Powodzenia, Rafale!

Ostródzianie wybrali. Postawili na odnowę, co wcale łatwe nie będzie. Nawet mimo bardzo silnego mandatu Rafała Dąbrowskiego. Zagłosowało na niego aż ponad 70 proc. mieszkańców, którzy zdecydowali się wyjść z domu w „szklaną pogodę”.

Ostatnia kadencja ostródzkiego samorządu pokazała, jak można gadać o miłości do miasta i jednocześnie to miasto degradować. Bo tylko w tym większość radnych szła ręka w rękę i noga w nogę  z burmistrzem. Niezdrowe ambicje obu stron tego permanentnego konfliktu ujawniły się niedługo po wyborach. I zaledwie kilku radnych próbowało – bezskutecznie – tonować permanentny konflikt.

Krajobraz po wyborczej bitwie niewiele odbiega od tego z 2018 roku. Największą siłę w Radzie Miasta ma PO, sorry, Koalicja Obywatelska – aż 7 mandatów. I chociaż obecny burmistrz ma 5 radnych, a PiS z Orzechowskim będzie raczej koncyliacyjny, to KO z Dobrem Wspólnym Powiatu Ostródzkiego – 4 mandaty – ma większość wystarczającą do opanowania Rady i powtórzenia czarnego scenariusza z poprzedniej kadencji.

W 2018 roku Michalak odrzucił żądania powołania na swego zastępcę zarówno kandydata z PiS jak i PO. Można się spodziewać, że dziś zwycięska w wyborach do Rady Miasta koalicja też będzie chciała mieć swego wiceburmistrza. Dąbrowski pewnie dostanie propozycję nie do odrzucenia. I z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie to kandydatura Kowalskiego. Co zrobi nowy burmistrz?

Sądzę, że Rafał Dąbrowski ma ambicje znacznie większe od Michalaka i zdecydowanie odmienne. Jest młody, a jego „biznesem” może być tylko Ostróda. Ruszył drogą polityka, ma przed sobą całe życie i ustawowe ograniczenie  zarządzania miastem przez dwie kadencje. Ma dobry czas otwarcia na unijne pieniądze. Jak jego ojciec. Cechuje go łatwość nawiązywania kontaktu i umiejętność perswazji. Ma poparcie i nadzieje mieszkańców. Wydaje się też, że obejmuje stanowisko burmistrza z ukształtowaną wizją. Wybrał już zastępczynię. Też nie wiadomo czy ona się sprawdzi. Ale drugi zastępca, który na stanowisku decyzyjnych już się nie sprawdził,  wydaje się być zbędnym obciążeniem.

Mam nadzieję, że jednak scenariusz z 2018 roku się nie powtórzy i osobiste ambicje radnych KO zaspokoją funkcje w Radzie Miejskiej.  Bo na sukcesie Dąbrowskiego i oni mogą wygrać. Mam więc nadzieję, że pójdą po rozum do głowy i nie będą udawać mądrzejszych niż są. Ostróda chce spokoju, normalności i rozwoju.

Powodzenia Burmistrzu! Powodzenia Ostródo!

Włodzimierz Brodiuk

Oczywista oczywistość

Niektórzy twierdzą, że w nieodległej przyszłości sztuczna inteligencja zastąpi człowieka w zarządzaniu naszym światem. Nie podzielam tego poglądu. AI pozostanie oparta na logicznie zaprogramowanych logarytmach, w które niemożliwe będzie wbudowanie irracjonalności, przewrotności czy absurdalności. Naszej. Ludzkiej.

Żadna sztuczna inteligencja nie byłaby w stanie z opisu kolorowej rzeczywistości wyciągnąć wniosek, że ona jest szara. Ba, czarna nawet. A człowiek potrafi. Bo – parafrazując klasyka – tylko człowiek zdobywa się na przekonywanie drugiego, że czarne to białe, a białe to czarne. Do tego, czasami skutecznie. Klasyczny tego przykład znalazłem dziś na FB Adriana Godlewskiego w postaci wyborczej promocji jednego z kandydatów na burmistrza Ostródy.

Główny sztabowiec, a – moim zdaniem – mózg kampanii kandydata PO, chwaląc jego kontrkandydata, przekonuje Ostródzian, że  kandydat Kowalski jest tym najlepszym. Właściwie niby chwaląc, bo pochwały mają jeden cel – dyskredytację. „Tekst świetny – komentuje jeden z internautów – krew wypić, ranki nie zostawić.” Trafia w sedno. Autor próbuje czytelnikowi  wmówić, że wyborcy głosując na Dąbrowskiego dali się nabrać.

