Fruwające nieloty….

Gdyby głupota miała skrzydła, to latałaby pani jak gołębica – mawiał  doktor Józef Štrosmajer do pielęgniarki Marty Huňkovej, oceniając jej zdolności pojmowania faktów i zdarzeń. „Nemocnice na kraji města“ i obie te sympatyczne skądinąd postaci przypominają mi się, gdy słucham wystąpień niektórych radnych miejskich, stale próbujących oszukać rzeczywistość. W odróżnieniu jednak od błądzącej w swej nierzeczywistości siostry Huňkovej sympatii nie wzbudzają, bo ich wypowiedzi są przemyślane i celowe.

Uwidoczniło się to także podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej, która przez około półtorej godziny dywagowała nad „naprawą” i „przyszłością” MPEC. I darowałbym sobie skomentowanie tych dywagacji, gdybym tą spółką przez blisko trzy lata nie kierował i gdybym nie słyszał, że przez te trzy lata „nic nie zrobiono”.  Celowali w tym, jak zwykle, panowie Kowalski i Legucki, których jestem szczególnym „ulubieńcem”.

O sytuacji MPEC, problemach z rosnącymi cenami opału i uprawnień do emisji CO2  już pisałem.  Przypomnę: koniecznością jest pozbycie się kosztów za emisję gazów, czyli rezygnację z węgla na rzecz nie obciążonych kosztami emisji paliw. Przejście na samą biomasę przy tak dużej ciepłowni jest nierealne. Pozostaje gaz i biomasa. I taki program przedstawiłem burmistrzowi (w połowie ubiegłego roku) i radnym. Ten program realizuje się opracowywaniem dokumentacji modernizacji ciepłowni, przygotowaniem próby współspalania węgla i mniej energetycznej biomasy z Pasymia. Wszystkie dokumenty i zlecenia podpisałem jeszcze przed odejściem z funkcji prezesa. Nawet z informacji przedstawionej na sesji wynika, że wytyczyliśmy dobry kierunek zmian. Nic dziwnego opracowaliśmy go przy pomocy czołowych specjalistów branży ciepłowniczej w Polsce.

Nie będę oceniał przypisywania sobie tych właśnie działań przez obecnego prezesa MPEC. Życzę mu jak najlepiej, bo życzę tego odbiorcom ciepła. A droga przed nim trudna. Także we współpracy z  radnymi, czego dowodem były już wytyki radnego Leguckiego o tym, że pan prezes nie ma odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia, wszak praktykował w gospodarce komunalnej w miejscowości wielkości Kajkowa. Radziłbym mu jednak, by mniej opowiadał o – jak to sam określił – szalonych pomysłach, a bardziej o sprawdzonych już rozwiązaniach, które zostawiłem w szufladzie.

Można fantazjować o pomysłach na stworzenie grup ciepłowniczych do zakupu opału. Nie są nowe. Ale w dzisiejszych czasach zwłaszcza, do ich realizacji trzeba dysponować zasobami finansowymi, których ciepłownie nie mają. Można też dywagować o zakupach w Kolumbii, ale oznacza to zakup węgla droższego niż krajowy przy braku bankowych gwarancji. Banki sugerują co prawda skorzystanie z tzw. limitu bankowego, ale to rozwiązanie wydaje się być tylko bardziej kosztowną formą kredytowania.

Generalnie podstawowym problemem MPEC jest brak środków finansowych. Także możliwości kredytowania inwestycji, czyli podłączania nowych odbiorców. I nie dziwię się, że dziś MPEC rezygnuje nawet z planowanych przeze  mnie inwestycji w rozwój sieci. Ale na taki sam los skazane są rozważania o zainwestowaniu w pompy ciepła na węzłach ciepłowniczych.

Jedna rzecz jednak wymaga krytyki. Przygotowując modernizację ciepłowni zabezpieczaliśmy się alternatywnymi rozwiązaniami jej sfinansowania. Obok dofinansowania z tzw. Polskiego Ładu założyliśmy możliwość wykorzystania rozwiązania sfinansowania inwestycji przez wykonawcę. I – co ważne – taką możliwość sobie zapewniliśmy. Dziś usłyszałem, że rozważa się wyłącznie wniosek o dofinansowanie z Polskiego Ładu, który jest w rozsypce. Oznacza to, poważne zagrożenie dla modernizacji i ograniczenia wzrostu cen za ciepło. Przypominam, że zleciliśmy przygotowania do przetargu na modernizację w dwóch wariantach. Rezygnację z drugiego można określić mianem sabotażu.

