Zmiany na stanowiskach burmistrza Ostródy oraz wójta Grunwaldu i burmistrza Miłakowa to jedyne istotne zmiany personalne we władzach powiatu ostródzkiego. Zmieni się co prawda także Zarząd Powiatu, ale starostą pozostanie prawdopodobnie Andrzej Wiczkowski. Procentowo nie jest to zmiana znacząca, ale jakościowo na pewno. Z układanki poprzedniej kadencji wypadły bowiem trzy znaczące postaci: Czesław Najmowicz, Henryk Kacprzyk i Aleksander Gawryluk. Każdy z innym rodowodem i innej barwy, ale z tej samej bajki.
Henryk Kacprzyk urząd wójta sprawował 28 lat i wydawałoby się, że w II turze wygra podobnie jak przed 4 latami. W kampanii wspierali go między innymi Wiczkowski i marszałek Brzezin. Ale pod Grunwaldem PSL uległ PiS. W dogrywce długoletni zarządca gminą uzyskał procentowo mniej głosów niż w eliminacjach. Wyborcy postawili na zmianę i młodszego o 15 lat Adama Szczepkowskiego.
Aleksander Gawryluk jako naczelnik kierował administracją gminy Miłakowo jeszcze przed reformą samorządową. Był radnym powiatowym z listy SLD i dwukrotnie po jednym roku starostą ostródzkim. W 2006 roku wygrał wybory na burmistrza i pełnił tę funkcję przez trzy kadencje. On także największe poparcie uzyskał w pierwszej turze, a w drugiej nie zwiększył już wysokości poparcia. Wyborcy PiS poparli socjologa z Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskim dr Krzysztofa Szulborskiego. Startował z komitetu Samorządowe Porozumienie Powiatu Ostróda. Można by więc rzec, że co PSL stracił w Grunwaldzie to zyskał w Miłakowie.
W pozostałych samorządach powiatu ostródzkiego wygrywali dotychczasowi wójtowie i burmistrzowie. Warto może tylko odnotować porażkę w Łukcie już w pierwszej turze kontrkandydata wójta Malinowskiego przewodniczącego Rady Powiatu Ostródzkiego Wojciecha Palińskiego. W ostatnich latach zatrudniony w szpitalu przewodniczący stał się bardzo medialną postacią, zwłaszcza jako obrońca „dobrej zmiany” w szpitalu właśnie. Mieszkańcy nie uwierzyli w promocję jego osoby jako autora gminnych i powiatowych sukcesów.
Do powiatowo-gminnych personalnych związków nie pasuje natomiast całkowicie nowy burmistrz Ostródy. Nie tylko z racji głoszonych poglądów o sposobie zarządzania miastem czy deklarowania otwartości działania i podejmowania decyzji. To głosili ciszej lub głośniej, wszyscy kandydaci, także ci, którzy zaprzeczali samym sobie. Kto wie, może zmienią styl działania, chociaż – osobiście – wątpię. Zbigniew Michalak jako bodajże jedyny spośród wszystkich, którzy objęli stanowiska szefów samorządów, wychodził poza formalne ograniczenia samorządowej funkcji. Zgłaszał na przykład potrzebę uporządkowania spraw opieki zdrowotnej, zwłaszcza w szpitalu.
Szpital jest powiatowy, nie miejski, podlega więc powiatowi, nie miastu, ale leczą się w nim przede wszystkim mieszkańcy Ostródy. Zatem sytuacja w szpitalu nie może być bagatelizowana przez burmistrza. Nie może on nie dostrzegać problemu i nie próbować mu zaradzić. Podkreślił to zresztą także już po ogłoszeniu wyników, jako burmistrz-elekt na prasowym briefingu.
Poprzedni burmistrz na sytuację w szpitalu nie reagował. Uznał, że nie ma żadnego wpływu? Może. Ale przecież miał. To miasto, w sytuacji, gdy powiat wspierał finansowo nie należący do powiatu szpital miejski w Morągu, Ostróda współfinansowała inwestycje w szpitalu powiatowym. Mógł więc Najmowicz przynajmniej publicznie wyrazić swoje zaniepokojenie odchodzeniem lekarzy i pielęgniarek. Wiedział o tym chociażby z racji protestów personelu i publikacji. Także na moim blogu. Milczał.
Michalak nie milczy. Słusznie uważa, że burmistrz musi zajmować stanowisko w każdej sprawie dotyczącej mieszkańców miasta. Obojętnie czy sprawa leży w kompetencji władz powiatu, województwa czy kraju. Nie związany partyjnymi kajdanami i żadnymi koligacjami ma szansę na doprowadzenie do zmian korzystnych dla ludzi. Także w szpitalu.
Tymczasem w powiecie trwają personalne układanki. Karty rozkłada PSL, przepraszam Samorządowe Porozumienie Powiatu Ostróda, a konkretnie Andrzej Wiczkowski, który przymierza się do pozostania na fotelu starosty. Przewodniczącą Rady ma zostać jego klubowa koleżanka Beata Mazur. W zarządzie może zabraknąć miejsca dla obecnego jeszcze wicestarosty Winnickiego, którego ma zastąpić były członek zarządu Jan Kacprzyk ze Zgody i Rozwoju. Z Winnickim jest kłopot, bo startował też z Porozumienia, a przecież nie mogą oni wziąć wszystkich stanowisk, bo zabraknie dla potencjalnych koalicjantów. Gdyby wygrał Najmowicz to układ zasiliłoby trzech radnych Dobra Wspólnego i to bez kosztów. Dziś nie wiadomo, czy ta trójka poprze Wiczkowskiego bez żadnych warunków. A jest jeszcze dwójka z SLD. Też coś zechce. I dwoje z PO. Też „coś za coś”. No i jeszcze warto by wyrwać kogoś z PiS. Bo to da pewność trwania nowego-starego układu.
Wróbelki ćwierkają, że w tej obsadowej układance pozostaje w odwodzie także stanowisko specjalisty od marketingu, promocji i czegoś tam jeszcze w szpitalu. Kwestia problemów samego szpitala nie jest tematem dogadywania się powiatowych radnych w kwestii powiatowej władzy. I gdy nic się nie zmieni, a na to się zanosi, to i w szpitalu może się nic nie zmienić. Obym się mylił.
Włodzimierz Brodiuk