Wyborco uświadom sobie, dowiaduję się od sztabowca PO, że kandydat Dąbrowski jest – cytuję – „młody, niedoświadczony”, „stawia pierwsze kroki”, „wybrany po raz pierwszy do Rady Miasta”, nie ma „samorządowego obycia”. Tymczasem „samorząd to nie bajka, a czysta polityka i trudne, stresujące, codzienne zarządzanie kryzysem”.  Zna to natomiast doskonale kandydat Kowalski,  który posiadł „nudną wiedzę o tajnikach funkcjonowania miasta”.

Przyznam, że ten tekst jest bardzo  przekonywający. Utwierdza mnie w przekonaniu, że wybór kandydata Kowalskiego, nic nowego nie wniesie. Jaką nową jakość prezentuje facet, który siedzi w samorządzie 30 lat i poza znajomością „tajników” miejskiej polityki, nie może się pochwalić żadnym konkretnym osiągnięciem?  Odpowiedzcie sobie sami.

O Dąbrowskim  Godlewski pisze z pobłażliwością i protekcjonalnie. Nie chce palić mostów. Nie chce burzyć potencjalnego układu. Miedzy wierszami odczytuję: młody i wsiąknie w naszą swojską „normalność”. Wbrew jednak zamiarom Godlewski dyskredytuje własnego kandydata. Musi bowiem przyznać, że zwycięzca I tury – cytuję – „pięknie mówi”, „doskonale wypada przed kamerami”, jest „młodym utalentowanym człowiekiem”,  a jego kampania była w historii Ostródy „najbardziej profesjonalna”.  Czy to samo można powiedzieć o kandydacie Kowalskim?

Co kryje się za fasadą amerykańskiej kampanii – pyta Godlewski. Odpowiedź jest oczywista: energia, nowe spojrzenie na nasze problemy nieskażone cynizmem wyjadacza i to co najważniejsze – nadzieja i szansa na zmiany. Tych Kowalski – oczywista oczywistość – nie daje.

Włodzimierz Brodiuk

Kłopot, którego nie mam

Debata to rodzaj wymiany poglądów na określony temat, zakładający prezentację przeciwstawnych stanowisk i argumentów, służąca pokonaniu adwersarza i przekonaniu słuchaczy do swoich racji. W tym sensie w kampanii samorządowej w Ostródzie żadnej debaty nie było, a kandydaci odpowiadali jedynie na pytania. Podobnie było w miniony piątek w Meloradio, gdzie na pytania Ostródzian odpowiadali Dąbrowski z Kowalskim.

O ile przed pierwszą turą wyborów, w odpowiedziach na pytania w NOS portalu, zdecydowanie korzystniej, przy odczytującym swe kwestie z kartki Kowalskim, wypadł Dąbrowski, to przy kawie w Meloradio obaj wypadli równie blado, praktycznie się nie różniąc. Do klasycznej wymiany poglądów już prawdopodobnie nie dojdzie. Jak więc wybrać między obu kandydatami?

Kowalski wybrał drogę najprostszą: dogadania się z pozostałymi kandydatami i uzyskania od nich poparcia swej kandydatury. Wybraniec PO liczy na to, że dzięki temu uzyska poparcie wyborców kandydatów, którzy odpadli w I turze. W przypadku sympatyków jakiejś partii ma to uzasadnienie, jako że idą oni w większości za sugestiami swych liderów. Tyle, że poza PO mieliśmy w Ostródzie tylko jednego kandydata z partyjnego komitetu, a raczej wątpię by wyborcy PiS poparli kandydata PO. Także ci, którzy głosowali na kandydata Dobra Wspólnego. Tym bardziej, że zdają sobie sprawę z toczącej się między obu partiami rywalizacji, której wyrazem jest m.in. liczba partyjnych radnych, wójtów i burmistrzów.

Czy głosujący na kandydatów bezpartyjnych wesprą ich polityczno-personalne „transakcje” i zagłosują z ich wolą – jest  zagadką. Na pewno większość z nich jednak najpierw dokona swojej osobistej oceny pretendentów do stanowiska burmistrza Ostródy. Ja już zdecydowałem. Nie zawierając żadnego układu ani z Dąbrowskim ani z Kowalskim.

