Pierwsza sesja Rady Miejskiej w Ostródzie nowej kadencji nie była dla mnie zbyt interesująca, jako że wyniki wyborów jasno określiły układ sił, a nowy burmistrz zaraz po zwycięstwie w wyborach określił styl swego urzędowania jako w pełni koncyliacyjny. Ale grzeczność nakazywała skorzystać z otrzymanego zaproszenia.
Jak powszechnie wiadomo zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Rady Miasta dało jej mandat do wskazania przewodniczącego Rady. Niektórych zdziwić mogło, że na funkcję tę wysunięto Adriana Godlewskiego, a nie kandydata na burmistrza tej formacji – Ryszarda Kowalskiego. Ale każdy kto interesował się przebiegiem kampanii musiał uznać, że Platforma postawiła na nie tego konia. Teraz widocznie naprawiła swój błąd.
Adrian Godlewski, mimo ujawniania pewnego zacietrzewienia w obronie własnych racji, potrafi jednak rozmawiać na argumenty i argumenty innych analizować, a na koniec uznawać za słuszne. A to daje szanse na to, że KO mając większość radnych nie będzie – tak jak w poprzedniej kadencji – blokować burmistrza, do którego – to warto uświadomić każdemu – należy wiodący i sprawczy głos w rozwiązywaniu problemów miasta.
Radnym z KO powinien dać do myślenia także fakt, że na sesji zjawiło się, by pogratulować Rafałowi Dąbrowskiemu wyboru, kilku znaczących w regionie polityków Koalicji 15 Października. A zjawili się, bo Dąbrowski, chociaż startował z własnego komitetu, to jednak przy wsparciu koalicjantów Platformy: Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy. I do tego kandydata PO pokonał miażdżąco.
Nowy burmistrz nie zawiódł. W swoim inauguracyjnym wystąpieniu zapewnił, że będzie budował wspólnotę, niezależnie od poglądów i sporów, że chce i będzie reprezentantem wszystkich Ostródzian. Moim zdaniem to właśnie on, jego sposób rozwiązywania problemów poprzez porozumienie, będzie gwarantem zmian w naszym samorządzie.
Początek zmian dała kampania wyborcza, podczas której, bodajże po raz pierwszy od lat 90-tych ubiegłego wieku, nie królowały hejt i paszkwile oczerniające kontrkandydatów. W mniej lub bardziej umiejętny sposób kandydaci przekonywali do siebie swoją – lub partii – wizją miasta. Wszystkie programy były podobne i nie one zadecydowały.
Ostródzianie postawili na młodość, elokwencję i ….OdNowę. Jeszcze po pierwszej turze nie wszyscy kandydaci zrozumieli, że Dąbrowski obudził nadzieję na zmianę utrwalonych i skostniałych układów i układzików, w których interes mieszkańców nie należał do najważniejszych. Moje poparcie może i skłoniło mój elektorat do głosowania na młodego kandydata, ale było przede wszystkim wyrażeniem przekonań tego elektoratu. I mam nieodparte wrażenie, że podobnie jak oficjalne wsparcie Michalaka raczej Czyczelowi zaszkodziło, tak wsparcie kandydatury Kowalskiego przez panie Wiśniewską i Siemieńską, wcale mu nie pomogło. Pachniało utrwalaniem istniejącego systemu władzy, które najdosadniej wyraża określenie „coś za coś”.
Podobnie jak zdecydowana większość Ostródzian mam nadzieję, po latach stagnacji przyszedł czas na budowanie lepszej przyszłości naszej Małej Ojczyzny. Dąbrowski nie rzuca słów na wiatr zapowiadając współpracę ze wszystkimi środowiskami i poważne traktowanie wszystkich problemów. Mam nadzieję, że radni nie będą mu w tym przeszkadzać. I nie będą chcieli znowu ugrać „coś za coś”.
Nie wiem jak Wam, ale mnie marzy się Ostróda bez „coś za coś”.
Włodzimierz Brodiuk