Już kilka tygodni nie pisałem o szpitalu. Co nie znaczy, że temat zszedł z piedestału. Jest stale aktualny, głównie za sprawą coraz to nowych pomysłów władzy. Oto starosta, dysponując budżetem powiatu złożonym głównie z dotacji i subwencji celowych, postanowił zbudować blok operacyjny ze środków własnych samorządu. Sukces budowy głosił już zresztą od połowy ubiegłego roku. Tyle, że wpływy do budżetu, poza subwencją i dotacją, pozostawione przez poprzedników wystarczyć mogą zaledwie na przebudowę kuchennych pomieszczeń. Na wykończenie i wyposażenie – za mało. Stąd pomysł na sprzedaż przyszpitalnych działek w obrębie ulic Grunwaldzkiej i Piastowskiej.
Inicjatywa przyszła zresztą z zewnątrz. Wcale nie nowa. W grudniu 2015 roku jeden z portali internetowych donosił że „Układ rządzi Ostródą”, a pewną sprawą „powinno zająć się nie tylko CBA, ale też prokuratura. Burmistrz i jego kolega z PSL-u zamierzają zbyć działkę przy szpitalu. Nieruchomością obecnie administrowaną przez szpital jest zainteresowany jeden z deweloperów…” Wówczas sprawa się rypła, ale wróciła. Inicjatywą wykazał się też deweloper i nic dziwnego, teren jest atrakcyjny. Firma OMP z Zielonej Góry wyraziła chęć zakupu dwóch działek przy Grunwaldzkiej. Żeby doszło do transakcji konieczna była jednak zmiana w planie zagospodarowania przestrzennego. Teren przy szpitalu jest bowiem w planie przeznaczony na cele medyczne, a powinien być przeznaczony na cele „mieszkalno-usługowe”.
Reakcja ostródzkiego tandemu Wiczkowski – Najmowicz była ekspresowa. 16 marca br. z „informacją na temat wniosku” dewelopera z Zielonej Góry zapoznał się Zarząd Powiatu Ostródzkiego. Już 22 marca, zaledwie 6 dni później, Rada Miejska Ostródy podjęła uchwałę o przystąpieniu do zmiany planu zagospodarowania przestrzennego zgodnie z potrzebami dewelopera. Co prawda jedna z radnych zająknęła się, że „to śmierdzi korupcją”, ale uchwała została podjęta bez żadnej prawie dyskusji. Ostatecznie wnioskodawcą był osobiście starosta Wiczkowski, który argumentował swój wniosek potrzebami ratowania finansów szpitala.
Być może radni podyskutowali by przynajmniej, gdyby dotarł do nich list senator PiS Bogusławy Orzechowskiej. Adresowany nie tylko do burmistrza z PiS i starosty z PSL, ale także do radnych miejskich i powiatowych. Dziwnym trafem korespondencja się zawieruszyła. W przypadku radnych powiatowych korespondencja nie dotarła już po raz kolejny. W tym przypadku jej zatrzymanie nie miało jednak większego znaczenia. Powiązana wzajemnymi interesami większość radnych nie była pismem pani senator zainteresowana, co wyraziła 30 marca, podczas sesji Rady Powiatu.
„Szpital powiatowy w Ostródzie pełni ważną rolę dla mieszkańców powiatu ostródzkiego. (…) władze powiatu ostródzkiego powinny zapewnić tej placówce możliwości rozwoju celem podnoszenia świadczonych usług zdrowotnych. W opinii Rady Powiatu Ostródzkiego sprzedaż terenu przy szpitalu w poważny sposób ogranicza możliwość rozwoju tej placówki.”
Takiego stanowiska, przygotowanego przez radnych PiS, Rada Powiatu nie przyjęła. Na sesji 30 marca wniosek poparło tylko 8 radnych z dwóch klubów. Koalicyjny miazmat opowiedział się tym samym za sprzedażą przyszpitalnych działek przy ul. Grunwaldzkiej forsowaną przez starostę Wiczkowskiego i burmistrza Najmowicza.