Wybór, którego dokonamy 21 kwietnia, to wybór między przyszłością a tym co mamy od lat; między poszukiwaniem sposobu na miasto otwarte na ludzi, a utrwalaniem podziału na tych co mogą i tych co tylko muszą; między szansą na odnowę a betonowaniem powiązań rodzinnych i  biznesowych układów.

Jednego z kandydatów znam bardzo dobrze. Od lat. Jego sztab lansuje go jako doświadczonego samorządowca, nie wspierając tego lansu żadnymi osiągnięciami. Bo „być” nie oznacza automatycznie ani doświadczenia ani – niestety – umiejętności. O „osiągnięciach” kandydat wspominać nie będę, bo błędy to rzecz ludzka. W mojej ocenie nie stać go na samodzielne decyzje, ale na realizatora się nadaje. Jest częścią nieformalnej struktury, która „dba” o Ostródę od lat. Z kiepskim skutkiem.

Drugiego mogę oceniać głównie po jego działaniu w kampanii wyborczej. I – chociaż stara się nikogo nie urazić, co upodabnia go do innych kandydatów – to jednak pokazuje odmienny sposób myślenia o mieście i ludziach. Bardziej młodzieńczy, ale niekoniecznie ufny. Widać, że będzie szukał porozumienia i dialogu, ale – tak sądzę – na tym nie poprzestanie. Bezpośredniością wzbudza zaufanie i ma entuzjazm młodości. Daje szanse na zmiany i rozwój, bo jest nadal na początku samorządowej kariery i tkwi w nim chęć wykazania się, zdobywania, a nie uwicia sobie przedemerytalnego ciepłego gniazdka.

To moja osobista analiza. Kłopotu z wyborem już nie mam.

Włodzimierz Brodiuk

Konserwowanie konserwy

Właśnie obejrzałem filmik jak dwójka kandydatów na burmistrza Ostródy „daje sobie buzi”, aby „dać kopa” trzeciemu. W cudzysłowie, rzecz jasna.

Wygląda na to, że drugi w przedbiegach Kowalski zaoferował trzeciej (Wiśniewskiej) fotel swego zastępcy, o ile go wesprze i on sam na fotelu burmistrza, dzięki temu, zasiądzie. Pani Wiśniewska, jeszcze jako kandydatka, zapewniała wszem wobec, że żadnego wiceburmistrza ona sama ani miasto nie potrzebuje. Jednego, cóż dopiero dwóch. Czyżby zmieniła zdanie, co potwierdzałoby ogólną tezę, że między obietnicami w kampanii, a po kampanijną rzeczywistością, jest tak jak między reklamą jakości a jakością towaru kupowanego w chińskim sklepie internetowym.

Coś za coś to zasada, która rządzi w wyborczej układance. O ile na szczeblu krajowym chodzi nie tylko o obsadę stanowisk, ale także o realizację programów i zadań, to na szczeblu samorządu  „coś za coś” ogranicza się zazwyczaj do posad, etatów i funkcji. Czasami do interesu dewelopera. Zawsze zaś chodzi o kasę. Wystarczy się rozejrzeć.

Od lat naszą samorządność zżera rak układów i układzików, słowem prywaty, a Ostróda jest tego dobrym przykładem. Od czasu do czasu ten nieformalny układ udaje się przełamać. Z krótkotrwałym zresztą skutkiem. Wiem, bo sam próbowałem, bo sam byłem świadkiem jak prywatne interesy oblekają się w szaty „społecznego” interesu. Widziałem jak w ten układ wchodzi założona przeze mnie ostródzka PO i dlatego zrezygnowałem z członkostwa w tej partii. Rzuciłem temu układowi wyzwanie i po początkowym sukcesie w powiecie, ostatecznie przegrałem.

Wydawało się, że jakieś szanse ma Michalak, ale – niestety – zawiódł. Nie przestał być przedsiębiorcą. Nie potrafił  zbudować oparcia o fachową kadrę, „cudzych swoich” zastępował własnymi „swoimi”, zamiast rozbić stary chciał stworzyć własny.. A burmistrz, niezależny burmistrz, ma możliwości rozbicia układzików. O ile uzyska poparcie mieszkańców i będzie z nimi w stałym kontakcie.

