Na tropie dewaluacji (4)

W 2012 roku Zarząd Powiatu, któremu przewodniczyłem, nie podjął decyzji o zwolnieniu dyrektora Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych w Ostródzie Ryszarda Kowalskiego. Nie było zgodnego stanowiska. Osobiście sądziłem, że jednak da on radę, że potrafi się uczyć na błędach. Bo każdy je przecież popełnia i każdy się uczy. Pomyliłem się.   

Może okazałem się tak ślepy, bo Kowalski był – tak jak i ja – członkiem PO?  I wpisałem się w klasyczny schemat obrony partyjnego towarzysza? A przecież w reportażu „ Molestowanie w majestacie przepisów” jedna z zatrudnionych w Zespole osób wskazała na przyczyny sytuacji w placówce. Cytuję: Po ostatnim zdarzeniu dyrektor jakoś niespecjalnie przejął się tą sytuacją. Nie angażował się w rozwiązywanie tutaj sytuacji wychowawczych. Dzień dyrektora wygląda jak wygląda. Chwilę jest w pracy, później idzie na siłownię. Na tej siłowni siedzi dwie, trzy godziny, później znowu idzie do pracy, a później idzie do domu, po prostu. Czyli brak takiego zaangażowania w pracę jest powodem tych wszystkich problemów, które mamy dzisiaj.” Oglądałem i nie słyszałem.

Co ciekawe nie znajduję żadnego sprostowania tak negatywnej opinii.  A potwierdza ją niejako  autorka reportażu TVN „Uwaga”. Cytuję: „Dyrektor ośrodka nie ma sobie ani swoim pracownikom nic do zarzucenia. Zapytany, czy ofiara ostatniego molestowania została objęta opieką, przekonuje, że rozmawiano z rodzicami chłopca, że matka była w ośrodku, że dziecko jest pod opieką psychologa. Ale matka przeczy słowom dyrektora.- Widziałam się z nim na holu, nawet nie podszedł do mnie, żeby spytać o syna – mówi matka. – Żaden psycholog nam nie pomógł. Dopiero po naszej interwencji poszkodowany ośmiolatek otrzymał psychologiczną pomoc.

Kontrola Kuratorium przeprowadzona po zdarzeniu z grudnia 2011 stwierdziła, że wychowawcy zgłaszali „sygnały dotyczące nieprawidłowości”, ale dyrektor  nie podjął skutecznych działań. Trzy lata później, po kolejnym „nieszczęśliwym wypadku”, kolejna kontrola nadal nie doszukała się efektów „skutecznych działań” i odnotowała: kwestie niewłaściwych zachowań wychowanków (przemoc seksualna) ciągle stanowią problem do rozwiązania”.Można by za to i za kolejne skrzywdzenie dziecka obciążyć również Zarząd Powiatu i mnie, bo nie podjęliśmy właściwej decyzji. Po zmianie dyrektora nie słyszałem, by w Zespole dochodziło do takich dramatów.

Osobiście wolałbym Kowalskiego „rewaluować”, bo wbrew temu co zdaje się sądzić, lubię ludzi, ale mi na to nie daje argumentów. Rozumiem, że prawda może boleć, że trudno się z nią zmierzyć. Ale czasami warto nie dawać asumptu do wyciągania swoich potknięć  i błędów sprzed lat.

Nie opisywałbym  tej historii, gdyby Kowalski nie zarzucił mi podawania „nieprawdy”. Dla człowieka, który przez blisko 30 lat działalności publicznej zwalczał „nieprawdę” i „kłamstwo”, to jest policzek. Tym bardziej, że Kowalski zarzuca mi niskie pobudki: ponoć krytykowałem „dewaluując go”, bo osiągnął lepszy wynik wyborczy ode mnie!!!!  Banialuki, pan radny prawi, dlatego trzeba wyjaśnić jak się rzeczy miały. Publicznie, bo zbyt dużo już hejtów na mnie się wylało.

W 2003 roku Sąd Najwyższy rozstrzygając ostatecznie sprawę z oskarżenia o zniesławienie  kandydata na dyrektora PWiK w Ostródzie stwierdził:  (…) inaczej należy traktować wolność słowa w sferze prywatnej, inaczej zaś w sferze życia publicznego. W tej ostatniej zakres wolności słowa musi być szerszy, a osoby uczestniczące w życiu publicznym muszą liczyć się z krytyką, gdyż świadomie i w sposób nieunikniony wystawiają swe słowa i działania na reakcje społeczeństwa.”

NIEUNIKNIONY! Wszyscy, którzy obejmują publiczne stanowiska i funkcje, powinni mieć to na uwadze.

