Przy świątecznym stole łamiemy się opłatkiem i życzenia pomyślności wszelakiej składamy. Na niektórych stołach wolne naczynia i wolne krzesło przy nich na nieoczekiwanego gościa czekają. Bo Pismo, a i starosłowiańska tradycja, każe pod dach bezdomnego przygarnąć, głodnego nakarmić , a spragnionego napoić. A gdyby tak ów gość nieoczekiwany do drzwi zapukał? Sam sobie zadaję to pytanie. Wpuściłbym? Napoił? Nakarmił? A wy? Co byście zrobili?
Zastanawiam się na ile święta, nie tylko Bożego Narodzenia, stały się ceremoniałem gestów, słów. Na ile niosą ze sobą treści Narodzonego, na ile – je odbębniamy. Bo fajnie spotkać się rodzinnie, zwłaszcza z tymi co na święta zjechali z daleka. Bo fajnie pobiesiadować, chociaż co poniektórych kac później pomęczy. Ale spotykamy się i biesiadujemy z różnych okazji. Imienin, urodzin, rocznic, ślubów, zgonów. I z okazji braku okazji też. Czym więc się te spotkania różnią. Menu? Choinką? Dzieciaki wiedzą: prezentami! Różnica duża. Dla dzieci istotna, dla starszych…… No cóż, świąteczne biesiadowanie jest droższe.
Czy rzeczywiście grudniowe święta stały się ceremoniałem, w którym wyprawy po zakupy stały się równie ważne co wigilijna kolacja. A może ważniejsze, bo z dużą dozą adrenaliny, której przy stole brak. Chociaż… Od kilku lat i łamanie opłatkiem nie powstrzymuje od swarów i pokrzykiwań. Najpierw piękne życzenia, a potem…. Polityczne podziały wpełzły do naszych domów, stając się potrawą codzienną, bez świątecznej przerwy.
A gdzie w tym duch Świąt Bożego Narodzenia? W „Opowieści wigilijnej” Dickensa skąpca Scrooge’a zmieniają w dobroci człowieka, aż trzy duchy: Byłych, Obecnych i Przyszłych Świąt Bożego Narodzenia. U nas nawet ten jeden, Obecnych Świąt, zdaje się być zawłaszczony przez jedną stronę polskiej waśni, która przy okazji zakneblowała ducha Przyszłych Świąt, a ducha Minionych Świąt zmusiła do pracy w publicznej TV. Bo władza została wybrana i wszystko może. I tak nasz polski Scrooge szansę na przemianę traci, choć pozostała nadzieja, której ni kajdany, ni strach, ni groźby nie zmogą.
Duch obecnych Świąt gości jednak w wielu domach. Tam gdzie spory zostają za progiem, gdzie Pasterka jest przeżyciem, gdzie opłatek ma smak miłości i serdeczności, także dla wyznawcy odmiennych poglądów. Pojechałem górnolotnie? Pewnie tak. Ale też prawda to zazwyczaj banał, a chociaż „dobroć” nie znosi wzniosłości, to jednak trudno ją inaczej określić. Szkoda, że jest jej tak mało.
Boże Narodzenie nie jest rocznicą urodzin Chrystusa, ale jest uczczeniem przyjścia na świat Odkupiciela. Tego, który w świat zła wprowadza światło dobra. Po raz pierwszy obchodziła to święto rzymska gmina chrześcijańska na początku 4 wieku naszej ery. Nieco wcześniej narodziny Chrystusa czczono, jak na Bliskim Wschodzie, 6 stycznia.
Dlaczego je przeniesiono? Teorie są różne. Faktem, że dziś święto to znalazło się w kalendarzach nawet niechrześcijańskich krajów. Do dziś też nie został rozstrzygnięty spór o datę narodzin Chrystusa. Niektórzy wskazują na 4 rok przed naszą erą, na rok śmierci Heroda Wielkiego, który wcale zresztą rzezi niemowląt nie zarządził. Czyli dziś mielibyśmy grudzień 2023 roku.
Gdyby przyjąć za Biblią, że pasterze porzucili swe pasące stada i przybyli do stajenki, by pokłonić się Dzieciątku, to mógłby być to wrzesień lub początek października, bo mniej więcej od połowy października w klimacie Izraela na wypas jest (i było) już za zimno. Więc nie mógł być to ani grudzień, ani styczeń. Czy jednak jest to dla nas dziś ważne? Sądzę, że tak samo nieistotne jak przejęcie pewnych zwyczajów Bożonarodzeniowych z rzymskich Saturnaliów, święta dosyć swawolnego, a nawet rozwiązłego, obchodzonego w dniach 17 – 23 grudnia. Na przykład świąteczne obdarowywanie się prezentami ma swoje źródło w Saturnaliach właśnie.
Ważne jest przesłanie tych Świąt. Przesłanie porozumienia, wybaczenia, wspólnoty, szacunku. Pokoju i zgody. Nie chodzi przy tym o wzajemne potakiwanie. Rzecz w zgodzie na szukanie porozumienia, na znalezienie wspólnej płaszczyzny dialogu. Potrzebne to jest w Ostródzie, potrzebne to jest w naszej Ojczyźnie. Na czas Świąt wszyscy potakują. Ale już myślą o tym jak przeciwnikowi dowalić.
Ponad 90 procent obywateli naszego kraju to ludzie wierzący, głównie katolicy. Wartości symbolizujące Bożym Narodzeniem wyznają także niewierzący. Ponoć. Tyle, że i w jednym, i drugim przypadku bicie się w piersi to pusty gest. Same Święta zdają się być rytuałem bez głębszego znaczenia, bez refleksji, bez ducha. Opłatkiem się przełamujemy – bo tak trzeba. I tyle. A jaki ma smak?
Dla niektórych to zwykły wafel.
Włodzimierz Brodiuk