Czy Ostródę stać na burmistrza, który potrafi ukrócić prywatę? Da miastu – poetycznie mówiąc – ożywcze tchnienie, wytyczy inny styl funkcjonowania samorządu? Sądzę, że tak. Wszystko zależy od tego czy będzie nam, Ostródzianom, zależeć. Zwłaszcza młodym!

Na razie aż huczy od klecenia nowego układu przez stary układ, który odpowiada za stagnację Ostródy w minionej kadencji na równi z odchodzącym burmistrzem. Uda się to, jeżeli w drugiej turze Kowalski jednak wygra z Dąbrowskim.

Nie dziwi mnie, że do tego dąży na przykład Najmowicz (dziś już nie PiS) z przykościelnym Dobrem Wspólnym. Ostatecznie dobrze im się – razem z Kowalskim i spółką – uprawiało przez pięć lat destrukcję w samorządzie. Ale żeby „Rzecz Jasna” próbowała konserwować ostródzką konserwę?
Przyznam, że tego się nie spodziewałem.

Włodzimierz Brodiuk

Lubimy marzenia….

Wyborcze obietnice są ich pełne.  Ale marzenia nie zawsze zmieniają rzeczywistość. Bo realizacja marzeń to trudna i mozolna praca.
W moim programie też ukryte są marzenia.
Ale sam program określa jak będę tworzył WARUNKI DO SPEŁNIENIA MARZEŃ.

1. MARZĘ O ROZWOJU MIASTA. Wiąże się on z nowymi inwestycjami. Tylko, że Ostróda nie ma terenów na nowe inwestycje. Miasto dusi się! I nie ma czym inwestorów skusić.

* Warunek więc pierwszy to POSZERZENIE GRANIC OSTRÓDY. Procedura wymaga czasu, opracowań, analiz i konsultacji. I dlatego wdrożę ją natychmiast po wyborze. Rezultatu należy się spodziewać po 2 – 4 latach.
* Drugim warunkiem jest PRZYWRÓCENIE MIASTU JEZIORA DRWĘCKIEGO. Nieudane inwestycje zabetonowały jezioro, a nabrzeża straszą. W pierwszej kolejności należy zlikwidować pozostałości toru kajakowego i zagospodarować nabrzeża.

2.  MARZĘ, BY LEPIEJ SIĘ NAM ŻYŁO. Miasto ma być czyste i zielone.

* Podejmę radykalne kroki, łącznie z  prawnymi, i wymuszę UTRZYMANIE CZYSTOŚCI ULIC powiatowych.
* Natychmiast WSTRZYMAM ZASYPYWANIE PODMOKŁYCH TERENÓW przy rzece Drwęcy i innych naturalnych rezerwuarów wody. To zahamuje podtopienia domów.

3. MARZĘ O AKTYWNYM MIEŚCIE. I dlatego wspierać będę każdą aktywność i korzystać z wiedzy każdego środowiska. W tworzeniu programów i planów. W każdej dziedzinie: od kultury przez sport  po ochronę środowiska. Nie jestem alfą i omegą. Radni też nie są.

Wśród kandydatów na burmistrza jestem JEDYNYM, który ma DOŚWIADCZENIE w:

– zarządzaniu administracją samorządową,
– kierowaniu dużymi zespołami ludzkimi,
– praktycznym rozwiązywaniu problemów samorządowych.

Jako starosta pokazałem SKUTECZNOŚĆ w:
– pozyskiwaniu środków unijnych
– realizacji inwestycji.

RAZEM MOŻEMY ZMIENIĆ OSTRÓDĘ!

Do zobaczenia przy urnach!

Włodzimierz Brodiuk

Ku rozwadze (4)

Dialog, współpraca, porozumienie, konsultacja. W czasie kampanii wyborczych kandydaci „kochają” wyborców, zapewniają, że nic o nich bez nich. Oni są najważniejsi. Do czasu…

Po wyborach kryteria ważności ulegają gwałtownej zmianie. Samorząd terytorialny, w teorii jest „wspólnotą osób zamieszkujących dane terytorium”. W praktyce prawa tej wspólnoty – w naszym przypadku miasta – realizują jej wybrane organy: rada oraz burmistrz. Radni i burmistrz stają się najważniejsi, a często – nazbyt często – nie tylko całkowicie niezależni w swych decyzjach od mieszkańców, ale także nie zwracający uwagi na potrzeby i priorytety wyborców. Do kolejnych wyborów… Kiedy znowu będą zapewniać, że „kochają”…

Teoretycznie właśnie wybory mają być oceną działania radnych i burmistrza. Czy są? Wydaje się, że w przypadku burmistrza bardziej niż w przypadku radnych. Kończący kadencję burmistrz zdaje sobie sprawę, że ocena jego pracy jest jednoznaczna. Ale czy tylko on odpowiedzialny jest za kiepskie zarządzanie miastem?