Jak zwykle starosta Wiczkowski wypowiadał się stosownie do okoliczności. Podczas sesji powiatowej Już nie mówił o potrzebie sprzedaży działek, tylko o wzroście ich wartości po zmianie przeznaczenia. Uspokajał. Jego zdaniem możliwość sprzedaży pojawi się dopiero za kilka lat, bo i „zmiana planu” też ze dwa lata potrwa. Starosta na każde pytanie ma z reguły gotową odpowiedź, ale na uwagę radnego Dariusza Struka wyjaśnienia nie znalazł.
Radny Struk zadał pytanie, które drążyło i drąży chyba każdego nie wtajemniczonego w zawiłości „układu rządzącego Ostródą”. Jeżeli nie ma pośpiechu, to skąd ten pośpiech? I dalej: Jeżeli nie trzeba natychmiast sprzedawać, to dlaczego nie rozważy się wszystkich za i przeciw? I nie poczeka się na plany organizacji sieci szpitali, które rozjaśnią perspektywy także ostródzkiego szpitala? Radny kilka razy podkreślał, że „nie rozumie” motywów tego ekspresowego tempa.
Radny nie dodał, że zmiana w planie zagospodarowania może też być ekspresowa. Zwłaszcza, gdy interesy stron są zbieżne. A na to przebieg zdarzeń wskazuje.
Dwa momenty są tu szczególnie interesujące. Działki należą do PZOZ sp. z o.o. w Ostródzie, ale nie prezes tej spółki lecz starosta wystąpił w roli uzasadniającego wniosek o zmianę planu, która umożliwi sprzedaż działek przez … PZOZ sp. z o.o. w Ostródzie. Starosta uczynił to jeszcze przed poinformowaniem Rady Powiatu o swoim zamiarze. Informuje Radę pisemnie w formie Informacji o pracy Zarządu, ale w tejże Informacji nie ma stwierdzenia, by Zarząd Powiatu podjął jakąkolwiek decyzję. Na posiedzeniu Zarządu Powiatu tylko „zapoznano się z informacją na temat wniosku” dewelopera z Zielonej Góry. Zapoznano się!! Tylko!!! Nawet nie przeanalizowano skutków przychylenia się do tego wniosku? A jeżeli Zarząd tego wniosku nie poparł, bo tylko zapoznał się, to KTO POPARŁ?
Oczywiście, starosta wie że ma w garści Zarząd i większość radnych, a głosy mniejszości może bezkarnie olewać, ale nie zachowuje nawet pozorów konsultacji. Śpieszy się, a formalności tylko opóźniają osiągnięcie celu. Czy tylko celu związanego ze szpitalem?
Drugi moment to „dwie prędkości” w ostródzkim PiS. Radni powiatowi, wsparci przez senator z PiS, próbują zablokować sprzedaż szpitalnych działek. Pozbycie się ich ostatecznie blokuje bowiem możliwość rozwoju szpitala. I to w sytuacji, gdy parlament, czytaj PiS, przygotowuje zmianę warunków funkcjonowania sieci szpitali. Może więc warto trochę poczekać. Aż sytuacja się co nieco przejaśni. Tym bardziej, że ostródzki szpital, dzięki decyzji obecnych władz powiatu i dyrekcji spółki, stracił szanse na SOR. Ostróda straciła zyskało Szczytno.
Ta rozważna postawa stoi w absolutnym dysonansie z działaniami burmistrza Ostródy z rekomendacji PiS i radnych miejskich z PiS. Ci ostatni, jak mi powiedział jeden z radnych, głosowali zgodnie z „poleceniem szefa”. Burmistrz Najmowicz jest bowiem, póki co, przewodniczącym struktur miejskich PiS. Dziś wydaje się iść na wojenkę z własną partią. Tak jakby mu nie zależało na ponownej rekomendacji w najbliższych wyborach samorządowych. Na czym mu więc w nadaniu ekspresowego tempa realizacji wniosku dewelopera zależało?
Czas wszystko wyjaśni.
W.B.
Komentarze są zamknięte.