Włodzimierz Brodiuk

Cytaty w tekście pochodzą z reportażu TVN Uwaga „Molestowanie w majestacie przepisów” https://uwaga.tvn.pl/kulisy-slawy/molestowany-w-majestacie-przepisow-ls6692414

Na tropie dewaluacji (3)

W polskim prawie proces o zniesławienie czy znieważenie rozpoczyna tzw. posiedzenie pojednawcze. Chęć pojednania muszą wyrazić obie strony. Oskarżony ma szansę uniknąć rozprawy i skazania, jeżeli się ukorzy i przyjmie warunki postawione przez oskarżającego, czyli przeprosi i „odszczeka” swoje „kłamstwa”. Zastanawiam się jak miałoby to wyglądać w moim wykonaniu. I mam dylemat. Za co miałbym przeprosić?

Za przypomnienie, że Kowalski nie spisał się jako dyrektor Ośrodka? W grudniu 2012 r. w rozmowie z dziennikarką TVN „Uwaga” wicekurator oświaty Marek Szter stwierdza wprost: „Na pewno w kontekście prawa oświatowego można mówić o winie dyrektora Ośrodka.”  Na koniec wicekurator podsumowuje: „Uważam, że w tym momencie dyrektor popełnił kolejne zaniedbanie daleko idące. Będę sugerował Warmińsko-Mazurskiemu Kuratorowi Oświaty podjęcie kroków daleko idących. Takim krokiem będzie wystąpienie do organu prowadzącego o odwołanie dyrektora.….”  Kurator uważa zatem podobnie.

Może więc mam przyznać, że Kowalski powiadomił starostwo i kuratorium o przestępstwie z 28 marca 2011? Tylko na jakiej podstawie? „Zdewaluowany” przytacza jako dowód przestępstwa mój internetowy wpis z 16 kwietnia 2024 r. . I uzasadnia: „dyrekcja (…) w związku z wydarzeniami poprzedzającymi odwołanie Ryszarda Kowalskiego (…) poinformowała o zdarzeniach właściwe instytucje”. Nie wiem czy oskarżyciel nie zauważa, czy też celowo wprowadza sąd w błąd. Odwołanie pana K. nastąpiło w 2014 roku. Wpis dotyczył przestępstwa z marca 2011 roku, a pod wpisem widniał link do reportażu TVN „Uwaga” pt. „Molestowanie w majestacie przepisów”, który to reportaż ten wpis uzasadniał. Reportaż emitowano w styczniu 2013, nijak więc nie mógł się odnosić do 2014 roku. Więc jak mogę przepraszać?

Pan Kowalski znowu zapomniał?
Oto jak sobie przypominał w rozmowie z reporterką TVN „Uwaga”.

– Panie dyrektorze, wspomniał pan wcześniej, że w zasadzie był to nieszczęśliwy wypadek. Ja mam informacje, że podobne wydarzenie miało miejsce 28 marca. Konkretnie na terenie tegoż internatu.
Dyr. Kowalski –  To znaczy tego typu? Na pewno nie.

– Konkretnie, dwaj wychowankowie zostali skazani za molestowanie seksualne kolegi, z którym mieszkali.
K. – No być może.. Ja na dzień dzisiejszy nie mogę powiedzieć… jest mi ciężko powiedzieć… po prostu nie pamiętam tego. Być może tak. Ja bym musiał sięgnąć do swoich notatek..

– Nie pamięta pan takiego wydarzenia, panie dyrektorze?
K.- No, nie przypominam sobie…

Z wiosny? To jest niemożliwe…
K.- Nie, no, pani redaktor. Spokojnie. Ja powiedziałem tak… Ja zajmuję się tu naprawdę całym ośrodkiem… tak dalej. Niektóre rzeczy mogły mi uciec uwadze. To nie znaczy, że ja mówię, że nie było miejsca czy nie miało miejsca, że nie tego. Być może było. Jeżeli było…

To było czy nie?
K.- Tak. Tak, było.

– Przypomina pan sobie.
K.- Tak, przypominam. Tak… Z tym, że…

– No to nie jest to nieszczęśliwy wypadek i pierwsze takie zdarzenie.
K.- Pani redaktor, spokojnie. Zostały z tego wyciągnięte wnioski.. I działamy.

– Jakie wnioski?
K. – No wnioski takie, że zostało wzmożone bezpieczeństwo. Zostało…. Wychowawcy, nauczyciele zostali znowu przeszkoleni o tym wszystkim, jak należy postępować w takich przypadkach, żeby nie dopuścić do takich przypadków…

– Jak zatem to jest możliwe, że pół roku później dochodzi do identycznego zdarzenia?
K. – Nie wiem, pani redaktor. No, powiem tak. To co możemy w majestacie przepisów, rozporządzeń wszystko robimy. Nie wiem.

