Wszyscy politycy PiS jak mantrę powtarzają, że ich partia jest jedyną, która zrealizowała wszystkie obietnice. No, sorry, poza jedną. Przyznali się nieopatrzenie, że nie udał się im program mieszkaniowy. Prawda jest taka, że gdyby bili się w pierś przy każdej niezrealizowanej obietnicy, to połamaliby sobie żebra.
Pisałem już wcześniej, że obecnej władzy z szerokiego wachlarza zapewnień udawało się głównie rozdawanie kasy. Kolejne datki z budżetowej kasy skutecznie przykrywały wszystkie wpadki, także marnotrawstwo i tworzenie kasty partyjnych milionerów. Przyzwyczailiśmy się chyba do afer, zagrabiania pod siebie „co i jak się da” przez partyjnych bonzów i nominatów. A może inaczej: część z nas się tym wkurza, a część traktuje tę paskudną rzeczywistość jako niewiarygodną. W TVP Info o tym przecież nie mówią, a prezes nazywa kłamstwem. Ostatecznie „co z tego, że kradną, skoro się dzielą”.
Większość z nas już zapomniała, że główne obietnice PiS ujęte zostały w „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju” sygnowanej przez Morawieckiego. Ładna nazwa kryjąca szereg równie atrakcyjnie nazwanych programów”, z których nie zrealizowano w pełni ani jednego. „Strategia” liczy 418 stron, 62 razy pojawia się tam słowo „modernizacja”, 113 razy „innowacje”, 296 razy „technologie”, 399 razy „rozwój”. Miało być pięknie, a jest…?
Stopa inwestycji miała w roku 2020 osiągnąć 22-25 proc. PKB. Ale w 2016 roku, pierwszym rządów PiS, inwestycje spadły – z 20,1 proc. w 2015 do 18 proc. i do 16,8 proc. w 2022. I trudno mówić, by w latach kolejnych wzrosła bez – dziś zablokowanych – funduszy europejskich. A bez zwiększenia nakładów nie ma mowy o modernizacji gospodarki i „dogonienia” Europy, o czym ciągle mówi Kaczyński, niczym Gierek w latach 70-tych. Ostatnio zapowiada osiągnięcie tego celu w ciągu 8-10 lat, co jest kolejną obietnicą bez pokrycia. Poziom dzisiejszych inwestycji jest bowiem najniższy od lat 90-tych.
Zardzewiała stępka pozostała po szumnym programie odbudowy przemysłu stoczniowego pod nazwą „Batory”, a bez śladu wyparował projekt „Żwirko i Wigura” obejmujący budowę dronów i „zintegrowanych systemów zarządczych bezzałogowych statków powietrznych”. Żadnych efektów nie przyniosły zapowiadane programy: „Elektromobilność” z milionem pojazdów elektrycznych i powstaniem całej gałęzi przemysłu; „Luxtorpeda 2,0” – budowa supernowoczesnych pojazdów szynowych”; Cyberpark Enigma” – budowa ośrodka IT; „Inteligentna kopalnia” – budowa robotów górniczych; „Telemedycyna”, który miał dostarczać nowoczesne usługi i produkty medyczne.
To tylko część porażek, na które wydano miliony, a może miliardy, złotych. Stracone w wyniku błędnych założeń, nieudolności planowania i zarządzania. Mitu budowy Wielkiej Polski, zdolnej konkurować z każdym na każdym polu. Tracono czas i pieniądze na działania zbyteczne państwa, w dziedzinach które już funkcjonowały i to nieźle. Tyle, że realizowały je firmy prywatne. Takie jak WB Electronics z Ożarowa Mazowieckiego, której drony kupowały armie kilkunastu krajów, ale to firma, chociaż polska, jednak prywatna i Macierewicz blokował zakup „Warmatów”. Zlecenie armii trafiło do państwowej spółki PGZ Electronics, która zdołała wyprodukować trzy nieudane prototypy.
Klęskami zakończyły się też obietnice socjalne, które wymagały większych umiejętności od rozdania pieniędzy. Miał powstać np. fundusz modernizacji szpitali dysponujący miliardami złotych, na wsparcie finansowo-modernizacyjne szpitali powiatowych. Nie powstał, a długi tych szpitali wzrosły już do 16 mld złotych. Czas oczekiwania na wizyty i usługi lekarskie z roku na rok się wydłuża. Obietnice Beaty Szydło o gabinetach dentystycznych w każdej szkole też skończyły się niczym.
O poprawie funkcjonowania sądów można mówić w kategoriach smutnego kabaretu. Dbałość o to, czyli o obywateli, skończyła się na pompatycznych słowach. Ziobro zabrał się na podporządkowaniu sądów partii i zwalczaniu niezależnych, czyli nieposłusznych mu, sędziów. Efekt: statystycznie z 4 do ponad 7 miesięcy wydłużyło się postępowanie przed sądami rejonowymi, a odsetek spraw trwających ponad rok wzrósł z 6 do 14 procent.
W zgodzie z prawdą trzeba jednak dodać, że poza rozdawnictwem coś się jednak PiS z obietnic udaje realizować. To zmienianie systemu edukacji z w miarę nowoczesnego w tradycyjny, zamiast dyskusji, otwartości i poszukiwań, narzucenie wkuwania jednego systemu wartości. Wartości uznawanych przez partię za jedyne prawdziwe. Prezes Kaczyński mówił ostatnio: „my chcemy uczyć patriotyzmu, ale trudno idzie, bo mamy ogromny opór środowiska nauczycielskiego”.
Tego PiS nie obiecywał, ba, zaprzecza, ale najlepiej udało się ekipie Kaczyńskiego wykopać rowy wśród rodaków, podzielić ich i skłócić. Nauczyciele, którzy według prezesa, „nie chcą uczyć patriotyzmu” to tylko jedni z wielu wrogów. Jest nim każdy, kto ma inne zdanie niż partyjne wytyczne z ulicy Nowogrodzkiej.
W obecnej kampanii wyborczej PiS powtarzał swe obiecanki nawet z 2015 roku, a dziś skupia się już tylko na obmawianiu i pomawianiu o wszelkie zło opozycji. Ale, gdy słucham Kaczyńskiego, to jego wystąpienia są dokładnym opisem niecnot i występków jego samego i jego partii.
Włodzimierz Brodiuk