Ten kto oglądał sesje Rady Miejskiej w Ostródzie wie doskonale, że znakomity udział w paraliżu decyzyjnym miasta odegrali radni. Rada, która jest organem uchwałodawczym i kontrolnym, zbyt często próbowała pełnić rolę zarządcy miasta, zastępować burmistrza. Zamiast dialogu i współpracy sesje rady były polem permanentnej i zaciętej konfrontacji. Dla mieszkańców „wojna wybrańców” przestała być zrozumiała, bo też żadna ze stron tego konfliktu nie korzystała z możliwości konsultacji problemów z wyborcami. Samorządowi podsunięto sugestię odwołania burmistrza w drodze referendum. A samorząd to olał. Czego należało się spodziewać. Bo część nie rozumiała o co  chodzi, a część uważała, że odwołać należałoby obie strony konfliktu.

Na listach kandydatów nie ma kończącego kadencję burmistrza. Są za to radni, uczestnicy „wojenek” o to kto jest ważniejszy: burmistrz czy Rada, czyli oni. Niektórzy startują w wyborach na burmistrza. Są doświadczeni w paraliżowaniu decyzji, ale czy ta umiejętność jest przydatna w zarządzaniu miastem?

Włodzimierz Brodiuk

Ku rozwadze (3)

Finał coraz bliżej. Liczba banerów, plakatów i obietnic bije rekordy. Gdyby w nie wierzyć, już jutro mielibyśmy spełnienie marzeń. Byłoby kolorowo. 

Jeden z kandydatów obiecuje, że od razu uda się do Warszawy i przywiezie kasę. Pomoże znajomy minister. Inny zapewnia utworzenie swoistej „rady ocalenia Ostródy” z władz miasta, powiatu i województwa, jeszcze inny proponuje rozwiązanie problemów poprzez dialog i wspólne działanie z innymi samorządami. Bajanie…

Powiedzmy otwarcie. Każdy z samorządów ma własne interesy i najczęściej są one rozbieżne z interesami miasta. Doskonale to widać na…. brudnych ulicach powiatowych w Ostródzie. I po nerwowej reakcji wójta gminy na wspominanie o rozszerzeniu granic miasta. Nie oznacza to, że nie należy prowadzić dialogu, dochodzić do porozumienia w każdej z naszych spraw. Chociażby w finansowaniu infrastruktury miejskiej, z której korzystają mieszkańcy gminy.

Propozycja tworzenia jakichś wspólnych ciał „dialogu i współpracy” świadczy o braku zdecydowania w rozwiązywaniu problemów miasta i  już na etapie kampanii wyborczej usprawiedliwiania niepowodzenia czy odwlekania.

Tak na marginesie. Charakterystyczne w mijającej kadencji było to jak bardzo w sporze z Michalakiem aktywni byli radni zatrudnieni w jednostkach podległych staroście. Nie wyciągając daleko idących wniosków, zastanawiam się jednak nad dylematem, który interes – w przypadku konfliktu interesów – był dla nich ważniejszy? Żaden z kandydatów KWW Brodiuk Włodzimierz takiego dylematu mieć nie będzie.

Wracając zaś do konfliktu interesów zamierzam siąść do rozmów ze starostą i wójtem z gotową propozycją. Ulice powiatowe w mieście muszą być czyste – to zadanie powiatu, a miasto musi objąć granicami tereny zurbanizowane i umożliwiające rozwój. Możemy dyskutować „JAK”, ale nie – „CO”.

Włodzimierz Brodiuk

Ku rozwadze (2)

Siódmego kwietnia wybieramy burmistrza Ostródy. Jestem wśród ośmiu kandydatów.

Postanowiłem wystartować w wyborach, bo mam – jako jedyny!  –  doświadczenie w kierowaniu administracją samorządową. Przez osiem lat byłem starostą ostródzkim i to w sytuacji, gdy opozycję stanowiła połowa radnych powiatowych,  a instytucje samorządowe nie znajdowały się w  najlepszej kondycji. Zwłaszcza szpital, który chciał przejąć – przy wsparciu lokalnych polityków – jeden z miejscowych „biznesmenów”. Zderzyłem się wówczas z naciskami, ale także z próbami przekupstwa, szantażu i realnymi groźbami.

