Złota kura w prywatne ręce

Coraz bardziej uwidacznia się brak wizji rozwoju szpitala. Pan starosta zaniechania działań uważa za sukces – bo wydano tylko 70 tysięcy złotych i koniec, a nie mając jeszcze pełnego zabezpieczenia finansowego ani planów obiektu już ogłasza termin uruchomienia bloku operacyjnego. Sukces pilnie potrzebny.

W ten brak wizji rozwoju szpitala przez powiatową władzę doskonale wpisuje się obecny prezes PZOZ S.A. On też nie ma wizji. A jeżeli ma, to nie ujawnia. Woli, by o szpitalu mówił starosta Wiczkowski i bez protestu zatrudnił przewodniczącego Rady Powiatu jako bufor spraw drażliwych: zwolnień i prywatyzacji. Tak, właśnie: prywatyzacji. Bowiem wynajęcie pomieszczeń laboratorium firmie zewnętrznej to nic innego jak sprywatyzowanie jednego ze szpitalnych działów. Gorzej: to wyprowadzenie złotej kury z powiatowej klatki.

Taki zamiar prezes Boniecki ujawnił tuż po objęciu funkcji i usilnie, korzystając ze wsparcia starosty i przewodniczącego Palińskiego, stara się zrealizować. Służyć temu miało także spotkanie prezesa z radnymi. Bo chociaż prezes, jak sam oświadczył, przyszedł nieprzygotowany, to jednak danymi dotyczącymi laboratorium operował gładko. Koszt laboratorium to 2 200 000 zł rocznie. Rocznie wypracowuje usługami na zewnątrz 800 tysięcy, więc przynosi straty 1400 000 złotych. Do tego pojawia się konkurencja. Jedna uruchamia laboratorium, druga punkt przyjęć. Bardziej opłaca się wprowadzić obcą firmę niż walczyć z konkurencją. Do tego szpital zaoszczędzić ma 360 000 zł, bo taki prezes stawia warunek dla potencjalnego kontrahenta. Skarbnik powiatu próbowała prezesowi pomóc w przetłumaczeniu z polskiego na polski, ale pan prezes nie był zainteresowany. Przecież, jak to oznajmił wcześniej: „kto jest bardziej sprawny matematycznie to w pamięci sobie wyliczy”. Na pytania o wyjaśnienie tych wyliczeń pan prezes nie czekał, bo wraz ze swoim specjalistą i przewodniczącym rady w jednej osobie nie miał już czasu.

Rozumiem, że pan prezes nie musi. Ma komputer, a ponadto zatrudnił matematyka. Ale radni prezesa wyliczenia pojąć by chcieli. Jeżeli dziś laboratorium kosztuje per saldo milion czterysta tysięcy złotych, to warunek prezesa (360 tys.) oznacza opłatę dla obcej firmy za diagnostykę laboratoryjną w wysokości milion czterdziestu tysięcy. I to niezależnie od liczby i rodzaju badań? Czy to też będzie strata szpitala? Bo dziś tak określa się koszty laboratorium. Tylko kto taką umowę „w ciemno” podpisze? Odpowiedź jest jedna: ten, któremu to się będzie opłacać.
I już dziś można taką firmę wskazać. Jej ludzie już się w szpitalnym laboratorium rządzili. Dokładnie poznawali to co mają przejąć, a laborantkom proponowali posadę sprzątaczek. Czy za zgodą prezesa? A może zgodę wydał ktoś inny? Prezes wyszedł, niestety. Nie można więc było zapytać menadżera czy preferowanie jednej firmy jest korzystne dla szpitala? Czy szpital nie powinien rozpisać przetargu? Czy nie mamy tu czasem do czynienia z działaniem na szkodę szpitala? Czy ktoś komuś już czegoś nie obiecał?

Mariola Nadara, wieloletnia koordynator laboratorium, uważa, że szpitalna diagnostyka jest opłacalna. Prywatny właściciel dofinansowałby ją, doposażył i nie wpuścił na rynek żadnej konkurencji. Bo nie miałaby szans. Silne szpitalne laboratorium czyniłoby nową inwestycję w tej branży w Ostródzie nieopłacalną. Nikt jej nie wysłuchał, nikt propozycji nie rozważył, nikt nie analizował. Ale reakcja była. Prezes szpitala zwolnił ją z pracy za „brak współpracy”. Że za brak współpracy w likwidacji laboratorium – nie dodał. Użył słowa klucza: reorganizacja.

13838372_1082133588500415_1047120833_o

Ze spotkania prezes wyszedł, specjalista od rozwoju także. Nie było więc możliwości zapytania o rynek usług laboratoryjnych. I czy specjaliści nie powinni podejmować decyzji w oparciu o potrzeby tego rynku. Jeżeli firmy prywatne chcą się do Ostródy wbić, to znaczy, że inwestowanie tu opłaca się. Powinno się opłacać też szpitalowi.

Przyjrzyjmy się danym za pięć miesięcy tego roku. Znalazłem je w swojej skrzynce na listy. Spółki mają zwyczaj zasłaniać się tajemnicą handlową. Wpuszczenie konkurenta do laboratorium czyni ten gest śmiesznym. Jeżeli dane są mylne to proszę spółkę o podanie właściwych i przedstawienie ich właścicielom szpitala, czyli mieszkańcom Ostródy i powiatu. Bo odsłaniają one faktyczną przyczynę oddawania laboratorium metodą faktów dokonanych. Wmawia się nam, że decyzja nie podjęta, a jednocześnie namawia się laborantki do zgody na przejście do wytypowanego już dzierżawcy szpitalnej diagnostyki.

Do rzeczy. Laboratorium wykonało w ciągu pięciu miesięcy tego roku 69.385 badań dla oddziałów szpitala i prawie tyle samo, bo 47.819 badań dla podmiotów zewnętrznych. Poważnymi kontrahentami, z roku na rok poważniejszymi, są osoby prywatne (18.717 zleceń), ale także niepubliczne przychodnie zdrowia. Jak się mają te dane do podanych przez prezesa? Czy 25 tysięcy badań miesięcznie, w tym około 40 procent na zewnętrzne zlecenie, nie wystarcza? Zwłaszcza, że koszty wraz z odejściem na emeryturę kilku laborantek się zmniejszą.

Główny pretendent do zagarnięcia „złotej kury” to jak ćwierkają wróbelki firma ALAB Laboratoria sp. z o.o., która w Ostródzie ma punkt pobrań przy ul. Jana III Sobieskiego i nie stanowi żadnej konkurencji dla szpitalnego laboratorium. Na internetowych stronach trudno znaleźć cenniki ich usług. Zdaniem moich rozmówców nie są one w żadnej mierze konkurencyjne. Opinie co do warunków pracy w tej firmie pominę, ale rozumiem laborantki, że zgodzić się nie chcą.

Pytań jest dużo. Także o rodzące się podejrzenie, że oddanie laboratorium upatrzonej firmie to główny cel pana prezesa. I że z takim nastawieniem swą funkcję objął. Chciałbym, by te podejrzenia zostały rozwiane. Spotkania bez rzetelnej informacji tylko je pogłębiają.

Tymczasem przewodniczący Rady zapowiedział kolejne spotkania. Po co? Żeby znowu radnych „olać”? Dla pozoru społecznych konsultacji „olać” też pracowników szpitala? A może po to, by pokazać bardziej efektowne wyjście.

28 lipiec 2016 – W.B.

Comments

comments

Komentarze są zamknięte.