Na tropie dewaluacji (3)

W polskim prawie proces o zniesławienie czy znieważenie rozpoczyna tzw. posiedzenie pojednawcze. Chęć pojednania muszą wyrazić obie strony. Oskarżony ma szansę uniknąć rozprawy i skazania, jeżeli się ukorzy i przyjmie warunki postawione przez oskarżającego, czyli przeprosi i „odszczeka” swoje „kłamstwa”. Zastanawiam się jak miałoby to wyglądać w moim wykonaniu. I mam dylemat. Za co miałbym przeprosić?

Za przypomnienie, że Kowalski nie spisał się jako dyrektor Ośrodka? W grudniu 2012 r. w rozmowie z dziennikarką TVN „Uwaga” wicekurator oświaty Marek Szter stwierdza wprost: „Na pewno w kontekście prawa oświatowego można mówić o winie dyrektora Ośrodka.”  Na koniec wicekurator podsumowuje: „Uważam, że w tym momencie dyrektor popełnił kolejne zaniedbanie daleko idące. Będę sugerował Warmińsko-Mazurskiemu Kuratorowi Oświaty podjęcie kroków daleko idących. Takim krokiem będzie wystąpienie do organu prowadzącego o odwołanie dyrektora.….”  Kurator uważa zatem podobnie.

Może więc mam przyznać, że Kowalski powiadomił starostwo i kuratorium o przestępstwie z 28 marca 2011? Tylko na jakiej podstawie? „Zdewaluowany” przytacza jako dowód przestępstwa mój internetowy wpis z 16 kwietnia 2024 r. . I uzasadnia: „dyrekcja (…) w związku z wydarzeniami poprzedzającymi odwołanie Ryszarda Kowalskiego (…) poinformowała o zdarzeniach właściwe instytucje”. Nie wiem czy oskarżyciel nie zauważa, czy też celowo wprowadza sąd w błąd. Odwołanie pana K. nastąpiło w 2014 roku. Wpis dotyczył przestępstwa z marca 2011 roku, a pod wpisem widniał link do reportażu TVN „Uwaga” pt. „Molestowanie w majestacie przepisów”, który to reportaż ten wpis uzasadniał. Reportaż emitowano w styczniu 2013, nijak więc nie mógł się odnosić do 2014 roku. Więc jak mogę przepraszać?

Pan Kowalski znowu zapomniał?
Oto jak sobie przypominał w rozmowie z reporterką TVN „Uwaga”.

– Panie dyrektorze, wspomniał pan wcześniej, że w zasadzie był to nieszczęśliwy wypadek. Ja mam informacje, że podobne wydarzenie miało miejsce 28 marca. Konkretnie na terenie tegoż internatu.
Dyr. Kowalski –  To znaczy tego typu? Na pewno nie.

– Konkretnie, dwaj wychowankowie zostali skazani za molestowanie seksualne kolegi, z którym mieszkali.
K. – No być może.. Ja na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć… jest mi ciężko powiedzieć… po prostu nie pamiętam tego. Być może tak. Ja bym musiał sięgnąć do swoich notatek..

– Nie pamięta pan takiego wydarzenia, panie dyrektorze?
K.- No, nie przypominam sobie…

Z wiosny? To jest niemożliwe…
K.- Nie, no, pani redaktor. Spokojnie. Ja powiedziałem tak… Ja zajmuję się tu naprawdę całym ośrodkiem… tak dalej. Niektóre rzeczy mogły mi uciec uwadze. To nie znaczy, że ja mówię, że nie było miejsca czy nie miało miejsca, że nie tego. Być może było. Jeżeli było…

To było czy nie?
K.- Tak. Tak, było.

– Przypomina pan sobie.
K.- Tak, przypominam. Tak… Z tym, że…

– No to nie jest to nieszczęśliwy wypadek i pierwsze takie zdarzenie.
K.- Pani redaktor, spokojnie. Zostały z tego wyciągnięte wnioski.. I działamy.

– Jakie wnioski?
K. – No wnioski takie, że zostało wzmożone bezpieczeństwo. Zostało…. Wychowawcy, nauczyciele zostali znowu przeszkoleni o tym wszystkim, jak należy postępować w takich przypadkach, żeby nie dopuścić do takich przypadków…

– Jak zatem to jest możliwe, że pół roku później dochodzi do identycznego zdarzenia?
K. – Nie wiem, pani redaktor. No, powiem tak. To co możemy w majestacie przepisów, rozporządzeń wszystko robimy. Nie wiem.

Po trzech latach dochodzi do kolejnego „nieszczęśliwego wypadku”. W nocy z 4 na 5 września 2014. Nie wiem kiedy pan K. o tym się dowiaduje, chociaż mam uzasadnione podejrzenie, że jeszcze tego samego dnia. Zgodnie ze służbową pragmatyką dyrektor placówki powinien zostać zawiadomiony natychmiast, podobnie starostwo i kuratorium.  W tym dniu dyrektor Kowalski ma sesję Rady Miejskiej. A po jej zakończeniu udaje się do lekarza i otrzymuje zwolnienie L4 do 19 września. Starostwo powiatowe o przypadku molestowania dowiaduje się od zastępczyni dyrektora  dopiero 10 września, po sześciu dniach. Dyrektor jest na „ chorobowym”.

Z oskarżenia wynika, że „zdewaluowałem” pana Kowalskiego także poprzez publikację skanu uchwały o zwolnieniu, bez podania o fakcie jej uchylenia przez wojewodę. Tu biję się w piersi, nie podałem. To ma być drugi dowód na zniesławienie, bo unieważnienie uchwały jakoby unieważniało jednocześnie negatywną ocenę pracy dyrektora K.,  chociaż unieważnienie nie negowało żadnym faktom, na podstawie których Zarząd zadecydował o zwolnieniu pana K.

Zarząd Powiatu uzasadniał uchwałę takimi faktami jak: a/ protest nauczycieli, b/samobójstwo jednego z wychowanków w lutym  2014, c/ próba samobójstwa wychowanka 13  września i d/  molestowanie małoletniego. Wojewoda jednak nie uznał wspomnianych faktów za „przypadki szczególnie uzasadnione”. Nie wiem na ile o takiej ocenie zadecydowała przynależność obu panów do jednej partii, ale argumentem nie do podważenia przez Zarząd Powiatu, był błąd proceduralny: zwolnienie radnego Kowalskiego wymagało zgody Rady Miasta. O to starostwo nie wystąpiło.

Nie mam nic osobistego do radnego Kowalskiego. Nie wiem jaki cel chce tym procesem osiągnąć? Bo jakiś pewnie chce. Zarzuca mi, że podawałem NIEPRAWDĘ, a wypada tak, że gdybym go miał przepraszać, to musiałbym prawdzie zaprzeczać, czyli KŁAMAĆ.

Włodzimierz Brodiuk

W tekście zamieściłem fragment reportażu TVN Uwaga „Molestowanie w majestacie przepisów” https://uwaga.tvn.pl/kulisy-slawy/molestowany-w-majestacie-przepisow-ls6692414

Comments

comments