Wekeend oddechu od piekiełka

Miało być o wyborach, ale wydarzenia ostatniego weekend spowodowały, że dywagacje o wyborach, o prawie do nich i obowiązku muszą poczekać. Co najmniej kilka dni. Bo na taki weekend czekaliśmy podświadomie. Czekaliśmy na coś, co wreszcie przysłoniłoby w dominującą w codziennym życiu politykę. Dało oddech od typowych informacji telewizyjnych.

Przyznajmy się. Czy nie mamy dosyć już politycznych sporów i kłótni i wciągania nas w te polityczne kłótnie? Czy nie mamy dosyć narzucanych nam podziałów? Podziałów, w których kształtowaniu i podgrzewaniu biorą udział nawet ambony?

Czy Polska powinna poprzeć obecnego przewodniczącego Rady Europy i byłego Premiera Polski Donalda Tuska (poparcie deklarują praktycznie wszystkie kraje Unii Europejskiej poza ojczystym krajem)? Czy wystawiając „z kapelusza” Jacka Saryusza Wolskiego ośmieszymy się na arenie międzynarodowej, czy nie? Czy Trybunał Konstytucyjny i Sad Najwyższy to legalne i niezawisłe instytucje i ostoja demokracji? Bo słyszymy, że to grono kolesiów, chociaż Trybunał ostatnio gronem kolesi być ponoć przestał. Czy kolejny zasłużony generał odejdzie z wojska? Czy pan Szyszko czy Gronkiewicz-Waltz da głowę za masową i niszczącą środowisko wycinką drzew. W większości tych spraw tylko się wkur. ……., bo uczynić nic nie możemy, chyba, że pokłócić się z sąsiadem albo żoną. Jedni są za, drudzy są przeciw, chociaż na dobrą sprawę bazujemy na epitetach (płynących z telewizorów), a wiedza ginie w emocjonalnych zapałach.

Emocji nie zabrakło też w weekend. Ale jakże innych. Radosnych. Pozytywnych. Sportowych. Rozpoczęli nasi skoczkowie. Najpierw Piotr Żyła (zajął miejsce Kamila Stocha) i stał się bohaterem czwartkowego wieczoru. Medalu oczekiwaliśmy, ale nadzieje w miarę konkursu słabły. I wracał obraz ze średniej skoczni. I nagle „garbik, fajeczka” huknął na niebotyczną odległość i wyrwał medal Mistrzostw Świata na dużej skoczni. Pozostali nasi zimowi herosi pokazali (Żyła, Stoch, Kot i Kubacki w ósemce najlepszych skoczków w konkursie), że nie powiedzieli ostatniego słowa. I stało się.

Sobotni konkurs drużynowy na Mistrzostwach Świata w Lahti pozostanie nam w pamięci na pewno na długo. Chcąc zdobywać laury należy mieć drużynę silną, skaczącą regularnie i daleko. I taką mamy. Biało-czerwoni w brązowych kombinezonach skakali jak natchnieni. Zdobyli po raz pierwszy w historii skoków narciarskich złoty medal. Polacy zdeklasowali przeciwników!!! Mazurek Dąbrowskiego zabrzmiał dumnie podczas ceremonii medalowej. (Finowie postarali się: mazurek zabrzmiał jak mazurek, a nie smutny marsz.) Byliśmy, Polska była, na ustach całego sportowego i nie tylko, świata. To było preludium sportowych emocji. Do skoczków dołączyli lekkoatleci.

W zamierzchłych dla większości internautów czasach, w latach 1956-1966 mieliśmy wspaniałą ekipę lekkoatletów , którą określano zaszczytnym mianem Wunderteamu. Ogrywaliśmy wówczas wszystkich, łącznie z Amerykanami. Triumfy olimpijskie i mistrzostw świata święcili: Zdzisław Krzyszkowiak, Edmund Piątkowski, Józef Szmidt, Janusz Sidło, Jerzy Chromik i inni. Podczas Lekkoatletycznych Halowych Mistrzostw Europy w Belgradzie starsi mogli przeżyć dejavu, a młodsi obejrzeć narodziny nowych talentów. Wszyscy doznaliśmy potężnej dawki radości i dumy z naszych rodaczek i rodaków, którzy pokazali nie tylko talent, ale i wolę walki, wolę zwycięstwa. I zwyciężali.

Zdobywali medal za medalem. Co chwilę grano nasz hymn i flaga Polski wędrowała na najwyższy maszt. Zdobyliśmy po raz pierwszy w historii tych mistrzostw 12 medali w tym 7 złotych, 1 srebrny i 4 brązowe. Wygraliśmy klasyfikację medalową i punktową Mistrzostw Europy!!!

Przyznam, podskakiwałem z radości jak dziecko . Dopingowałem krzykiem, jakby nasi mogli mnie tam w belgradzkiej hali słyszeć. Byliśmy… Jesteśmy dumni. Ze „złotych” : Kamila Bednarka, Adama Kszczota, Marcina Lewandowskiego, Konrada Bukowieckiego, Piotra Liska, kobiecych i męskich sztafet 400-metrowych. Ze „srebrnego” Rafała Omelko. Z „brązowych” : Ewy Swobody, Sofii Ennaoui , Justyny Święty czy Piotra Wojciechowskiego.

Bardzo czekaliśmy na to, by stało się coś pozytywnego. Tego dostarczyli nam nasi wielcy sportowcy. Dziękujemy za to, że dzięki Wam możemy być dumni. Wieczorem w niedzielę, 5 marca, szczęśliwi z dumą poszliśmy spać!!!

Rano w poniedziałek, 6 marca, zostałem poinformowany przez ogólnopolskie stacje telewizyjne, że „Tusk to od teraz Niemiec”, co autorytatywnie stwierdziła pani poseł Pawłowicz. W odróżnieniu od naszych młodziutkich sportowców znana tylko na krajowym podwórku.

Wróciła codzienność! Wróciło nasze polskie piekiełko!

O znaczeniu wyborów napisać zatem muszę….

W.B.

Comments

comments