Po trzech latach dochodzi do kolejnego „nieszczęśliwego wypadku”. W nocy z 4 na 5 września 2014. Nie wiem kiedy pan K. o tym się dowiaduje, chociaż mam uzasadnione podejrzenie, że jeszcze tego samego dnia. Zgodnie ze służbową pragmatyką dyrektor placówki powinien zostać zawiadomiony natychmiast, podobnie starostwo i kuratorium.  W tym dniu dyrektor Kowalski ma sesję Rady Miejskiej. A po jej zakończeniu udaje się do lekarza i otrzymuje zwolnienie L4 do 19 września. Starostwo powiatowe o przypadku molestowania dowiaduje się od zastępczyni dyrektora  dopiero 10 września, po sześciu dniach. Dyrektor jest na „ chorobowym”.

Z oskarżenia wynika, że „zdewaluowałem” pana Kowalskiego także poprzez publikację skanu uchwały o zwolnieniu, bez podania o fakcie jej uchylenia przez wojewodę. Tu biję się w piersi, nie podałem. To ma być drugi dowód na zniesławienie, bo unieważnienie uchwały jakoby unieważniało jednocześnie negatywną ocenę pracy dyrektora K.,  chociaż unieważnienie nie negowało żadnym faktom, na podstawie których Zarząd zadecydował o zwolnieniu pana K.

Zarząd Powiatu uzasadniał uchwałę takimi faktami jak: a/ protest nauczycieli, b/samobójstwo jednego z wychowanków w lutym  2014, c/ próba samobójstwa wychowanka 13  września i d/  molestowanie małoletniego. Wojewoda jednak nie uznał wspomnianych faktów za „przypadki szczególnie uzasadnione”. Nie wiem na ile o takiej ocenie zadecydowała przynależność obu panów do jednej partii, ale argumentem nie do podważenia przez Zarząd Powiatu, był błąd proceduralny: zwolnienie radnego Kowalskiego wymagało zgody Rady Miasta. O to starostwo nie wystąpiło.

Nie mam nic osobistego do radnego Kowalskiego. Nie wiem jaki cel chce tym procesem osiągnąć? Bo jakiś pewnie chce. Zarzuca mi, że podawałem NIEPRAWDĘ, a wypada tak, że gdybym go miał przepraszać, to musiałbym prawdzie zaprzeczać, czyli KŁAMAĆ.

Włodzimierz Brodiuk

W tekście zamieściłem fragment reportażu TVN Uwaga „Molestowanie w majestacie przepisów” https://uwaga.tvn.pl/kulisy-slawy/molestowany-w-majestacie-przepisow-ls6692414

Na tropie dewaluacji (2)

Często mówimy, że ktoś kłamie, albo mówi nieprawdę. Niby to samo, a jednak nie. Różnica jest bowiem niezwykle istotna: KŁAMIE TEN, KTO ZNAJĄC PRAWDĘ, PRAWDZIE ZAPRZECZA, A NIEPRAWDĘ MÓWI TEN, KTO PRAWDY NIE ZNA, CZYLI TKWI W BŁĘDZIE. Radny Kowalski zarzuca mi, że go „zdewaluowałem” pisząc na FB „nieprawdę”, a dokładnie umieszczając „nieprawdziwe wpisy”. Przewertowałem tam i z powrotem akt oskarżenia i nie znalazłem ani jednego zarzutu, że „kłamałem”. I tu się pogubiłem. Kowalski żąda dla mnie surowej kary za to, że „tkwiłem w błędzie”? Czemu nie napisał: Brodiuk kłamał?

Czytaj więcej

Na tropie dewaluacji (1)

Człowiek uczy się podobno  do śmierci i głupi umiera. Zawsze sądziłem, że dewaluacja to administracyjne obniżenie wartości waluty i nie występuje, gdy waluty nie można zdewaluować, bo ma płynny kurs. A tu czytam, że właśnie ja, emeryt, bez żadnej władzy, bo w domu to raczej żona, spowodowałem dewaluację. I to nie jakiegoś pieniądza, ale osoby. I za to powinienem pójść siedzieć. No, zamyśliłem się, skoro taki jestem sprawczy, to coś ze mną trzeba zrobić.