Od objęcia funkcji prezesa burmistrz Ostródy naciskał na „restrukturyzację” spółki polegającej na ograniczeniu zatrudnienia, co miałoby przynieść oszczędności. Nie widziałem takiej potrzeby z trzech powodów. Po pierwsze – grupa pracowników zbliżała się do wieku emerytalnego (co powodowało spadek zatrudnienia bez konieczności zwolnień),  po drugie – przy niskich płacach istniała i tak groźba odchodzenia wykwalifikowanych pracowników, a po trzecie –  kilku z nich było w części finansowanych przez PFRON. Nowy prezes pochwalił się „restrukturyzacją”, czyli zwolnieniami pracowników ochrony (z dotacjami PFRON) . Nawet radny Krzyżaniak, kwestionując tę decyzję, nie zadał pytania jakie te zwolnienia dadzą oszczędności. A prezes o oszczędnościach nie poinformował.

Tu ujawnię, to co każdy może sprawdzić w oświadczeniach majątkowych prezesów miejskich spółek. Moje zarobki były o ok. 25 proc. niższe niż prezesów innych spółek. Czy nowy prezes też ma tak niskie pobory? Wspominam o tym tylko ze względu na to, że zwolnienia pracowników przyniosą pozorne oszczędności, a czas pokaże czy ich praca była zbędna.

A ile kosztuje firmę utrzymanie dwóch prezesów? Pan burmistrz zalecił Radzie Nadzorczej i jej przewodniczącemu wypowiedzenie mi umowy bez świadczenia pracy z dniem wręczenia wypowiedzenia i zatrudnił na funkcję prezesa przewodniczącego Rady. Przez trzy, a może cztery miesiące, finanse spółki obciążone są kosztami utrzymania dwóch prezesów. Mówienie zatem w tym kontekście o oszczędnościach dla firmy z likwidacji ze współfinansowanych przez PFRON etatów, to raczej kpina.

Czy na sytuacji MPEC zadecydował wzrost niezależnych od firmy kosztów? I tak i nie. Bodajże ważniejszą przyczyną były błędy popełnione jeszcze w poprzedniej kadencji samorządu. Za burmistrzowania obecnego radnego Najmowicza. Nieudane inwestycje nie tylko obciążyły finansowo MPEC, ale zniwelowały możliwości udzielania przez miasto gwarancji kredytowych. Do czasu spłaty inwestycji na osiedlu Grunwaldzkim i  kogeneracji. Pierwsza inwestycja podjęta została pod naciskiem władz miasta bez pełnej analizy, drugą – pogrążyły zmiany rządowych decyzji i wzrost cen gazu.

Przez trzy lata (2019 – 2021) MPEC walczył z płynnością finansową, zmniejszył zadłużenie, spłacał kredyty, a jego potencjał inwestycyjny zbliżony był do zera. Przygotowaliśmy i rozpoczęliśmy realizację projektu, który pozwoliłby na wyjście z kryzysu.

Dziś wiemy, że sześć czy cztery lata temu powinniśmy pójść śladami Nidzicy czy Olsztyna. Ale w Ostródzie problemu nie dostrzegano. A i dziś nadal w mieście królują nieloty, którym ciągle wydaje się, że fruwają. Zamknięte oczy, zatkane uszy, rozdęte ego. I ta sama śpiewka. „Przez 3 lata nic nie zrobiono, a w tym czasie ciepłownie w Olsztynie czy Nidzicy  zostały zmodernizowane” – powtarzają na okrągło. Bezczelne kłamstwo, które prostował na sesji także obecny prezes. Modernizację ciepłowni w Nidzicy (dwa kotły o łącznej mocy 7,5 MW), sześć razy mniejszej niż ostródzka,  przeprowadzono w latach 2017-2018, a przygotowywano kilka lat.  Przebudowa elektrociepłowni na ekologiczną w Kortowie ruszyła  w 2018 roku. Obie zrealizowano przy wydatnym wsparciu władz obu miast.

Nowy prezes MPEC stwierdził na sesji, że jest „ostatnim gościem”, który by tolerował coś, „co jest mu niepotrzebne”. Brzmi niebezpiecznie, gdy oglądam stronę internetową MPEC Ostróda, z której usunięto analizy specjalistów z Wydziału Ciepłownictwa Politechniki Warszawskiego i firm modernizujących źródła ciepła w Polsce. Usunięto informacje co należy zrobić, żeby zmodernizować ciepłownię w Ostródzie i zahamować wzrost opłat za ciepło.  Są mu niepotrzebne, czy tylko stara się by ostródzian pozbawić informacji co powinien zrobić a nie zrobi?

 

Włodzimierz Brodiuk

Comments

comments