To była dobra lekcja. Zarządzania, współpracy i budowania zaufania, umiejętności rozpoznawania ukrytych intencji i realizacji inwestycji przy mizernych dochodach własnych. I granic ryzyka podejmowania decyzji. I projektowania perspektywicznych działań.

Dziś na listach kandydatów na radnych znajduję nazwiska osób, które naciskały na przekazanie szpitala w prywatne ręce, na sprzedaż za grosze obiektów po „białych koszarach”, były przeciwne budowaniu stacji dializ w ramach partnerstwa prywatno-publicznego. Dlaczego? One wiedzą i ja wiem.

Żałuję jednego. Jako prezes MPEC nie udało mi się zmodernizować ciepłowni miejskiej w drodze partnerstwa prywatno-publicznego. Pozwoliłoby to na zachowanie możliwości kredytowych przedsiębiorstwa do dalszej przebudowy kotłowni i zmniejszenia wzrostu cen ciepła. Koncepcja była gotowa do realizacji, ale nie interesowała także obecnych kandydatów na burmistrza, zajętych wojenką z Michalakiem. A w ciepłowni realizuje się tylko częściowo przygotowaną za mojej prezesury koncepcję.

Szpital z oddziałem zakaźnym i stacją dializ, budynki Centrum Użyteczności Publicznej i Starostwa są dowodem na umiejętność podejmowania przeze mnie zdecydowanych przemyślanych działań. Takiej umiejętności powinno się wymagać od burmistrza Ostródy.

Włodzimierz Brodiuk

Ku rozwadze

Dwa tygodnie do wyborów. Ośmiu kandydatów i każdy apeluje o wybór. A ludzie zastanawiają się dlaczego akurat ten. Dlaczego JA?

Postanowiłem wystartować w wyborach na burmistrza Ostródy, bo wiem że mogę i potrafię poskładać nasze sponiewierane i podzielone miasto, doprowadzone do schyłkowego stanu przez skłócone partyjki i prywatę.

Kilkadziesiąt lat temu tworzyłem nad Drwęcą Platformę Obywatelską. Byłem pełen entuzjazmu, że uczestniczę w czymś nowym, co zmieni nasz kraj i społeczeństwo. Solidarność pękała, radykalizowały się skrajności. Platforma wydawała się najlepiej oddawać europejskiego ducha „Solidarności”. Ale zawiodła. Wcale nie przez rozłam na górze. Zawodziła i padała powoli, tu na dole. W miastach i miasteczkach. W województwach. Także w Ostródzie. Idealizm pozostał w hasłach. Przeważać zaczęła natura opisana przez Reymonta. Prywata budowana kolesiostwem. Uznałem, że nie ma w niej dla mnie miejsca. Odszedłem.

Nie należę do żadnej partii. Bo, chociaż sporo w nich ludzi z wartościowych, to dominują w nich – niestety – karierowicze. A my wyborcy – wierzymy im. Bo komuś trzeba przecież wierzyć. Na kogoś postawić. Bo, tak skonstruowany jest system. Bo kiepski, ale – jak mawiał Churchill – lepszego nie ma. Partie nie zostawiają wolnego miejsca na szczeblu kraju, województwa. Ale czy także w gminie, mieście i powiecie?

Uważam, że przenoszenie do nas partyjnych sporów i napięć jest zwyczajnie szkodliwe. Warto się zastanowić, dlaczego wielu prezydentów i burmistrzów rozwijających się miast porzuciło partyjne barwy.

Włodzimierz Brodiuk

Szyldy i interesy…

Z najnowszego sondażu portalu WP wynika, że – w opinii wyborców – wybory samorządowe wygra Komitet Obywatelski. Dwa razy mniej  – 20,5 proc. – z nas wierzy w wygraną PiS, a prawie nikt w zwycięstwo Lewicy. Tyle, że nie wiadomo  co on określa? Wybory do samorządu wojewódzkiego, powiatowego czy gminnego? Wydaje się, że tylko do samorządu wojewódzkiego, bo w tej części wyborów komitety poszczególnych partii występują w pełnej okazałości i czytelnie, a ich wyniki kształtują obszar władztwa krajowego.

Czytaj więcej