Czytam raz jeszcze, a pismo jest poważne. Z sądu. I zatytułowane „prywatny akt oskarżenia”. Wynika z niego, że mam odpokutować za NIEPRAWDZIWE wpisy na FB, „PONIŻAJĄCE W OPINII PUBLICZNEJ, A ICH MOTYWACJĄ BYŁO POZBAWIENIE OSKARŻYCIELA PRYWATNEGO SZANS NA ZWYCIĘSTWO WYBORCZE I OBJĘCIE STANOWISKA BURMISTRZA MIASTA OSTRÓDY”. Oskarżycielem jest radny Ryszard Kowalski, kandydat PO na zarządcę naszego miasta. Podstawą oskarżenia: art.212 Kodeksu Karnego.

Nie tak dawno minister Bodnar zapowiedział likwidację tego przepisu, a zająć się ma tym komisja kodyfikacyjna pod kierownictwem prof. Safjana. Powód: nadmierne wykorzystywanie przepisu karnego w sprawach cywilnych, zwłaszcza przez różnej maści ludzi na stanowiskach publicznych, poddawanych publicznej krytyce, w których interesie leży ograniczanie wolności wypowiedzi. Zbyt często czują się „zniesławieni” niekorzystnymi dla nich opiniami. Art. 212 KK okazuje się być użytecznym narzędziem do ochrony interesu prywatnego czy firmowego kosztem interesu społecznego, bo wyważenie racji bywa kłopotliwe.

Sam na sobie doświadczyłem tego, gdy Rada Nadzorcza ostródzkiego szpitala „poczuła się” zniesławiona moim oświadczeniem, że jej nie ufam. Sprawa przeszła dwie instancje, ale ostatecznie  sąd przyznał mi rację. Miałem prawo wyrażać brak zaufania. Każdy obywatel ma takie prawo. Nie ufać, wyrażać własne odczucia, popierać jednego polityka i krytykować drugiego. Osoba publiczna musi mieć twarde cztery litery.

Sięgnięcie po art. 212 jest jednak dla oskarżanego groźne. W każdym innym przypadku to oskarżający musi udowadniać swą rację, tu jest dokładnie odwrotnie. Oskarżycielowi wystarczy, że „poczuje się poszkodowanym na czci własnej”, a ty bratku masz udowodnić, że nic takiego nie zrobiłeś, nie chciałeś gościa „zdewaluować” i w ogóle nie jesteś wielbłądem. A to bywa trudne. Nagle okazuje się, że nie mogłeś wyrazić negatywną opinię o jego umiejętnościach zarządzania albo  uciekania od trudnych spraw. A jak już wspomniałeś o nie wywiązywaniu się z obowiązków służbowych…. To zbrodnia. Jak nie udowodnisz twardymi rzeczowymi dowodami, a z reguły to trudne, to leżysz i kwiczysz. Parafrazując przebój: twoje odczucia są mniej warte….

Wracam do aktu i dowiaduję się, że kandydata na burmistrza Ostródy „zdewaluowałem”  pomówieniem „o brak nadzoru nad organizacją pracy” i „nie przestrzeganie procedur”, gdy był dyrektorem Zespołu Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych. Jak? Ponieważ – i to jest interesujące – przytoczyłem uchwałę Zarządu Powiatu o jego odwołaniu. Bo wojewoda uchylił uchwałę. Fakt uchylił, a to pozwoliło byłemu dyrektorowi uzyskać odszkodowanie za zwolnienie ze stanowiska dyrektora, bo jednak zwolniony został. Tylko czy stwierdzenie o nieważności uchwały wymazywało ją z istnienia? Likwidowało przyczyny decyzji Zarządu Powiatu? Zmieniało fakty? A może też wygumkowywało z pamięci Ostródzian przestępstwa, do których dochodziło pod bokiem wychowawców w placówce zarządzanej przez dyrektora Kowalskiego ?

W piśmie znajduję i drugi zarzut.  Otóż „pomówiłem” go podaniem do publicznej wiadomości,  że nie informował on o tych przestępczych zdarzeniach – oskarżenie unika skrzętnie pojęcia „MOLESTOWANIE” –  Starostwa Powiatowego i Kuratorium, co mogło go narazić na utratę zaufania.

Pomówienie, albo zniesławienie, to – działanie polegające na rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji na temat innej osoby, które mogą zaszkodzić jej reputacji, dobremu imieniu lub spowodować straty materialne. Słowo klucz to pojęcie NIEPRAWDZIWYCH. O czym później.

Po zapoznaniu się z aktem oskarżenia „zdewaluowanego kandydata” kilku moich znajomych zareagowało podobnie. Skoro kilkoma wpisami i dwoma odbitkami PRAWDZIWYCH dokumentów „załatwiłeś” wybory na burmistrza Ostródy, to może byś…..

Życzeń przytaczał nie będę. Niestety, zawiodłem.

Włodzimierz Brodiuk