie inwestycji, ale tak to bywa, gdy chce się coś robić szybko i decydować się na rozwiązywanie problemów w trakcie budowy. Rzecz w tym, że im mniej się przewidzi przed projektowaniem, tym więcej zostawi na „po przecięciu wstęgi”.
Ostróda, to miasto przepołowione linią kolejową. Z jednej na drugą stronę miasta możemy przejechać trzema przejazdami. Kiedyś przed laty było zdecydowanie mniej samochodów, natomiast częściej jeździły pociągi nie tylko osobowe, ale przede wszystkim towarowe. Dzisiaj pieszy nie stoi już przy zamkniętych szlabanach tak długo jak dawniej. Samochody, no cóż….. jesteśmy narodem zamożniejszym i praktycznie na samochód w rodzinie nas stać!!
Przybywało samochodów w mieście i równocześnie rósł ruch tranzytowy. Na liniach Gdańsk – Warszawa i Olsztyn – Grudziądz. Obwodnica S-7 zmniejszyła tranzyt przez miasto, ale nie zlikwidowała. Teraz po przebudowie obwodnicy S-7 i budowie obwodnicy na krajowej DK 16 sytuacja ulegnie radykalnej zmianie. Tymczasem doświadczenie miast i miasteczek, z których obwodnice wyprowadziły ruch tranzytowy dowodzi, że w tych miejscowościach przewartościowaniu uległo znaczenie ulic i trzeba było często dokonywać znaczących zmian w wewnętrznej organizacji ruchu drogowego. Jak będzie w Ostródzie? Pewnie podobnie. Zmniejszy się ruch i kolejki pojazdów na przejazdach. Nawet bez wiaduktu.
Specjaliści, którzy – co oczywiste – nie są zaangażowani w proces budowy, wskazują na zbytni pośpiech. Praktycznie dopiero po otwarciu obwodnic na obu kierunkach można byłoby uzyskać miarodajne dane co do nasilenia ruchu drogowego i konieczności budowy wiaduktu. Wskazują też na perturbacje, które spowoduje skierowanie głównego nurtu pojazdów przez wiadukt. Trzeba będzie na przykład przebudować co najmniej dwa skrzyżowania: Drwęckiej z Olsztyńską i Olsztyńskiej z Mickiewicza. I złagodzić kłopoty, które budowla spowoduje mieszkańcom m.in. ul. Stapińskiego, Sienkiewicza i Placu Tysiąclecia czy firmom przy ul. Drwęckiej.
Czas pokaże jakie problemy ostatecznie zrodzi wiadukt. Może się też okazać, że opłaci się stracić czas przed zamkniętym szlabanem przejazdu, niż nakładać drogi na przejazd wiaduktem, tracąc czas na dojazd i korki przy wyjazdach z Olsztyńskiej czy z Placu Tysiąclecia. Pojazdy ciężarowe pewnie ustawią się pod szlabanami. Nie mniej wiadukt usprawni przejazd przez tory. Usprawnienie nie oznacza jednak w tym przypadku rozwiązania kłopotów z wewnętrzną drogową komunikacją Ostródy.
Wiadukt ma kosztować około 25 milionów złotych. Kilka kolejnych trzeba będzie wydać na dostosowanie kilku skrzyżowań do zmienionych natężeń ruchu drogowego. I po tych nakładach nadal problem szlabanów i postojów na pozostałych dwóch przejazdach pozostanie.
Czy istnieje rozwiązanie perspektywicznie całkowicie likwidujące komunikacyjną barierę rozwoju miasta? Oczywiście. Zamiast podnosić trakt drogowy należałoby podnieść trakt kolejowy. Estakada kolejowa nie jest nowością i przy dzisiejszej technice nie sprawia większych komplikacji. Wystarczy przytoczyć przykłady amerykańskich miast. Także europejskich. W gęsto zabudowanych terenach to rozwiązanie tańsze niż metro. Stosowano je także na terenach Polski. I to już ponad 100 lat temu: Wrocław (1901), Wałbrzych (1912), Gorzów Wielkopolski (1916). Stosuje się i dziś. Na przykład w Krakowie, gdzie w ubiegłym roku rozpoczęto budowę ponad 2,5 kilometrowej estakady przez samo centrum miasta.
Czy można je zastosować w Ostródzie? Oczywiście. Są jednak dwie bariery: PKP i koszty. Obie ze sobą powiązane. PKP zainteresowane budową w Krakowie, gdzie dzięki niej ułatwi połączenia kolejowe, skróci czas przejazdu i zaoszczędzi, nie jest zainteresowane kłopotami małego miasta. PKP nie ma kłopotów w Ostródzie. I nie uważa za zasadne wydawanie milionów złotych na niepotrzebną ze swego punktu widzenia inwestycję. Uwidoczniło się to zresztą przy wiadukcie na trzecim przejeździe.
Bez udziału PKP budowa estakady jest nie możliwa. Ale nie znaczy to, że nie można było spróbować. Zwłaszcza, że Ostróda – jak nigdy przedtem – ma silną reprezentację parlamentarną, ma marszałka województwa. Taka sytuacja może się nie powtórzyć. Tyle, że wraz z rozpoczęciem budowy wiaduktu nie ma to już znaczenia.
Ta decyzja, być może podjęta – jak niektórzy twierdzą – pod potrzeby wyborcze, zablokowała inne rozwiązania. Na lata pozostanie tylko jeden bezkolizyjny przejazd przez tory, które nadal będą dzielić miasto.
Pozostaje mieć nadzieję, że wiadukt summa summarum nieco ułatwi nam życie.
W.B.